[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jeżeli to nagroda za batalię, jaką stoczyła, to mogła sobie
powinszować. Tak sobie przynajmniej tłumaczyła. Wiedziała
jednak, że to nieprawda.
Jesteśmy jak szczęśliwa rodzina, pomyślała i zaraz się
przywoÅ‚aÅ‚a do porzÄ…dku. Za dużo sobie wyobraża, ta zaczaro­
wana chwila może siÄ™ nie powtórzyć. Może siÄ™ okazać prze­
lotna, nietrwaÅ‚a. To szaleÅ„stwo pozwalać sobie na takie roje­
nia, szaleństwo się nimi odurzać.
Pocałunek na dobranoc czy dla podziękowania może nic
nie znaczyć. Jej rzeczą jest przygotować grunt pod przyszłe
stosunki stryja i bratanicy, nie szukać własnego zadowolenia.
Nie należy do świata Hugha i Celeste. Nie stanowi cząstki ich
życia. Jeżeli nie będzie o tym ustawicznie pamiętała, może
sobie wyrzÄ…dzić nieobliczalnÄ… krzywdÄ™. To zÅ‚udzenie szczÄ™­
ścia rodzinnego kryje w sobie niebezpieczeństwo.
- Dziękuję za zaproszenie - zmusiła się do odpowiedzi
- ale nie czekajcie na mnie. Wprawdzie nie jadÄ™ dzisiaj do
Londynu, ale mam mnóstwo papierkowej roboty i sporo tele­
fonów do załatwienia. Jeśli pokończę swoje sprawy, kiedy ty
pojedziesz ze stryjkiem po szczeniaka, Celeste, to będziemy
się mogły sobą nacieszyć po południu.
Dziewczynka zrobiÅ‚a zawiedzionÄ… minÄ™, ale zaraz siÄ™ roz­
promieniła, gdy Rebel dodała:
142 MROCZNA SPUZCIZNA
- Wezmiemy pieska na spacer po parku, żeby poznał swój
nowy dom.
Celeste zwróciła się natychmiast do stryja:
- Będziemy musieli mu kupić smycz, stryjku. Nie chcę,
żeby mój piesek gdzieś pobiegł i się zgubił.
- Kupimy mu smycz i koszyk do spania, Celeste. Wszy­
stko, czego potrzeba małemu pieskowi - zapewnił ją Hugh. -
A teraz, skoro Rebel z nami nie jedzie, biegnij poszukać pani
Tomkins. Uprzedz ją, że przywieziemy do domu szczeniaka,
żeby zdążyła zamówić dla niego odpowiednie jedzenie.
Celeste wybiegła jak strzała. Hugh zwrócił się do Rebel
z markotnym uśmiechem.
- Czy mam słuszne wrażenie, że dostałem kosza?
Rebel postanowiła trzymać się twardo zdrowego rozsądku.
- Czemu miałbyś się dzielić zasługą? To twoja inicjatywa
i ty powinieneś z niej wyciągnąć maksimum korzyści.
Spojrzał na nią spod oka.
- A jeśli będę potrzebował pomocnej ręki?
Uniosła brwi w udanym zaskoczeniu.
- Jakiej pomocy mogą potrzebować dwie szybko uczące
siÄ™ osoby, takie jak ty i Celeste?
Roześmiał się, pieszcząc ją ciemnymi oczyma, skrzącymi
się szczęściem.
Rebel poczuła skurcz w sercu. W tym właśnie momencie jak
piorun poraziło ją zrozumienie. Kocha tego mężczyznę. Chce
z nim dzielić resztę życia. On jest tym, na którego czekała, tym,
który powinien uczestniczyć we wszystkich jej sprawach, być
głową jej rodziny, ojcem jej dzieci, panem jej serca.
Jego śmiech zamarł w żartobliwym zdziwieniu.
- Stało się coś, Rebel?
Rebel, wyrwana z transu, uśmiechnęła się z przymusem.
- Nie, nic. Myślałam tylko, jak ładnie wyglądasz, kiedy
się śmiejesz.
MROCZNA SPUZCIZNA 143
Aadnie! - pomyślała z drwiną. Co za banalne określenie.
Hugh jest najbardziej urzekającym mężczyzną na świecie,
kiedy się śmieje.
- Muszę sobie wobec tego zapisać, żeby się częściej śmiać
- zażartowaÅ‚, po czym zaraz spoważniaÅ‚. - Co do tych spon­
sorów, których ci wczoraj umówiłem... wiedz, że nic się za
tym nie kryje. Chciałbym, żebyś ich wzięła pod uwagę.
Potraktuj to jako symboliczny rewanż za czas, jaki nam po­
święcasz. To chyba możesz przyjąć? - podkreślił widząc, jak
się obruszyła na tę propozycję.
- Lubię sama prowadzić własne interesy, Hugh. To pewnie
sprawa dumy zawodowej - odrzekła spokojnie. - Protekcja
mnie zawsze krępuje.
Ciemne oczy wpatrywaÅ‚y siÄ™ w niÄ… z przenikliwÄ… inten­
sywnością.
- A mnie krępuje przyjmowanie, jeśli nie mogę ofiarować
nic w zamian.
