[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wystarczająco dużo przeciwciał na zbadanie DNA i krwi.
- Mieliście jakiś podejrzanych?
- Tylko jednego - odparł Jake. - Twojego Christiana Steele a.
- Dlaczego jego?
- Z oczywistych powodów. Był jej chłopakiem. Zniknęła idąc na spotkanie z nim.
%7ładnych konkretów, nic obciążającego. Zbadanie DNA nasienia na majtkach oczyściło go z
podejrzeń. - Jake otworzył małą lodówkę stojącą pod ścianą. - Napijesz się coli?
- Nie, dziękuję.
Jake otworzył puszkę.
- Resztę pewnie znasz z gazet - ciągnął. - Na przyjęciu w swoim akademiku Kathy
wypija parę drinków, nic wielkiego, o dziesiątej wieczorem wychodzi spotkać się z
Christianem i znika. Koniec historii. Nieco ją uzupełnię.
Myron pochylił się do przodu. Jake łyknął coli i otarł usta przedramieniem grubym jak
konar dębu.
- Według kilku koleżanek z korporacji, Kathy była rozkojarzona. Nieswoja. Wiemy
też, że na kilka minut przed wyjściem z akademika odebrała telefon. Koleżance z pokoju
powiedziała, że od Christiana i że idzie się z nim spotkać. Christian zaprzecza, że do niej
dzwonił. Nie mogliśmy tego zweryfikować, bo telefonowano z terenu kampusu. Nancy
twierdzi, że Kathy miała napięty głos, jakim nigdy nie rozmawiała ze swoim ukochanym,
panem Nie Używam Brzydkich Wyrazów. Odłożyła słuchawkę, zeszły na dół i zanim
przepadła, zrobiła sobie słynną ostatnią fotografię.
Jake otworzył szufladę i podał Myronowi zdjęcie, które ten widział niezliczoną ilość
razy. Pokazywane z chorobliwą fascynacją przez wszystkie krajowe media, przedstawiało
dwanaście członkiń korporacji. Szyję stojącej jako druga od lewej, ubranej w niebieski
sweterek i spódnicę, zdobiły perły. Kathy wyglądała jak uczennica prywatnego liceum.
Według koleżanek, wyszła z akademika tuż po zrobieniu zdjęcia i więcej nie wróciła.
- Potem widziała ją już tylko jedna osoba - ciągnął Jake.
- Kto?
- Trener drużyny futbolowej, Tony Gardola. Dziwne, ale kwadrans po dziesiątej
zobaczył, jak Kathy wchodzi do szatni dla graczy. O tej porze szatnia jest z zasady pusta.
Tony znalazł się tam tylko dlatego, że czegoś zapomniał. Spytał Kathy, co tu robi, i usłyszał,
że umówiła się z Christianem. Ta dzisiejsza młodzież, pomyślał. Czyżby podniecały ich
randki w męskiej szatni? Uznał, że lepiej nie zadawać zbyt wielu pytań. W tym miejscu ślad
po Kathy się urywa. O jedenastej widziano kogoś podobnego do niej na zachodnim krańcu
kampusu - blondynkę w niebieskim sweterku i spódnicy - ale było za ciemno, by mieć
pewność, że to ona. Zwiadek przyznał, że pewnie by jej nie zauważył, gdyby nie to, że się
śpieszyła. Nie biegła, ale bardzo szybko szła.
- W którym miejscu na zachodnim krańcu?
Wciąż uważnie przyglądając się twarzy Myrona, jakby kryła w sobie jakąś poszlakę,
Jake otworzył akta i wyjął plan.
- Tu, przed Budynkiem Milikena - powiedział.
- Co się tam mieści?
- Wydział matematyki. Zamykany na klucz o dziewiątej. Zwiadek twierdzi, że
blondynka szła na zachód.
Myron przesunął oczami po planie i zatrzymał wzrok na czterech budynkach
oznaczonych DOMY PERSONELU. Pamiętał to miejsce.
Właśnie tam mieszkał dziekan Gordon.
- O co chodzi? - spytał Jake.
- O nic.
- Chrzanisz, Bolitar. Coś zobaczyłeś.
- Nic.
Jake nastroszył brwi.
- Dobra - powiedział. - Chcesz dalej tak pogrywać? To spadaj. Mam jeszcze asa w
rękawie, ale go nie wyciągnę.
Myron był na to przygotowany. Musiał coś dać Jake owi Courterowi. Nie miał nic
przeciwko temu, pod warunkiem, że na tym skorzysta.
- Wydaje mi się - zaczął wolno - że Kathy szła w stronę domu dziekana.
- No i?
Myron nie odpowiedział.
- Pracowała dla niego - rzekł Jake.
Myron skinął głową.
- Co Å‚Ä…czy jedno z drugim?
- Pewnie całkiem niewinny związek. Możesz go o to spytać. Jesteś taki skrupulatny.
- Twierdzisz&
- Nic nie twierdzę. To zwykłe spostrzeżenie.
Jake znów mu się przyjrzał. Myron odpowiedział spokojnym spojrzeniem. Było mało
prawdopodobne, by wizyta Jake a Courtera złamała dziekana Gordona, ale powinna go nie
zmiękczyć.
- Co z tym asem w rękawie?
Jake zawahał się.
- Kathy Culver odziedziczyła po babce pieniądze - odparł.
- Dwadzieścia pięć tysięcy - potwierdził Myron. - Tyle samo co dwoje pozostałych
wnuków. Są złożone na rachunku powierniczym.
- Niezupełnie. - Jake wstał i podciągnął spodnie. - Wiesz, co wskazuje, że Kathy
uciekła?
Myron skinął głową.
- W dniu, w którym zniknęła, odwiedziła bank i wyczyściła swoje spadkowe konto co
do centa.
20
Wyruszając w drogę powrotną do Nowego Jorku, Myron włączył radio. Nadawano
właśnie klasyczny przebój Wham Careless Whisper. George Michael lamentował, że już w
życiu nie zatańczy, bo w grzesznych nogach nie ma rytmu . Głębokie, ale głębokie! -
pomyślał Myron i z telefonu w samochodzie zadzwonił do Esperanzy.
- Co słychać? - spytał.
- Wracasz do biura?
- Właśnie jadę.
- Nigdzie siÄ™ nie zatrzymuj.
- Dlaczego?
- Czeka na ciebie niespodziewany klient.
- Kto?
- Chaz Landreaux.
- Miał się ukryć w Waszyngtonie.
- Ale jest tutaj i wygląda jak siedem nieszczęść.
- Każ mu zaczekać. Jadę.
- Sprawa jest taka - zaczął Chaz. - Chcę anulować kontrakt.
Krążył po biurze nerwowo jak młody ojciec oczekujący potomka i faktycznie
wyglądał żałośnie. Buńczuczny uśmiech zniknął, a dumny krok przypominał człapanie. Co
chwila oblizywał usta, strzelał oczami, zwierał i rozwierał palce.
- Może zaczniesz od początku - zaproponował Myron.
- Nie ma żadnego początku! - odparował Chaz. - Chcę odejść. Zatrzymasz mnie?
- Co się stało?
- Nic się nie stało. Zmieniłem zdanie, i tyle. Chcę się związać z TruPro O Connora. To
duża firma. Miły z ciebie gość, Myron, ale brak ci ich koneksji.
- Uhm.
Chaz zamilkł, ale nie przestał chodzić.
- Oddasz mi kontrakt? - spytał.
- Jak do ciebie dotarli?
- O czym ty gadasz, człowieku? De razy trzeba ci powtarzać? Nie chcę być u ciebie,
rozumiesz? - Chaz był zdenerwowany i się chwiał. - Chcę być u TruPro.
- To nie takie proste.
- Zatrzymasz mnie?
- Oni na tym nie poprzestaną, Chaz. Nie rozumiesz tego. Daj sobie pomóc.
Chaz znieruchomiał.
- Pomóc? Chcesz mi pomóc? No, to zwróć mi kontrakt. Nie udawaj, że ci na mnie
zależy. Chcesz tylko swoją działkę.
- NaprawdÄ™ w to wierzysz?
Chaz potrząsnął głową.
- Nie rozumiesz, człowieku. Nie chcę być u ciebie. Chcę być u TruPro.
- Rozumiem i powtarzam: to nie takie proste. Trzymają cię za jaja. Myślisz, że
popuszczą, kiedy spełnisz ich żądania? Mylisz się. Jeśli nawet popuszczą, to nie na zawsze.
Bo ilekroć zajdzie potrzeba, wsadzą ci łapę do rozporka i zacisną. I tak będzie stale, Chaz. Aż
wycisnÄ… z ciebie wszystko, co siÄ™ da.
- Gówno wiesz, człowieku. Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć. - Chaz podszedł do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]