[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Domyślam się, że nadal nie zdołałeś rozszyfrować mapy Julie podjęła
desperacko kolejną próbę przełamania ciszy. Apetyt minął jej zupełnie i w
końcu odsunęła talerz z niedojedzoną porcją.
Opowiedz mi o doktorze Weatherbym powiedział wreszcie Tom.
Serce Callie na moment zgubiło rytm. Skąd wie? O Boże, i co wie?
Blefuj, podszepnął jej wewnętrzny głos. Nie może wiedzieć prawdy, więc kręć,
tak jak z tymi bucikami.
A co mam ci o nim opowiedzieć? zapytała, usiłując ukryć niepokój.
Dlaczego do niego chodziłaś? Głos Toma był spokojny, ale w głębi
ciemnych oczu dostrzegła pogłębiający się cień napięcia.
To już nie twoja sprawa odparowała.
Mylisz się odparł krótko. Mięśnie szczęki zaczęły mu niebezpiecznie
pulsować.
Ja... miałam... pewien kobiecy problem wykrztusiła w końcu.
Kłamstwo z trudnością przeszło jej przez gardło. Musiała wytężyć całą siłę
woli, aby wytrzymać jego spojrzenie i nie odwrócić wzroku.
Jaki problem? drążył. Był niesamowicie spokojny, ale Callie aż za
dobrze wiedziała, jaki gniew kryje się pod tym spokojem i kipi, domagając się
ujścia.
91
RS
Endometriozę. Ale co cię to w ogóle obchodzi? Było, minęło.
Wzruszyła ramionami. A w ogóle skąd wiesz, że chodziłam do doktora
Weatherby'ego? spytała Callie zaczepnie, broniąc się przez atak.
Nieważne, skąd odparł sucho. Czy byłaś w ciąży, Callie? Czy
urodziłaś nasze dziecko i oddałaś je do adopcji?
Wstał od stołu tak gwałtownie, że krzesło z łomotem przewróciło się na
podłogę.
Powiedz mi, czy gdzieś żyje mój syn?
Nie! Callie zerwała się, żeby patrzeć mu w twarz. O Boże! Musi
natychmiast położyć kres tej strasznej rozmowie! Nie było żadnego dziecka,
Tom. Nie masz syna!
Mdły ból ścisnął jej żołądek i w jednej chwili znienawidziła go za to, że
bezprawnie śmiał węszyć w jej prywatnym życiu, wyciągając sprawę, o której
na próżno próbowała zapomnieć. Odchodząc od niej, pozbawił się prawa do
jakiegokolwiek zainteresowania jej osobÄ….
Nie wiem, co wywęszyłeś i skąd takie paranoidalne podejrzenia, ale
mogę cię zapewnić, że absolutnie się mylisz! wykrzyknęła, pozwalając, aby
gniew wziął ją we władanie, ułatwiając ukrycie prawdy. Jak mogłeś wrócić i
grzebać w moim życiu? ciągnęła z irytacją. Odszedłeś ode mnie bez
jednego słowa i przez trzy lata ani razu nie zainteresowałeś się, co się ze mną
dzieje. Powtarzam, nie ma dziecka. Zrozumiałeś? Dosłownie trzęsła się ze
złości. Nie masz prawa pytać mnie o nic i wsadzać nosa w sprawy, które cię
nie dotyczą. Twoim zadaniem jest ochraniać mnie i na tym koniec!
Nie była w stanie mówić dalej. Furia i rozżalenie pozbawiły ją na
moment oddechu. Odwróciła się na pięcie i wybiegła z kuchni. Na szczęście
Tom nie ruszył za nią.
92
RS
W sypialni padła na łóżko i walczyła z naporem łez, które gwałtownie
domagały się ujścia. Ale nie mogła płakać. Wiedziała, że jeśli pozwoli sobie
choć na jedną łzę, nie będzie mogła przestać. Nigdy nie płakała i nie chciała
również płakać teraz.
Tylko nie myśl, upominała się. Nie ma powrotu do przeszłości. Płacz
niczego nie rozwiąże. Przeszłości nie da się odwrócić.
Nie myśl.
Nie myśl o doktorze Weatherbym, nie myśl o malutkich bucikach i, na
Boga, nie rycz!
Sen. Tego potrzebowała. Słodkiego zapomnienia snu. Wstała z łóżka i
poszła do łazienki. Umyła się szybko i przebrała w nocną koszulę, a potem
ułożyła się w pościeli i zgasiła światło. Leżała i rozmyślała, skupiwszy się na
swojej pracy. Praca. To tylko trzymało ją przy życiu przez owe trzy lata.
Zajęcie, któremu oddawała się z pasją, jedyna rzecz, w którą nie musiała
angażować emocji.
Plastycznie wyobrażała sobie obroty laboratoryjnej wirówki, szum
klimatyzacji i cichy, nieustanny pomruk pracujących urządzeń. I tak, po paru
minutach, wyczerpana konfrontacją z Tomem i emocjonalnym napięciem,
doczekała się upragnionego snu.
Od razu przyśnił się jej Tom, leżący na polu, związany i szarpany
niedzwiedzimi pazurami pozbawionymi ciała, które orały mu pierś i brzuch.
Callie, gdzie jest dziecko? krzyczał za każdym okrutnym
pociągnięciem.
Nie ma dziecka! odkrzykiwała, ale on jej nie wierzył.
93
RS
Scena zmieniła się i teraz stała samotnie na szczycie wzgórza, a wiatr wył
wokół niej jak potępieniec. W ręku miała nożyce i targana rozpaczą, obcinała
sobie pasma włosów jedno po drugim.
Tylko we śnie opłakiwała los Toma i życie, które mogli spędzić we
dwoje. Tylko we śnie łzy płynęły potokiem z jej oczu, kiedy płakała nad parą
niemowlęcych bucików.
Scena zmieniła się kolejny raz i znów pojawił się Tom, wykrzykujący
pytania o syna, którego nigdy nie widział; Tom z ciałem poszarpanym przez
niedzwiedzia, aż wreszcie zmaterializowało się samo zwierzę.
Musiała walczyć z drapieżcą, żeby pobrać próbki z jego ciała. Musiała
ocalić Toma.
Callie!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]