[ Pobierz całość w formacie PDF ]

MÅ‚odsza siostrzyczka ma racjÄ™. Blair pracuje, opiekuje siÄ™ doktorem,
przygotowuje imprezę dobroczynną, a rzadko robi coś dla siebie. Większość
jej przyjemności wiązała się z Addy. Kiedy zrobiła coś dla siebie tylko dlate-
go, że miała na to ochotę?
Zerknęła na Oza. Dlaczego serce tak jej łomocze?
- Na pewno nie masz nic przeciwko opiece nad Addy?
Uśmiechnął się szelmowsko.
- Jak nie powiesz siostrze, że pójdziesz, to ją poproszę, żeby mnie zabrała
na ten koncert. Przez wzglÄ…d na jej nieskalanÄ… opiniÄ™ lepiej ty z niÄ… idz.
Reesee wybuchnęła śmiechem.
- Chętnie go wezmę. Wiem od Addy, że to niezłe ciacho.
Blair zaczerwieniła się po uszy. Addy tak powiedziała? Panie święty, skąd
jej dziecko zna takie słowa?
- Dobra, idę. Nie dopuszczę, żeby Oz zszargał ci opinię.
Patrzył na nią tak, że zaczęła się zastanawiać, czy może sama by nie
chciała, by Oz zszargał jej opinię.
W głowie mu zaszumiało, gdy się uśmiechnęła. Promieniejąc, wyłączyła
komórkę i wsunęła ją do kieszeni.
- Tak bardzo kochasz muzykę? - zapytał.
- A ty nie lubisz?
- Jak każdy. Wzruszył ramionami, po czym oparł się o ścianę. Jezu, jaka
ona piękna. Pociągająca. Zdumiewająca. Inteligentna. - Lubię wcześniejsze
kawałki tego piosenkarza.
R
L
- W jego wykonaniu wszystko jest fenomenalne. Jego głos mnie porywa. -
Zgarnęła swoje rzeczy. - Będziesz wieczorem u doktora Talbota?
- Tak. Stephanie przyjedzie pózniej, więc kolację zjemy tylko we dwóch.
Chyba że wpadniecie z Addy.
Dlaczego oczekiwał, że Blair przytaknie?
Właściwie to dlaczego zaproponował, że posiedzi z jej córeczką? To
prawda, Addy owinęła go sobie wokół małego paluszka, ale żeby siedzieć z
nią wieczorem...? Przekroczył nieprzekraczalną granicę.
Tak po prostu. Dlaczego to zrobił?
Czy nie poprosił Stephanie, by zajęła się doktorem T. oraz Addy, żeby
mógł zabrać Blair na to spotkanie z przyjaciółmi? Więc dlaczego teraz mówi,
że wezmie Addy ze sobą? Zajmować się dzieciakiem?! On?
Czuł, że mógłby kilkanaście nocy przesiedzieć, pilnując Addy, by tylko
zaskarbić sobie uśmiech Blair...
- Oczywiście, że będziemy. Chcę jak najczęściej być przy doktorze.
To zrozumiałe, bo doktor T. z dnia na dzień stawał się coraz słabszy. Oz
czuł, że jeśli nie wydarzy się coś nadzwyczajnego, przyjaciel wkrótce poże-
gna się z tym światem. Modlił się w duchu, by doktor zdążył wziąć udział w
imprezie dobroczynnej; wtedy by zobaczył, jak wielu ludzi kocha go i ceni.
- Wczoraj wieczorem zrobiłyśmy z Addy deser bananowy. - Przysmak
doktora. - Coś jeszcze mamy przywiezć?
- Nic, dzięki. Gdzie zaparkowałaś? - Wyszedł za nią z pokoju.
- Reesee wzięła mój samochód, bo jej nie chciał rano zapalić, a musiała
jechać do Birmingham. Przyjechałam taksówką.
- Trzeba było mi powiedzieć. - Zjeżdżali windą. -Podwiózłbym cię.
R
L
- To tylko kawałek.
- OdwiozÄ™ ciÄ™ do domu.
Wyczuł, że miała ochotę zaprotestować, ale się uśmiechnęła.
- Dzięki, przyjacielu.
Przyjaciel. Tak, jest dla niej tylko przyjacielem.
Przywiózł ją pod jej blok, razem z nią poszedł do sąsiadki po Addy, a po-
tem czekał, aż przygotują się do wizyty u doktora T.
