[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Melantios.
%7łebrak, którego spotkałem na górze. Pokazuję mu drogę do miasta.
Cymbał wiedzie cymbała, a za brudem idzie brud. Takie jest boskie prawo. Ale
chyba nie wprowadzisz tego próżniaczego obżartucha do pałacu, co?
Czemu nie? Tylu się tam zebrało jeszcze bardziej rozpróżniaczonych obżartu-
chów, że jeden więcej nie stanowi różnicy. I mają wszyscy własne spiżarnie, dobrze za-
opatrzone w ser i tuńczyki, co nie tłumaczy faktu, że co dzień muszą jadać na obiad pie-
czone mięso na koszt naszego pana; tymczasem mój biedny towarzysz jest głodny, ku-
lawy i bezdomny.
Ośmielasz się porównywać tego stwora z kwiatem naszej elymejskiej szlachty?!
Jeśli chce roboty, to niech przyjdzie do mnie, u mnie zawsze brak rąk do pracy, a mógłby
zarobić od czasu do czasu misę serwatki tnąc trawę dla kozląt, zamiatając przegrody
i spełniając różne inne posługi. Ale taki cymbał boi się pracy niemal gorzej niż śmier-
ci: włóczy się po wybrzeżu, ociera plugawe barki o wszystkie odrzwia i trzeba mu pła-
117
cić strawą za to, żeby sobie poszedł. Znam ja takich: jak zapuka do drzwi, a w domu nie
ma nikogo, bierze sobie ubrania i obuwie albo jeszcze lepsze rzeczy. Ja ciÄ™ ostrzegam
jeżeli przyprowadzisz go do pałacu, zaczną fruwać podnóżki, a będzie szczęśliwy, jak
ucieknie z paroma połamanymi żebrami.
Mówiąc to Melantios zamierzył się na Ajtona kopniakiem i ugodził go w biodro.
Ajton miał na tyle przytomności umysłu, że mu nie oddał, stękał tylko, opatrywał si-
niec i gderał pod nosem jak prawdziwy żebrak, a Eumajos zwracając się do nimf wy-
krzyknÄ…Å‚:
Córki Zeusowe, jeśli mój pan, król, palił kiedyś udzce obficie otoczone w tłusz-
czu na waszych ołtarzach, dajcie mu szybki powrót i uwolnijcie mnie od tyranii obcych
i obelg równych mi sług!
Melantios odparł:
Zanim on wróci, będzie można zobaczyć wiele ulepszeń w Drepanon. Jego wło-
ści będą podzielone między godniejszych niż on, jego tron zajęty, rodzina zgładzona.
Co do ciebie, zgryzliwy świnopasie, zażądam, by mi cię dali na niewolnika, w zapłatę za
wierną służbę moim nowym panom, a po wyszorowaniu i uczesaniu twych zmierzwio-
nych włosów ubiorę ciebie w czystą białą przepaskę na biodra i sprzedam sydońskim
handlarzom niewolników za tyle, ile mi dadzą. Zawsze się znajdzie głupiec, żeby kupił
głupca, i im większy głupiec tym większego głupca kupi. Tymczasem dbaj o swoją
skórę, choćby przez wzgląd na mnie.
Eumajos nie raczył mu odpowiedzieć. Stara biała maciora już go pocieszyła wieścią,
że wkrótce Melantios umrze straszną śmiercią. Melantios popędził pośpiesznie kozy do
pałacu, zaś Eumajos i Ajton ruszyli wolniejszym krokiem. Przypatrywali się igrzyskom,
jak to już opisałam, a pózniej włączyli się w powracający tłum, co umożliwiło Ajtonowi
przejście z wieprzami przez bramy miasta bez zwracania na siebie uwagi. Kiedy zbliżyli
się do pałacu, Eumajos spytał:
Chcesz pójść pierwszy, czy mam ich przygotować na twoje przybycie?
Nie mogę narażać się na to, że mnie wyrzucą odrzekł Ajton ponieważ zaś
Melantios widział mnie w twoim towarzystwie, bądz lepiej moim poręczycielem, cho-
ciaż boję się, że napytasz sobie kłopotu.
Najpierw pozbądzmy się wieprzy powiedział Eumajos a potem czyńmy, co
nam bogini podpowie.
Przechodząc obok kupy gnoju Ajton rzekł:
Jaki piękny pies! Musi być z niego świetny myśliwy. Ale dlaczego pozwala mu się
leżeć i drapać się na gnojowisku?
Biedny Argos! Nikt go nie ćwiczy, odkąd książę Klitoneos odjechał. Nie ma stwo-
rzenia bardziej osamotnionego niż bezpański pies, chyba tylko dziecko, które nie po-
siada ojca.
118
W tej właśnie chwili Argos nastawił ucho, szczeknął radośnie i pomknął. Odwrócili
się i zobaczyli spieszącego ku nim, choć pies mu zagradzał drogę swymi skokami i czu-
łościami, Klitoneosa z włócznią w dłoni. Mijając ich mruknął do Eumajosa:
Mam wieści o królu. Zaczekaj tu, póki nie przyślę po ciebie.
Wejście Klitoneosa na dziedziniec biesiadny z Argosem przy nodze wznieciło sen-
sację, ale on utorował sobie drogę łokciami poprzez tłum zalotników i zatrzymał się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]