[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jesteś superspecem od tropienia przestępców, a ze mną masz
kłopoty? - roześmiał się Rafi. - Od dwóch lat mieszkam w tym samym
miejscu.
- Ale teraz nie ma tam ciebie i właśnie dlatego dzwonię. Chyba już
czas, żebyś poznał moją żonę.
- Jestem w Atlancie. Dopiero pojutrze wracam do stadniny.
- Tak się składa, że my też jesteśmy w Atlancie.
anula & polgara
ous
l
anda
sc
- Gdzie?
- W holu hotelowym. Pomyślałem, że moglibyśmy się spotkać,
zwłaszcza że jutro rano wyjeżdżamy.
- Zaraz schodzÄ™.
- Dobra. Czekamy w barze.
Po chwili witał się z bratem i jego atrakcyjną rudowłosą żoną.
Bracia nie widzieli się od roku, ale Darin właściwie się nie zmienił,
poza jednym zaskakującym szczegółem: miał znacznie krótsze włosy.
Być może sprawiła to żona, chociaż Rafi nie mógł uwierzyć, by brat
pozwolił rządzić sobą kobiecie. No cóż, dwa miesiące temu nie mógł
sobie wyobrazić, że Darin kiedykolwiek się ożeni.
- Zwietnie wyglądasz, Rafi. - Darin popatrzył na żonę. - To Fiona,
moja żona. Fiono, przedstawiam ci mojego brata Rafiego. Jest starszy,
ale to wcale nie znaczy, że mądrzejszy.
- Widzę, że w Amytrze rodzą się sami wysocy mężczyzni. -
Rudowłosa piękność uśmiechnęła się do Rafiego. - Jesteście do siebie
bardzo podobni.
- Cieszę się, że wreszcie mogłem poznać kobietę, która usidliła
mojego brata. - Rafi odwzajemnił uśmiech.
- To wcale nie było trudne - zaśmiała się Fiona. - Tylko udaje
twardziela, a tak naprawdę to żaden przeciwnik.
- %7ładen przeciwnik? Uwiodłem cię po mistrzowsku. - Darin
pocałował żonę w policzek.
- Zaraz, zaraz, przecież to ja ciebie uwiodłam!
Rafi poczuł ukłucie zazdrości, ale pokrył je wymuszonym
uśmiechem.
- Jak długo zostaniecie w Stanach?
- Rano lecimy do Paryża - odparł Darin.
- Musimy wykorzystać ostatnie wolne dni. Potem nie będziemy
mieli ani czasu, ani sił na podróże - dodała Fiona.
- Darin wspominał, że buduje zajazd - odezwał się Rafi. - Chyba
będziecie mogli zatrudnić kogoś do zarządzania interesem w czasie
waszej nieobecności, jeśli jeszcze kiedyś przyjdzie wam ochota na
zamorskie podróże.
Darin i Fiona zerknęli na siebie ukradkiem.
anula & polgara
ous
l
anda
sc
- Nie tylko zajazd będziemy mieli na głowie - powiedział Darin.
- Co mianowicie?
Właściwie nie musiał pytać, starczyło, że dostrzegł bijącą od Darina
dumę. Uśmiech Fiony stał się jeszcze bardziej promienny, a jej zielone
oczy przypomniały Rafiemu Genie.
- Jestem w ciąży. Naprawdę nie wiem, jak to się stało.
- Zarumieniła się, bo Darin się roześmiał. - No dobrze, wiem, tylko że
to miało się stać trochę pózniej.
- Najwyższy czas, żeby któryś z nas wreszcie spłodził syna -
zażartował Darin.
- Albo córkę, bo to będzie dziewczynka - oświadczyła bardzo pewna
siebie Fiona.
- Ogromnie się cieszę, niezależnie od tego, jakiej płci będzie
dziecko. - Rafi postarał się, żeby to zabrzmiało szczerze. Tak bardzo
chciał się znalezć na miejscu brata, tylko że nie z Fioną. Ta, którą Rafi
miał na myśli, miała jasne włosy, przepiękne ciało i głowę do interesów
Darin i Fiona opowiadali o swoim wspólnym życiu, a Rafi, zamiast
się cieszyć, smutniał coraz bardziej. Na szczęście spotkanie trwało
zaledwie godzinę. Potem Darin oznajmił, że muszą już iść spać, a
porozumiewawcze spojrzenie na żonę nie pozostawiało wątpliwości, do
czego im tak spieszno.
- Kim jest ta pani Danforth, która mi powiedziała, gdzie mam cię
szukać? - spytał na pożegnanie Darin. - Zwolniłeś Doris?
- Nie, to nie jest gospodyni.
- A więc to ktoś ważny? - Darin uśmiechnął się domyślnie.
Była ważniejsza, niż Darin mógł sobie wyobrazić, ważniejsza, niż
Rafiemu się zdawało, ważniejsza, niż powinna.
- UczÄ™ jÄ… jazdy konnej.