Gdy Blair brała prysznic i się ubierała, Addy pokazała mu swoje zeszyty,
przeczytała mu kawałek z podręcznika i opowiedziała, jak było w szkole.
Przez cały ten czas brzęczał mu w głowie sygnał alarmowy. Sielanka, domek
z ogrodem i stabilizacja. To nie dla niego.
Ale rozkochane spojrzenie Addy tłumiło te ostrzeżenia, sprawiało, że z
anielską cierpliwością wysłuchiwał jej chaotycznej opowieści. Jednak dzięki
paplaninie Addy mógł nie myśleć o tym, że w drugim końcu mieszkania jest
Blair, tym bardziej że zdecydowanie, powinien ignorować to, jak działa na
niego ta świadomość.
Niemal bezwiednie wziął do ręki książeczkę, którą podała mu Addy, i za-
czął czytać. Lektura opowiastki o szmacianym słoniku bardzo mu pomogła.
No, powiedzmy, że była na tyle zajmująca, że mógł przynajmniej udawać,
że Blair go nie interesuje.
Potem zawiózł je do doktora T., gdzie razem z Blair przygotowywali kola-
cję, podczas gdy Addy zabawiała doktora. Gdy makaron się gotował, pokroił
filet z kurczaka w paseczki i położył je na grill. Blair zajęła się' parzeniem
herbaty i grzankami z czosnkiem.
R
L
- Uwaga! - Rzucił nitką spaghetti, celując w drzwi szafki tak, by wylądo-
wała tuż obok Blair.
Blair odskoczyła, śmiejąc się.
- Co to ma znaczyć?
- Nie oglądasz programów o gotowaniu?
- Hm... nie. - Dziwnie na niego spojrzała. - A ty?
- Od kiedy mieszkam z doktorem, obejrzałem chyba wszystkie możliwe
programy. OglÄ…dam to, co on wybierze. - WestchnÄ…Å‚ teatralnie. - Doktor T.
bardzo lubi programy kulinarne. Ale wychodzi mi to na dobre.
- To z telewizji nauczyłeś się rzutu makaronem? Uniósł lewą dłoń.
- Przysięgam. - Wskazał palcem na nitkę spaghetti na drzwiach szafki. -
Jak się przyklei, to znaczy, że gotowy.
- Kardiochirurg, niania do dziecka, miotacz makaronem - zażartowała,
omiatajÄ…c go wzrokiem.
Moment pózniej spojrzała mu w oczy, jakby tam szukała odpowiedzi, kim
on jest, jakby chciała przejrzeć go na wskroś.
- Doktorze, jakie jeszcze talenty pan ukrywa? Miał wielką ochotę od razu
zademonstrować jej swój największy talent. Obłęd. Jest taki sam jak ojciec!
Czy nie jest tak, że kobiety szybko go nudzą, więc odchodzi do następnej?
Nie chce się wiązać ani nie pragnie, by od niego zależało czyjeś szczęście.
Nigdy żadnej kobiecie nie zrobi tego, co jego ojciec zrobił jego matce. A już
na pewno nie Blair. Ona zasługuje na lepszego faceta.
- Oz... - Uśmiechała się, nie spuszczając wzroku z jego warg. Ona chce,
żeby ją pocałował.
Szkoda, że słono by za to musiała zapłacić.
R
L
- Trzymaj. - Podał jej miseczkę. - Zrób sos alfredo. Speszona spojrzała na
miseczkę, po czym wyciągnęła po nią rękę. Dotknęła jego palców. Zaiskrzyło.
Cholera, tego mu nie trzeba.
Odskoczył tak gwałtownie, że chlusnął sobie wrzątkiem na rękę. Oparzył
go wrzÄ…tek czy dotyk Blair?
Blair chwyciła go za rękę i pociągnęła w stronę zlewu pod kran z zimną
wodÄ….
- Jeszcze jakiś czas będzie piekło, ale to tylko oparzenie pierwszego stop-
nia. - Uniosła jego palce i je pocałowała.
Odkaszlnął. Odkąd ją poznał, przestał być sobą. Przy niej tracił pewność
siebie, ale też miał ochotę się buntować. To dlatego poprzednio za każdym
razem przyjeżdżał z kobietą. Bo coś go ciągnęło do Blair, ale zdawał sobie
sprawę, że ten pociąg nie zostanie zaspokojony i że nie wolno mu ulegać jego
podszeptom.
Nie zapomniał o tym. Mimo to jego ciało zareagowało natychmiast na jej
dotyk.
- Przepraszam, ja... - bąknęła zawstydzona. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl