[ Pobierz całość w formacie PDF ]

-Słyszałem, że Courtney przyjechała z Nowego Jorku
- powiedział Scott.
Jack spojrzał na przyjaciela.
Tak, kilka tygodni temu.
Zamierza zostać w Eastwick?
Nie wiem. - Tak samo jak Jack, Scott uwielbiał kobiety,
ale unikał trwałych związków. Mimo że był jednym z
najbardziej rozchwytywanych kawalerów w mieście,
żadnej kobiecie nie udało się go usidlić. W dzieciństwie
nie znosił młodszych sióstr Jacka. Widocznie teraz było
inaczej. - A czemu pytasz?
S
R
-Bez powodu - odpowiedział Scott, odwracając wzrok.
Jack ponownie spojrzał na zegarek.
-Masz obrączki? - zapytał Scotta.
Scott sięgnął do kieszeni marynarki.
Tak. - Spojrzał na przyjaciela uważniej. - Nigdy nie wi-
działem cię tak zdenerwowanego. Jesteś pewien, że do-
brze robisz? -
Tak, jestem pewien. - Jack wiedział, że robi to, co w tej
sytuacji będzie dla wszystkich najlepsze. Tylko że musi
się jeszcze zjawić panna młoda.
Kiedy zaczęto grać marsza weselnego, nagle się od-
wrócił. Pod girlandą kwiatów stała jego siostra, Court
ney. Ubrana w pomarańczową sukienkę trzymała bukiet
pomarańczowych róż. Uśmiechając się, ruszyła w stronę
ołtarza. Gdy była w połowie drogi, pod girlandą ukazała
się Elizabeth. Lily nie miała swojej druhny i Courtney
zaoferowała jej pomoc. Lily, nie chcąc widocznie pomi
jać drugiej siostry Jacka, poprosiła, żeby jej druhnami
były obydwie. Było widać, że ta prośba sprawiła zarów-
no im, jak i matce wiele radości. Jack także był z tego
zadowolony, bo Lily mogła już w dniu ślubu czuć się jak
członek rodziny.
Podekscytowany i niespokojny ponownie skierował
wzrok pod girlandę. Teraz, myślał, czekając z napięciem,
Ale kilka sekund minęło, a Lily się nie pokazywała. Or-
kiestra znowu zagrała pierwsze takty marsza. Lily nie
było.
Jack zamarł. Przyszło mu na myśl, że jego złe prze-
S
R
czucia były słuszne. Za bardzo na nią naciskał i, tak jak
się obawiał, nie zdecydowała się na ślub. Druga myśl by-
ła taka, że coś jej się stało. Może poślizgnęła się na pod-
łodze w domu. Albo zasłabła. Zrobił ruch, jakby chciał
pójść w stronę domu, ale Scott powstrzymał go.
-Stój - szepnął, ruchem głowy wskazując na Felicity,
która właśnie wychodziła, dając im znak, żeby chwilkę
zaczekali. Jack słyszał, jak goście zaczynają szeptać. Do
strzegł też niepokój na twarzy matki. Cholera. Powinni
byli jak najszybciej pobrać się potajemnie. Lily nie mia
łaby czasu zmienić zdania.
A jeśli tak się stało? Co wtedy?
Nakłoni ją do tego małżeństwa. Spoglądając na zegarek,
postanowił dać Felicity pięć minut. Potem po nią pójdzie.
-Spokojnie - mówił Scott. - Pewnie złamała paznokieć
albo poszło jej oczko w rajstopach. Wiesz, jakie są
kobiety, jeśli chodzi o takie rzeczy.
Wiedział, jakie są kobiety. Ale Lily była inna niż wszyst-
kie, które znał dotychczas. Takie rzeczy nie miały dla
niej znaczenia. Wiedział to już w tamtą balową noc. Dla-
tego nieustannie o niej myślał.
To prawda, zaproponował jej małżeństwo, ponieważ była
w ciąży, ale jeśli miał być zupełnie szczery, ten pomysł
niesłychanie przypadł mu do gustu. Wtedy na balu zaszło
między nimi coś niezwykłego i to coś nie zniknęło po
kilku miesiącach rozłąki. Nie zamierzał utracić
jej ponownie.
S
R
Nie może tego zrobić. Lily stała przed lustrem w olbrzy-
miej garderobie Cartwrightów. Patrzyła na wytworną
kobietę w lustrze. Suknia, subtelny makijaż, francuski
kok - wszystko to sprawiało, że wyglądała pięknie. Zdo-
biła ją wyszukana biżuteria: diamentowe kolczyki i kolia
- prezent ślubny od Jacka. W ręku trzymała ślubny bu-
kiet, złożony z białych róż i lilii. Bez wątpienia wygląda-
ła jak prawdziwa panna młoda.
Jednak nie była prawdziwą panną młodą. Tylko ją uda-
wała.
Zgodziła się na propozycję Jacka, bo wydawało jej się że
to będzie najlepsze dla dziecka. Nie musiał jej przeko-
nywać, jak trudne byłoby dla niego życie bez prawdziwej
rodziny. Ale teraz, gdy już miała to zrobić, po prostu nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl