[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pieczeni, przyrządzonej przez moją Millie - takie coś na pewno posłuży chłopakowi.
- Dziękuję panu - powiedziała.
Gray zobaczył, że Jack spogląda w ślad za szynkarzem.
- O co chodzi?
- Nigdy dotąd nie widziałam takiego człowieka. Zachowuje się, jakby nas znał. I co miał
na myśli, mówiąc, że pieczona wieprzowina pomoże mi zmężnieć? Mam doskonałą postawę.
- Chyba nie powinniśmy zbytnio zagłębiać się w ten temat. Ciotki nie byłyby z tego
zadowolone. Prawdę mówiąc, wcale nie jestem pewny, czy one zrozumiałyby, o co chodziło
karczmarzowi, więc lepiej po prostu o tym zapomnij. Wołałabyś, abym powiedział naszemu
gospodarzowi, że jestem baronem i że powinien mi czapkować, zginając ten wielki brzuch, a
potem zedrzeć ze mnie dwa razy tyle, co z innych klientów?
Roześmiała się.
- O, nie, jestem pewna, że nie zdołałby utrzymać równowagi, gdyby spróbował się
pochylić. O jej, a mamy dosyć pieniędzy, żeby zapłacić za jedzenie?
- Jeżeli nie zjesz zbyt wiele, powinno wystarczyć.
- To dobrze - jest pan zbyt brudny i wymięty, by móc uchodzić za barona.
27
Zachichotała, osłaniając usta białą dłonią o długich, smukłych palcach. Gray spostrzegł,
że jakiś mężczyzna, sączący piwo w kącie, podniósł wzrok i zaczął rozglądać się za zródłem
tego miłego dzwięku.
- Cicho bądz - powiedział, pochylając się ku niej. -Chłopcy nie chichoczą. A już z
pewnością nie osłaniają przy tym ust dłonią i nie strzelają oczami. Spuść głowę i milcz.
To i tak na nic, pomyślał. Każdemu mężczyznie, wartemu tego miana, wystarczy jedno
spojrzenie, aby rozpoznać w niej kobietę.
Szynkarz przyniósł półmisek pieczonych kurcząt, pojedynczy kawał pieczonej
wieprzowiny dla młodego kogucika, cały, jeszcze ciepły, bochen chleba i dwa wielkie kufle
piwa ale. Jack rzuciła się na kurczaka, zanim mężczyzna zdążył odsunąć się od stołu.
- O, Boże, to najlepsze kurczę, jakie kiedykolwiek jadłam - westchnęła, upuszczając
kość z piersi na talerz. - Prawdę mówiąc, nie zdawałam sobie sprawy, że kurczęta mogą
smakować tak wybornie. Czy to grube coś, co wygląda jak skóra, to pieczona wieprzowina?
Nigdy dotąd nie widziałam niczego podobnego. - Delikatnie przeniosła potrawę ze swego
talerza na talerz barona. - Jeśli musiałabym to zjeść, aby zmężnieć, to chyba zaryzykuję i dam
sobie spokój.
Uśmiechnął się, wziął do ręki widelec i pokroił mięso na kawałki.
- Właśnie uświadomiłem sobie, że byłem gotów wbić zęby w nogę tego stołu -
powiedział, zabierając się do kurczaka. Zobaczył, że Jack pociąga długi łyk piwa, a potem
ociera usta szerokim ruchem dłoni. Roześmiał się. To było zabawne.
- Gdybyś nie była tak cholernie ładna, mógłbym pomyśleć, że jesteś chłopcem. To
otarcie ust świetnie ci wyszło.
- Widziałam, jak Remie to zrobił, po tym jak całował pokojówkę, a Quincy o mało go nie
przyłapał. Pomyślałam, że jeśli zrobię to samo, wydam się bardziej wiarygodna jako kogucik.
- Lepiej nie pij już więcej piwa. Jest mocne, a ty i tak zdążyłaś pochłonąć prawie cały
kufel. A to co znowu, zezujesz z przepicia?
- Oczywiście, że nie.
To prawda, trochę wirowało jej w głowie i czuła się tak, jakby zaraz miała paść plackiem
prosto na nierówne płytki podłogi. Odzyskała jednak siły, gdy zobaczyła, że została jeszcze
piętka chleba. Złapała ją, nim jej towarzysz zdążył zrobić to pierwszy.
Gray wyprostował się na krześle i skrzyżował ręce na brzuchu.
- To było wspaniałe. I co, najadłaś się w końcu? Pora wracać do Londynu. Być może po
drodze okażesz się tak uprzejma i powiesz mi, kim jesteś i dlaczego zostałaś lokajem Jackiem,
to znaczy, chciałem powiedzieć, Niesfornym Jackiem. A potem, jeśli nadal będziesz w nastroju
do rozmowy, może mi wyjaśnisz, dlaczego uznałaś, że musisz ukraść Durbana i wrócić na nim
do Folkstone.
Siedziała nieporuszona, zupełnie jak ten mężczyzna o trzy stoły dalej, który wpatrywał
się w nią z przechyloną na bok głową.
- Jeśli mi nie powiesz, dam ciotkom do zrozumienia, że gra skończona. A potem każę
Quincy'emu odszukać sir Henry'ego Wallace-Stanforda.
- O, nie - powiedziała. - Proszę, nie rób tego, Gray. Wiem, że tego nie zrobisz.
A potem mrugnęła do niego, przechyliła głowę na bok, otwarła usta, zamknęła je i padła
twarzą prosto w talerz, uderzając nosem w kość z udka kurczaka.
Gray podniósł wzrok i spojrzał na poczerniałe od dymu belki sufitu.
- Dlaczego ja? - rzucił ot tak, w przestrzeń.
28
Nie była pijana. Była chora, a on przerażony jak diabli - i wściekły. Zrobił dla niej
wszystko, co możliwe, nawet nakarmił do syta, a ona miała czelność zachorować. Jej ciało
płonęło gorączką, bezwładne niczym bryczesy, które leżały przewieszone przez poręcz
krzesła, starszego zapewne niż jego cioteczne babki.
Gray spostrzegł, że niski mężczyzna, pochylony nad łóżkiem, prostuje się. Nazywał się
Hyde i był lekarzem. Nie wyższy niż Jack i zupełnie łysy, był jednak czysty, co dobrze o nim
świadczyło. Grayowi ulżyło, kiedy Harbottle, właściciel gospody, przyprowadził go do stolika.
- Milordzie - powiedział doktor Hyde, który umiał rozpoznać szlachcica, kiedy się na
niego natknął, jako że sam był drugim synem baroneta. - Dziewczyna -tak, wiem, że to
dziewczyna, mimo tego śmiesznego przebrania -jest naprawdę chora, co zresztą widać.
Zorientował się, że Gray zamierza coś powiedzieć, więc podniósł małą, wąską, bardzo
czystą dłoń i oznajmił:
- Nie, nie potrzebuję wiedzieć o was nic więcej. Ona ma gorączkę. To oczywiste, że
musiała ucierpieć od żywiołów. W nocy okropnie padało.
- Byliśmy w drodze do Londynu.
- Jeśli chce pan, aby przeżyła, to nigdzie pan nie pojedzie - powiedział lekarz. Położył
dłoń na czole dziewczyny, a potem wsunął rękę pod przykrycie, umieścił ją na piersi chorej i
przez dobrą minutę trwał nieruchomo, zamknąwszy oczy. W końcu spojrzał na barona i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]