- O, nie wątpię. - Darin uśmiechnął się porozumiewawczo do Fiony.
- Czy jest szansa, że kiedyś ją poznamy?
- Będzie u mnie tylko trzy tygodnie. To jest swego rodzaju umowa
handlowa.
- A już miałem nadzieję, że też znalazłeś właściwą kobietę -
powiedział rozczarowany Darin i przytulił do siebie Fionę.
- Jak znajdÄ™, natychmiast ciÄ™ zawiadomiÄ™.
anula & polgara
ous
l
anda
sc
- Nigdy nie wiadomo, co przyniesie przyszłość, bracie. Trzeba tylko
być otwartym na różne możliwości.
Imogena spoglądała na telefon i pod nosem robiła sobie wyrzuty za
własne tchórzostwo. Przecież miała to być tylko koleżeńska rozmowa.
Nie zamierzała błagać Rafiego, by wrócił, ani płakać z tęsknoty za nim.
Miała mu tylko życzyć dobrej nocy i powiedzieć parę słów do słuchu za
to, że jej nie obudził przed wyjazdem.
Prędko podniosła słuchawkę i jeszcze prędzej wybrała numer.
Musiała się spieszyć, żeby nie zmienić zdania. Chwilę trwało, nim
recepcjonista połączył ją z pokojem, a potem przebrzmiały trzy dzwonki,
a Rafi nie odebrał telefonu. Imogena już miała się rozłączyć, kiedy w
końcu odezwał się w słuchawce jego głos:
- Halo?
- Cześć - powiedziała sztucznie radosnym głosem. - Jak ci minął
dzień?
- Nie całkiem miło, ale za to owocnie.
- To dobrze. Tęsknię za tobą. - O rany! Czyżby naprawdę to
powiedziała? - Ali nie jest ani w połowie taki marudny jak ty - wybrnęła.
- Co to za atrakcja nie wściekać się na instruktora.
- Uprzedziłem go, że jesteś uparta. Tylko proszę, nie wyrzucaj Alego
z roboty przed moim powrotem.
- Co ty, przecież muszę trenować. Rozmawiałam z twoim bratem.
Dodzwonił się do ciebie?
- Tak, nawet się spotkaliśmy. A jak tam twoje poparzenia?
- Już lepiej.
- Patrzyłaś dzisiaj w lustro?
- Pokrywa całą ścianę, więc trudno go nie zauważyć.
- A wczoraj patrzyłaś?
- Chyba nigdy tego nie zapomnę - mruknęła, czując, jak robi jej się
gorÄ…co.
- Cieszę się. Ale to był tylko wstęp. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to
zobaczymy siÄ™ za dwa dni. Dobranoc, Genie.
Nim ochłonęła na tyle, żeby mu życzyć dobrej nocy, Rafi się
rozłączył. Położyła się na brzuchu i wtuliła twarz w poduszkę, żeby
stłumić krzyk.
anula & polgara
ous
l
anda
sc
Nie rozumiała, jak to możliwe, że Rafi Szakir podniecił ją wyłącznie
brzmieniem głosu, i to na odległość. Miała nadzieję, że doczeka jego
powrotu i tego wszystkiego, co jej obiecywał. Ale zanim to nastąpi, sama
przygotowała mu nie lada niespodziankę. Przy pomocy Alego udowodni
Rafiemu, że już całkiem niezle potrafi jezdzić konno.
Rafi kazał szoferowi zawiezć się prosto do stajni. Zwykle najpierw
wstępował do domu i przebierał się w ubranie robocze, ale tym razem
nie chciał tracić ani minuty, zwłaszcza że już z daleka wypatrzył Genie
ćwiczącą na padoku. Wyglądała wspaniale w siodle ze złotymi puklami
włosów okalającymi twarz i z wysoko uniesioną głową.
- Możesz zaczynać - powiedział stojący na środku padoku Ali.
Genie ruszyła i szybko przeszła w kłus. Rafi oniemiał. A potem
otworzył furtkę i jak pocisk wpadł na padok.
- Ja się tym zajmę - powiedział do Alego, którego zmroził lodowaty
ton głosu szejka.
- Jak Wasza Wysokość sobie życzy. - Ali się ukłonił i wyszedł za
ogrodzenie.
Genie popatrzyła na niego zdumiona i dopiero wtedy dostrzegła
Rafiego.
- Wróciłeś! - Uśmiechnęła się do niego. - No to tylko popatrz.
Siedziała w siodle prościutko i ze swobodą, jakiej Rafi się po niej nie
spodziewał, płynnie, w rym kroków Maurice'a, anglezowała w kłusie.
Zaskoczyła go. Pewnie dlatego gniew, który starał się trzymać na wodzy
przez całe dwa lata, wybuchnął z nową siłą.
To on powinien był ją nauczyć, jak się kłusuje, a tymczasem nawet go
przy tym nie było. Przemknęła mu nawet przez głowę idiotyczna myśl,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]