[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wreszcie zadowolona z tego, co osiągnęła.
Josh milczał, dając Jennifer czas do namysłu. Obserwował ją, gdy
odzyskiwała pewność siebie. Westchnęła, a jej jedwabna bluzka
uwydatniła kształt piersi. Przypomniały mu się te noce, kiedy
wtuleni w siebie kochali się. Pózniej zwykle leżeli obok siebie
nago i rozmawiali. Mówił jej o swoich marzeniach śmiało i ze
zdecydowaniem. Jennifer mówiła drżącym głosem, gdy przedstawiała
mu swoje marzenia, chciała opuścić rodziców, piekarnię i wszystko
co się z tym wiązało. Chciała czegoś lepszego, a on obiecał jej to
dać.
- Co tam u Charlesa?
Pytanie zaskoczyło Jennifer.
- Jest bardzo zajęty - powiedziała. - Wiesz jak to jest, kiedy się
jest wziętym prawnikiem.
- Nie, skąd mam wiedzieć?
- To... bardzo trudne.
- Czy jest coś, o czym chciałabyś porozmawiać?
Mnóstwo, pomyślała. Między nią a Charlesem pojawiło się coś, czego
nie potrafiła określić. Było to dla niej tajemnicą. Kiedyś
naprawdę się kochali, a teraz byli w stosunku do siebie układni.
Wciąż wspierali się uczuciowo, ale nie pragnęli się już jak
dawniej. Byli jak dobrzy znajomi. Może dlatego, że tak było
wygodniej albo dlatego, że ostatnio miała tak mało czasu dla męża.
Aatwiej było grać na zwłokę, niż przyznać się do przegranej i
spróbować coś z tym zrobić.
- Nie mamy dla siebie zbyt wiele czasu. CiÄ…gle siÄ™ ze sobÄ… mijamy.
Josh musiał przyznać, że to wyznanie sprawiło mu przyjemność.
Nigdy nie życzyłby Jennifer nieszczęścia, ale na samą myśl, że w
małżeństwie Charlesa Tylera Cranshawa nie wszystko układało się
cudownie, zaczynały mu przychodzić do głowy różne rzeczy, o
których nie powinien myśleć. Drzwi, które uważał za bezpiecznie
zamknięte, właśnie się odrobinę uchyliły.
- Jeśli chciałabyś się kiedyś zwierzyć - powiedział delikatnie -
jestem zawsze do dyspozycji.
- Wiem - powiedziała i spojrzała na zegarek, unikając jego
spojrzenia - ale muszę spotkać się z człowiekiem od urządzania
przyjęć.
Josh zapłacił rachunek i obydwoje wstali. Nie mieli jednak ochoty
się rozstać. Jennifer przypominała sobie, że był taki czas, kiedy
nie mogła się doczekać, żeby uciec od Josha. Ale to było dawno
temu, a teraz nie miała siły myśleć o przeszłości. Było tam tyle
spraw do przemyślenia. Poza tym nie było sensu patrzeć w
przeszłość. "Co się stało, Lady Makbet, pomyślała, to się nie
odstanie".
Josh zatrzymał dla niej taksówkę i pomógł jej wsiąść.
Kiedy pocałował ją na pożegnanie zdał sobie sprawę, że Jennifer
należy do kogoś innego. Czuł ciągle jej pocałunek gdy patrzył za
znikającą za rogiem taksówką. Czuł, że myślała o czymś więcej niż
o promocji hawajskiej mody i o przyjęciu. Wiedział, że nie
powinien się angażować, ale od dawna już się zaangażował i teraz
nie mógł tego odkręcić.
Rozdział piąty
Jennifer spędziła swoje wczesne dzieciństwo otoczona babkami i
struclami. Każdy sklepikarz na Broadwayu ją znał. Codziennie
siedziała w oknie piekarni rodziców ze swoimi rudobrązowymi lokami
i machała do nich zza szyby. Wszyscy uważali, że w Jennifer jest
coś szczególnego. Jedni byli urzeczeni dużymi, zielonymi oczyma,
które błyszczały psotnie, i szerokimi ustami uśmiechającymi się
figlarnie. Innym podobała się jej niewinna szczerość i zarazliwy
śmiech.
Czasami można ją było spotkać poza oknem, usadowioną na drewnianym
stołku. Nosiła wtedy duży, biały fartuch szargający się po ziemi.
Była tak poważna, jak tylko mogła i używała swojego najbardziej
dorosłego głosu, pytając się czy ktoś woli bułki z cebulą, czy z
miodem. Jennifer kochała piekarnię. Byli tam jej rodzice, brat i
zawsze jakieś słodycze, a poza tym była podziwiana przez
wszystkich. Jennifer nie miała zmartwień. Była za mała, żeby na
coś narzekać.
Piekarnia była mała, trzeba już ją było odnowić, bo kolor ścian
wyblakł. Na ścianach za dziwnymi, oszklonymi szafkami wisiały
kolorowe obrazki ze smacznie wyglÄ…dajÄ…cymi ciastkami i plackami.
Za kasą znajdowały się zdjęcia rodzinne i jakieś skrawki papieru
przyklejone do oszklonej wnęki. Za ladą stała lodówka, której
[ Pobierz całość w formacie PDF ]