Duma trafiła na dumę, rodząc napięcie, które nie miało nic
wspólnego ze sprawą. Starcie było czysto osobiste, wynikało
z istoty ich charakterów - niezależności Rebel, osiągniętej
własnym wysiłkiem, i długowiecznej tradycji hrabiów Stant-
horpe'u rozdzielania faworów, nie ich przyjmowania.
Do pokoju wpadła podekscytowana Celeste.
- PowiedziaÅ‚am pani Tomkins, stryjku. Możemy teraz je­
chać?
- Tak - odparł Hugh i wstał od stołu. Posłał Rebel ostatnie
palące spojrzenie. - Proszę cię, zastanów się nad tym. Papiery
leżą na moim biurku, jeśli chciałabyś na nie rzucić okiem.
- Dobrze - przystała niechętnie, po czym zwróciła się
z uśmiechem do Celeste, żeby jej życzyć pomyślnego wyboru
szczeniaka.
NastÄ™pne dwie godziny spÄ™dziÅ‚a w swoim pokoju, uzupeÅ‚­
niając dokumentację oraz załatwiając telefony. Trudno jej by-
144 MROCZNA SPUZCIZNA
ło skupić myśli na pracy. Pomysł Hugha szukania sponsorów
wÅ›ród wielkich producentów win byÅ‚ bez wÄ…tpienia szczęśli­
wy, ale skorzystanie z jego protekcji wydawaÅ‚o jej siÄ™ krÄ™pu­
jące, jeśli nie wręcz upokarzające. Jest jej wdzięczny. Chce się
zrewanżować za czas, jaki im poświęciła. Słowa te dzwięczały
w głowie Rebel jak wyrok.
W koÅ„cu doszÅ‚a jednak do wniosku, że należy przynaj­
mniej zejść do gabinetu i przejrzeć te papiery. Nadal nie miała
ochoty korzystać z pomocy Hugha, ale z drugiej strony byÅ‚o­
by niegrzecznie po prostu ją zignorować.
Na schodach spotkała panią Tomkins.
- A, jest pani! - powitała ją gospodyni. - Chce się z panią
zobaczyć panna Lumleigh. Brooks wprowadził ją do salonu.
- Panna Lumleigh? - zdziwiÅ‚a siÄ™ Rebel -1 chce siÄ™ zoba­
czyć ze mną?
Pani Tomkins posłała jej sceptyczny uśmieszek.
- Podobno sir Roger Woolcott udzielał dzisiaj milordowi
porad w sprawie zakupu psa. Panna Lumleigh przywiozła
książkę o hodowli i wychowaniu terierów.
- Z tego by wynikało, że czeka właściwie na powrót lorda
Davenporta - podsumowała Rebel.
- I mnie siÄ™ tak wydaje.
Rebel siÄ™ skrzywiÅ‚a. Panna Lumleigh jest z pewnoÅ›ciÄ… ostat­
nią osobą, którą chciałaby widzieć Celeste. Rebel podzielała
w pełni jej uczucia. Jeżeli jednak żmijowata blondyna chce się
zobaczyć z Hughem, a co do tego Rebel nie miała wątpliwości,
nie bardzo wiedziała, jak temu zapobiec. Przez moment bawiła
się złośliwą myślą, że taki mały szczeniak mógłby z łatwością
obsiusiać osobę, która go wezmie na kolana.
- Jeśli pani sobie życzy, powiem pannie Lumleigh, że pani
poszła na spacer - zaproponowała nieoczekiwanie gospodyni.
Rebel westchnęła z rezygnacją.
- Dziękuję, ale chyba muszę się z nią zobaczyć.
MROCZNA SPUZCIZNA 145
Pani Tomkins skwitowała to również westchnieniem.
- Nie wiem, jak zareaguje panienka Celeste, bo... bo pan­
na Lumleigh wywiera na niÄ… zdaje siÄ™ nie najkorzystniejszy
wpÅ‚yw - skomentowaÅ‚a z przesadnÄ… dyskrecjÄ…, po czym po­
sÅ‚aÅ‚a Rebel promienny uÅ›miech. - Nie to, co pani. CaÅ‚y perso­
nel mówi tylko o tym, jak przyjemnie byÅ‚o rano widzieć pa­
nienkę taką uszczęśliwioną. Zachowywała się jak normalne
dziecko. To cud, twierdzi Brooks, prawdziwy cud. Oczywi­
ście wszyscy wiemy, że to pani wpływ.
- DziÄ™kujÄ™ bardzo, pani Tomkins - odparÅ‚a serdecznie Re­
bel, zaskoczona nieco uznaniem domowników.
- Ja zawsze uważałam, że należy oddać, co się komu
należy. A co do tego filmu, o którym wspominałam, to jeszcze
ani razu nie zauważyłam u pani tej reklamowanej twardości
kobiet australijskich.
Rebel musiała się roześmiać.
- O, ja potrafię być twarda, jak potrzeba. No, ale panna
Lumleigh czeka.
- W salonie, proszÄ™ pani - potwierdziÅ‚a gospodyni z lek­
kim skinieniem głowy.
Nie ulegało wątpliwości, że panna Lumleigh nie cieszy się
szczególnym mirem wśród personelu Davenport Hall. Chyba
Hugh nie myśli serio o żenieniu się z nią. To nie w jego stylu,
pocieszyła się Rebel. Nie jest przecież aż taki cyniczny. Chyba
nie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl