[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zgadza się. Powiedział to wprost. Widać było, że ma pietra.
- Ale czemu mielibyśmy zakończyć Epica? - zapytał D.E. - Jesteśmy bogaci i silni. -
Roześmiał się głośno, zdając sobie sprawę, że jego pytanie wynika z egoizmu. Ale tak czy
inaczej, czekał na odpowiedz.
- Ponieważ Epic nie jest rzeczywistością. Każdy spędza w nim pół życia, gdy tymczasem
realny świat się wali. Najwyższa pora się obudzić. - Injeborg poderwała się na nogi. - Erik
dobrze kombinuje. Centralne Biuro Alokacji przestanie nas gnębić, tak samo jak te wszystkie
komitety.
- Podoba mi się pomysł zakończenia gry - rzekł Anonimus. - Jeżeli naprawdę takie będą
skutki. Ale kto obejmie rządy? Ja? Ze swoją armią zesłańców? Mam szturmować Mikelgard?
- Daj spokój, nie strasz ludzi. Kiedy tak mówisz, wolałabym się trzymać od ciebie z daleka.-
Sigrid odwróciła się, zniesmaczona.
Anonimus tylko wzruszył ramionami.
- Nie. Wykorzystamy interfejs gry, żeby opracować plan dotyczący świata. Plan, który
zatwierdzi większość ludzi. - Injeborg mówiła z pasją, wybiegając myślami w przyszłość. -
Odbędą się spotkania przedstawicieli różnych gałęzi przemysłu i rolnictwa, specjaliści z wielu
dziedzin zbudują nowy system. Wsie i miasta wybiorą swoich reprezentantów, żeby wspomóc
ten proces. Czeka nas dużo pracy, ale będzie to prawdziwa praca i wspólny cel, a nie
bezużyteczne walki w Epicu.
- Właśnie tak sobie to wyobrażam. - Erik uśmiechnął się z podziwem.
- Brzmi niezle - dodał Bjorn.
- Popieram. - Harald uniósł rękę.
Sigrid poszła za jego przykładem, a zaraz po niej Anonimus. Pozostał tylko D.E.
- Pewnie, czemu nie? - Wahał się tylko przez moment. - W każdym razie został miesiąc do
bitwy na arenie. Byłoby głupio zrobić taki kawał drogi i nie odnalezć skarbu. No więc gdzie on
jest?
Erik nagle poczuł, że znajduje się w ognisku uwagi.
- Też o tym myślałem. Wydaje mi się, że jest gdzieś tam, na północ stąd. - Cindella
wskazała palcem. - Mam w głowie mapę, ale tu, w dole, na plaży, trudno zlokalizować punkty
orientacyjne.
- Narysuj je na piasku - nakazała Injeborg. - Może ci jakoś pomogę.
Wobec tego Cindella chwyciła patyk i narysowała dwie długie, przecinające się kreski,
tworzące krzyż. Potem zaznaczyła kilka miejsc na tych kreskach.
- To jest skalna iglica na morzu. To biała skała. To nazywa się chata". To nasz gaj
palmowy. To strumień, a to otwór w klifie.
- Rozumiem. - Injeborg przez chwilę przyglądała się oznaczeniom, po czym spojrzała na
niebo i na morze.
Tuż nad białą pianą fal elegancko szybowała mewa. W pierwszej chwili Erik doświadczył
przedziwnego wrażenia, że ten właśnie ptak był za oknem pomieszczenia, w którym po raz
pierwszy zmaterializowała się Cindella.
- Kha! Kha! - zwróciła się Injeborg do mewy tak wrzaskliwie, że wszyscy się przestraszyli.
Powietrze nabrzmiało magią. Ptak kilka razy mocniej zatrzepotał skrzydłami, dał nurka
między nich i wylądował bez najmniejszych oznak lęku. Z zamkniętymi oczami i płaszczem
odrzuconym na plecy Injeborg uniosła ramiona i wypowiedziała śpiewne zaklęcie. Mewa
prędko wzbiła się w powietrze, lawirując coraz wyżej i wyżej wśród niewidzialnych prądów
powietrza. Przyjaciele nie odzywali się, żeby nie rozpraszać czarodziejki, gdy ptak krążył nad
nimi: wyrazne, szare V" na bezchmurnym błękicie nieba. W końcu się odprężyła.
- Już wiem. To cypel na północ stąd. Chodzcie za mną.
Było już dobrze po południu, kiedy dokopali się do kufra. Bjorn, którego wojownik
odznaczał się praktycznie niewyczerpaną wytrzymałością, kopał najgłębsze i najdłuższe rowy.
To właśnie on przywołał ich do siebie. Przezornie powstrzymał się od krzyku, gdy ujrzał
krawędz drewnianej skrzyni; wolał okopać ją dookoła, aby mieć pewność, że nie będzie to
fałszywy alarm. Kiedy wyciągnęli skarb i zsypali z wieka piaszczystą ziemię, ukazał się kufer
dość obiecujących rozmiarów. Do wytartych, lecz twardych dębowych desek przytwierdzono
nitami grube, mosiężne okucia. Z tyłu na całej długości kufra znajdowały się potężne, mosiężne
zawiasy, a zawartości strzegła mocna kłódka.
Erik czuł radosną niecierpliwość, mimo że nie zależało mu już na pieniądzach. Nie dość, że
było coś niezaprzeczalnie ekscytującego w odkryciu zakopanej skrzyni ze skarbem, to jeszcze
dochodziła satysfakcja z ukończenia misji, którą rozpoczął, kiedy uboga Cindella mogła liczyć
jedynie na swój wygląd i pomysłowość.
- No dobrze, popatrzmy. - D.E. uniósł topór, żeby odrąbać zamek.
- Zaczekaj! - sprzeciwił się Anonimus. - Sprawdzę, czy nie ma pułapek. - Elf wyciągnął
małe etui, w którym znalazł dwa cienkie metalowe narzędzia, podobne do długich igieł. Po
zbadaniu kłódki i zawiasów wyprostował się. - W porządku, nic tu nie ma. Chyba. - Mimo to
cofnął się dwa kroki, gdy D.E. powtórnie uniósł topór.
Erik też odsunął się mimowolnie.
Siła ciosu sprawiła, że wieko kufra odskoczyło, ukazując błyszczące złoto. Nie zobaczyli
nic niepokojÄ…cego.
- Przyjrzyjmy się bliżej. - D.E. przechylił kufer i na piasek kaskadą wysypało się złoto. Stos
monet powiększał się z melodyjnym brzękiem.
Erik roześmiał się na głos. Dwa miesiące temu podeszliby z większym szacunkiem do
takiego znaleziska i ucałowaliby każdego bizanta. W złocie leżały zagrzebane ciekawe
przedmioty, takie jak eliksiry w buteleczkach, pierścienie i misterna srebrna urna, lecz ich uwagę
zaprzątnęła niepozorna szkatułka.
Cindella pochyliła się, odgarnęła monety i podniosła proste pudełko, które mieściło się w
dłoni. Wieczko zamykało się na zwyczajny srebrny haczyk. Nic nie wskazywało na
niezwykłość szkatułki, aczkolwiek na jej obrzeżu biegł napis fines facere mundo, którego
srebrne litery promieniały niezmąconym blaskiem. Zajrzała do środka. Na pluszowej
poduszeczce leżał gruby klucz.
- Tego właśnie szukamy. - Cindella podała D.E. szkatułkę, która kolejno przechodziła z rąk
do rąk, aż obejrzeli ją wszyscy gracze zgromadzeni nad skarbem. W końcu wróciła do Erika.-
Wampir powiedział, co znaczą te słowa: spowodować koniec świata".
- Tylko gdzie jest zamek, do którego pasuje ten klucz? - zapytał Harald.
- Nie wiem. Ale - dodał pośpiesznie Erik - jeśli ktoś wie, to na pewno Svein Rudobrody.
Chce ukończyć Epicusa Ultimę. Chętnie nam pomoże. Tylko... nie mówmy mu, że to może być
finał gry. On myśli, że po ukończeniu Epicusa Ultimy dostanie jakąś wielką nagrodę.
Anonimus pokręcił głową.
- Zaczyna się robić nieciekawie.
- A co, wolałbyś plan B? - Erik uśmiechnął się. - To jak, mam go tu ściągnąć?
- No idz. - Ciemny elf westchnÄ…Å‚.
Okazało się, że Svein odłączył się nad dość odległą zatoczką, więc przybył dopiero po
dwóch godzinach, kiedy słońce chyliło się ku zachodowi. Chociaż widnokrąg robił się
czerwony, niebo nad nimi nadal było jasne i pozostało jeszcze trochę czasu do zmroku. Pomimo
to Erik chciał zakończyć tę sprawę najszybciej jak to możliwe. Wyciągnął szkatułkę i pokazał ją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]