[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zaczęli się pojawiać dobrzy samarytanie, którzy oferowali
różnoraką pomoc: butelki z wodą, chusteczki higieniczne, a
nawet kilka nasączonych alkoholem z czyjejś apteczki, którymi
mogłam oczyścić rany i wytrzeć krew, by sprawdzić, jak
bardzo są poważne, opatrunki lodowe, plastry i gazę, telefony
komórkowe i słowa współczucia. Rannych z niewielkimi
obrażeniami było siedmioro, w tym ja, ale kobieta prowadząca
samochód, który się wbił się w moje auto, była tak poważnie
ranna, że nie próbowali jej wydostać z auta. Usłyszałam głos
Wyatta, spokojny i autorytatywny, ale nie mogłam rozróżnić
słów.
Zaczęło do mnie docierać, co się stało, i chwyciły mnie
dreszcze. Powoli usiadłam i popatrzyłam na otaczający mnie
chaos, zakrwawionych ludzi obok mnie na trawniku i zachciało
mi się płakać. Więc ja do tego doprowadziłam? Wiedziałam, że
to był wypadek, ale i tak... ja go spowodowałam. Mój
samochód. Ja. Zżerało mnie poczucie winy. Samochód
213
utrzymywałam w dobrym stanie, ale może przeoczyłam jakąś
poważną usterkę? Nie zwróciłam uwagi na ostrzegawcze znaki,
że hamulce mogą zawieść?
W oddali zawyły syreny i uświadomiłam sobie, że minęło
zaledwie parę minut. Czas wlókł się tak powoli, że miałam
wrażenie, iż leżałam na trawie przynajmniej pół godziny.
Zamknęłam oczy i zaczęłam się żarliwie modlić, by kobieta,
która na mnie wjechała, wyszła z tego. Było mi słabo i trochę
kręciło się w głowie, więc znowu się położyłam i spojrzałam w
błękitne niebo.
Nagle jak przy deja vu uświadomiłam sobie, że ta scena
przypomina tamto niedzielne popołudnie, z tym że wtedy
leżałam na ciepłym asfalcie parkingu, a nie na pachnącej
trawie. Ale syreny wyły, a policjanci kręcili się dookoła tak
samo jak teraz. Może minęło więcej czasu, niż mi się
wydawało? Kiedy ci policjanci zdążyli tu dotrzeć?
Sanitariusz przyklęknął koło mnie na jedno kolano. Nie
znałam go. Chciałam Keishy, która dała mi figi.
- Zobaczmy, co tu mamy - powiedział, sięgając do mojej
lewej ręki. Pewnie pomyślał, że pod tym bandażem znajduje
się świeża rana.
- Nic mi nie jest - odparłam. - To szwy po drobnym
zabiegu.
- A skąd się wzięło tyle krwi? - Sprawdził mi puls, a potem
zaświecił w oczy maleńką latarką.
- Z mojego nosa. Poduszka powietrzna rozkwasiła mi nos.
- Mogło się skończyć o wiele gorzej. Dzięki Bogu za
poduszki powietrzne. Czy miała pani zapięte pasy
bezpieczeństwa?
Kiwnęłam głową, a wtedy sprawdził, czy pasy nie
wyrządziły mi jakiejś krzywdy, po czym założył mi na rękę
opaskę ciśnieniomierza. I wiecie co? Miałam podwyższone
ciśnienie. Nie odniosłam żadnych poważnych obrażeń, więc
podszedł do innego poszkodowanego.
214
Podczas gdy sanitariusze próbowali ustabilizować stan
kobiety w samochodzie, Wyatt wrócił i ukucnął koło mnie.
- Co się stało? - spytał cicho. - Jechałem tuż za tobą i nie
zauważyłam nic niezwykłego, ale nagle wpadłaś w poślizg. -
Nadal był blady i posępny, ale słońce znowu świeciło mi w
oczy, więc mogłam się mylić.
- Wcisnęłam hamulec, żeby się zatrzymać przed znakiem
stopu, ale pedał opadł na podłogę. Nic się nie działo, więc
szarpnęłam hamulec ręczny i wtedy wpadłam w poślizg.
Spojrzał na mój samochód, który stał na przeciwległym
pasie, dwoma przednimi kołami na krawężniku. Podążyłam za
wzrokiem Wyatta, przez chwilę patrzyłam na wrak i
zadrżałam. Siła uderzenia była tak wielka, że rama wygięła się
w literę U, a karoseria od strony pasażera właściwie przestała
istnieć. Nic dziwnego, że przednia szyba wypadła. Gdyby nie
pas bezpieczeństwa, pewnie sama bym poleciała głową do
przodu.
- Czy ostatnio miałaś jakieś problemy z hamulcami?
Pokręciłam głową.
- %7ładnych. Regularnie oddaję samochód do przeglądu.
- Policjant, który odstawiał go pod twój dom, nie zgłosił
żadnych problemów Musisz pojechać do szpitala na badanie...
- Nic mi nie jest. Poważnie. Ja tylko dostałam poduszką
powietrznÄ… w twarz.
Lekko pogłaskał mnie kciukiem po policzku.
- No dobrze. Zadzwonić do twojej matki, żeby po ciebie
przyjechała? Wolałbym cię nie zostawiać samej na najbliższe
parÄ™ godzin.
- Kiedy usuną stąd samochody Nie chcę, żeby zobaczyła
moje auto, potem śniłyby jej się koszmary. Na pewno
powinnam ci podać mój numer ubezpieczenia i numer
rejestracyjny - powiedziałam ze smutkiem, wciąż gapiąc się na
kupę zmiażdżonego metalu. - Są w schowku, jeśli uda ci się go
odnalezć. Leży tam też moja torebka.
215
Dotknął mojego ramienia, po czym wstał i przeszedł przez
dwa pasy ruchu do mojego samochodu. Zajrzał przez okno,
okrążył go, a potem zrobił coś dziwnego: położył się na
plecach na asfalcie i wsunął głowę i ramiona pod samochód tuż
za przednimi kołami. Skrzywiłam się na myśl o odłamkach
szkła, którymi pewnie usłana była ziemia. Miałam nadzieję, że
Wyatt się nie pokaleczy. Czego tam szukał?
Wysunął się spod samochodu, ale nie wrócił do mnie.
Podszedł natomiast do jednego z umundurowanych
policjantów i coś do niego powiedział, a wtedy policjant
również zajrzał pod mój samochód. Zobaczyłam, że Wyatt
znowu rozmawia przez komórkę.
Nadciągnął mały konwój platform, które miały zabrać
uszkodzone wozy Przyjechała również karetka pogotowia i
sanitariusze zaczęli delikatnie wydostawać ranną kobietę z
auta. Jedna z sanitariuszek podłączyła ją do kroplówki. Kobieta
miała całą twarz we krwi, jej głowę unieruchomiono w
kołnierzu ortopedycznym. Szeptem odmówiłam jeszcze jedną
modlitwÄ™.
Na ulicy ustawiono barykady z drewnianych kozłów, a
policjanci zaczęli kierować samochody na objazd. Platformy
stanęły na miejscu, ale nie załadowano na nie ani jednego
wraku. Na miejsce wypadku trawnikiem między pasami
przyjechało więcej wozów policyjnych. Te były
nieoznakowane i ku swojemu zaskoczeniu dostrzegłam w nich
swoich kumpli: MacInnesa i Forestera. Co oni robili na miejscu
wypadku?
Zaczęli rozmawiać z Wyattem i policjantem, który przed
chwilą leżał pod moim samochodem. MacInnes położył się na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl