[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szeron szarej maści, na którego Matson spoglądał łakomym wzro
- Jest teraz z Bogiem...
kiem przez całe lato. Ten piękny dwulatek należał do farmera z do
- Przynajmniej przestała cierpieć...
liny i był bardzo drogi, ale Libby kupiła go za pieniądze przeznaczo
- Odnalazła wieczny spokój...
ne na dalszą naukę w szkole pielęgniarskiej i poleciła, by przywie
Słowa te brzmiały jednak w uszach dziewczyny pusto i banal
ziono konia do domu Bretta na Sosnowe Wzgórze.
nie.
Gdy farmer odjechał, Libby, czekając niecierpliwie na powrót
W czasie pogrzebu, którym zajął się Brett, Libby z udręką
Bretta, wsiadła na oklep na konia i zrobiła rundę wokół niewiel
w duszy patrzyła na ojca, z niezachwianą wiarą modlącego się
kiego paddocku. Wyobrażała sobie, jak Brett ucieszy się z tego
nad grobem żony, z którą przeżył dwadzieścia osiem lat.
prezentu.
- Wiem, że jest ci ciężko, ale staraj się o tym nie myśleć
- Wszystko będzie dobrze, nic się nie bój, mały - rzekła,
- powiedział do niej Brett na drugi dzień po pogrzebie.
poklepując konia po szyi, gdy usłyszała warkot jadącej pod górę
Libby miała oczy zaczerwienione i opuchnięte od płaczu. Nie
furgonetki. Perszeron czujnie nastawił spiczaste uszy i grzebnął
mogła zapomnieć ostatniej modlitwy ojca. Nie miała apetytu.
nogą ziemię. - W porządku - uspokajała drżące zwierzę. - Po
Z trudem się uśmiechała.
czekaj, niech on ciÄ™ tylko zobaczy.
- Myślałam, że jestem na to przygotowana.
27 2 GWIAZDKA MIAOZCI
Warkot motoru stawał się coraz głośniejszy.
Koń parsknął, przebierając niespokojnie nogami.
- Trzymaj się, mały.
Furgonetka wynurzyła się spomiędzy drzew i zatrzymała
w pobliżu stajni.
Rozdział piąty
Rozradowana Libby pomachała ręką do wysiadającego z wo
zu Bretta.
- A to co takiego?
Na sąsiednim wybiegu zarżał koń. Perszeron odpowiedział
Libby drżała z zimna. Przenikał ją straszliwy chłód. Suchy,
rżeniem i stanął dęba.
dziwny smak w ustach przyprawiał o mdłości. To był sen... prze
- Libby! -krzyknÄ…Å‚ Brett.
rażający sen... w tym śnie widziała Bretta obejmującego ją, nio
Dziewczyna nie mogła znalezć cugli. Kolanami mocno przy
sÄ…cego gdzieÅ›, ratujÄ…cego z wodnej kipieli.
warta do boków konia, czując, że zaraz spadnie. Spróbowała
Pojękując, uniosła ciężkie powieki i zamrugała oczami pod
uchwycie się grzywy, ale było już za pózno. Kątem oka spo
wpływem światła rzucanego przez palące się na kominku drew
strzegła Bretta, przeskakującego ogrodzenie.
no. Pokój wydał się jej skądś znany, ale jednocześnie obcy.
- Trzymaj siÄ™!
Ciągle powracał obraz zalewającej ją rwącej, lodowatej wody.
Jego rada nie zdała się na nic. Libby widziała, jak gwałtownie
Wstrząsnął nią dreszcz przerażenia.
zbliża się do niej spalona słońcem ziemia, aż w końcu uderzyła
Leżała na kanapie... w całym ciele czuła ból. Z ciemności
w niÄ… ze straszliwym Å‚omotem.
usłyszała trzeszczenie podłogi.
Brett krzyknął głośno i koń uskoczył na bok, odsłaniając nie
- Libby? Dzięki Bogu!
ruchomo leżącą w piachu dziewczynę.
To Brett?"
- O Boże! - szepnął Brett, biegnąc w jej stronę. Kiedy zna
Stanął przed nią, ale myślała, że wciąż śni. Owinięty w stary
lazł się przy niej, padł na kolana i zapytał z przerażeniem:
koc, klęknął przy niej tak, że mogła go dobrze widzieć. Zamru
- Czy nic ci się nie stało?
gała powiekami, ale obraz nie znikał. Zrozumiała, że jest urato
Odetchnął z ulgą, gdy otworzyła oczy. Nic jej nie będzie! Ona
wana. Byli w domku... nie... w obozowej jadalni. Otulono jÄ…
musi być zdrowa!
kocem, a włosy miała mokre.
Jęknęła, gdy wziął ją w ramiona. Całował ją, tulił, nie dostrze
- Jak się czujesz? - Delikatnie pogładził ją po policzku z wy
gając jeszcze ciemnej strużki krwi, sączącej się z jej dżinsów.
razem zatroskania w bursztynowych oczach.
Nie odpowiedziała od razu, zahipnotyzowana jego wzrokiem,
ciepłym dotykiem ręki. Zwilżyła językiem suche wargi. I nagle
przypomniała sobie wszystko: walący się most, wciągający ją
prąd strumienia, wodę zalewającą płuca.
2 7 4 GWIAZDKA MIAOZCI Samotnik z Sosnowego Wzgórza 2 7 5
- O Boże! - szepnęła, drżąc na całym ciele i uświadamiając którym była okryta, zsunął się jej z ramion. Dopiero wtedy za
sobie, że to Brett jakimś cudem odnalazł ją i uratował od śmierci. uważyła, że jest całkiem naga. To niewątpliwie Matson zdjął
- Libby - odezwał się ponownie z czułością w głosie, piesz z niej ubranie, a i sam jest teraz rozebrany. Zrobiło jej się gorąco
czotliwie gładząc ją po twarzy. na myśl, że znowu widział ją nagą. Głupie obiekcje! Przecież
Uśmiechnęła się lekko, ale chwilę potem powróciły bolesne musiał ściągnąć z niej mokre rzeczy, a zresztą i przedtem widy
wspomnienia i jak przez mgłę przypomniała sobie, że przecież wał ją bez ubrania.
już go nie kocha.
Mimo woli zacisnęła palce na kocu.
- Zabierz te ręce! - usiłowała krzyknąć, ale z ust jej wydobył - Słuchaj, Brett, jestem pielęgniarką - powiedziała, z trudem
się tylko chrapliwy szept. Odwróciła od niego twarz, aby nie ulec dobywając głosu. - Pracuję jako pielęgniarka. Wiem, co mi jest.
magicznemu dotykowi jego ciepłych dłoni. A gdy nachylił się ku Nie potrzebuję lekarza. Naprawdę. Dziękuję za wszystko, co dla
niej, spojrzała mu w oczy i powiedziała: - Mówię serio, Brett. mnie zrobiłeś, ale teraz czuję się dobrze.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]