[ Pobierz całość w formacie PDF ]

żeby to się nie powtórzyło. Nie ma co się wypierać, że
ciągnie nas ku sobie. Jesteśmy jednak dorośli i potrafimy
sobie z tym poradzić. - Spojrzał jej w oczy. - Umowa
stoi?
- Umowa stoi - zgodziła się ochoczo i tak bardzo jej
ulżyÅ‚o, że miaÅ‚a ochotÄ™ go uÅ›ciskać, jednak siÄ™ powstrzy­
mała. Zamiast tego radosnym tonem zaproponowała: -
Zaparzę teraz kawę i możemy zaczynać.
- Kawa może poczekać - zdecydował Michael. - Już
i tak straciliśmy za dużo czasu. Masz mi dziś dać porządny
wycisk. A na wypadek gdybyÅ› miaÅ‚a jakiekolwiek wÄ…tpli­
woÅ›ci, to jest wyzwanie i spodziewam siÄ™, że je podej­
miesz.
Kelly skinęła gÅ‚owÄ…. Nie próbowaÅ‚a nawet ukryć rado­
ści, że dostała drugą szansę. Jeśli Michael oczekuje od
niej jedynie drakoÅ„skiego reżimu, przystosuje siÄ™ i posta­
ra zapomnieć o ich pocałunku.
Przynajmniej na razie.
wiczenia, coraz trudniejsze, sprawiały Michaelowi
dotkliwy ból, a pot zraszał mu czoło. Kelly poprosiła go
o dziesięć powtórek, a on zdecydowany był spełnić jej
polecenie. Tacy jak on nigdy się nie poddają. Przez długie
tygodnie i miesiące po wypadku trudno mu było w to
uwierzyć. Tym bardziej że wiadomości, jakimi karmiono
go przez kilka tygodni w San Diego, byÅ‚y wyjÄ…tkowo de­
prymujące. W końcu z rezygnacją przyjął los człowieka
skazanego na wózek.
Jednak już od pierwszego spotkania po tym niezapo­
mnianym pocałunku Kelly nie pozwoliła mu ani przez
sekundę użalać się nad sobą. Na jego utyskiwania, że to
próżny trud, odpowiadaÅ‚a lodowatym spojrzeniem i jesz­
cze wiÄ™kszymi wymaganiami. W koÅ„cu nauczyÅ‚ siÄ™ trzy­
mać język za zębami i bez sprzeciwu robić to, co mu
kazała.
Dwie godziny, jakie spÄ™dzaÅ‚a z nim trzy razy w tygo­
dniu, mijały jak z bicza trząsł. Po jej wyjściu godzinami
nie mógÅ‚ siÄ™ pozbierać, ale nie dopuszczaÅ‚ myÅ›li, że mógÅ‚­
by się poddać.
Kelly wciąż powtarzaÅ‚a mu, że robi zaskakujÄ…ce postÄ™­
py. On sam był innego zdania, ale zachował je dla siebie.
Gdyby ośmielił się bodaj napomknąć, że traci nadzieję,
przestaÅ‚aby z nim ćwiczyć i wyszÅ‚aby, tak jak staÅ‚a, odbie­
rając mu tym samym szansę na normalne życie.
Poza tym, abstrahując od rygorów terapii, lubił z nią
przebywać. Podobał mu się jej upór oraz to, że mu nie
ustÄ™puje. PolubiÅ‚ nawet delikatny zapach jej perfum. Za­
czął znów myśleć, że miło jest mieć koło siebie kobietę.
I to nawet nie tÄ™ jednÄ… jedynÄ…, tylko po prostu kogoÅ›, z kim
można by poflirtować, potańczyć, pójść do łóżka.
Westchnął i nagle uświadomił sobie, że Kelly patrzy na
niego ze zdumieniem.
- Co się stało? - zapytała. - Przerwałeś ćwiczenie
w połowie.
- Przepraszam, zamyśliłem się.
- Czyżby?
- To siÄ™ zdarza - odburknÄ…Å‚.
- Oczywiście, ale ty jesteś zazwyczaj bardzo skupiony.
Michael sięgnął po ręcznik i otarł sobie twarz.
- Ale nie dziÅ›. Chcesz, to podaj mnie za to do sÄ…du.
ZorientowaÅ‚ siÄ™, że sprawiÅ‚ jej przykrość. Szczerze mó­
wiąc, trudno było się dziwić, że jest bliska łez. Zboczył
myślami na zakazane ścieżki, a potem bez powodu jej
dokuczyÅ‚. Jak to możliwe, że potrafiÅ‚ patrzeć w oczy bez­
litosnym terrorystom i nawet nie drgnęła mu powieka,
a jedno spojrzenie szarych oczu Kelly wystarczało, by
poczuł się zagubiony?
- Przepraszam - powiedziaÅ‚, zawstydzony swoim bez­
myślnym zachowaniem.
- ProponujÄ™, żeby skoÅ„czyć na dziÅ› - odparÅ‚a ze spo­
kojem. - Zbyt ciężko pracowałeś przez ostatnie tygodnie.
Przerwa dobrze ci zrobi.
Na szczęście miał dość rozumu, żeby przyznać jej rację.
To prawda, że ćwiczył zbyt forsownie i trochę nadwerężył
mięśnie. Ostatnie, czego mu teraz potrzeba, to nowa kon­
tuzja, która zniweczyÅ‚aby dotychczasowe wyniki rehabili­
tacji. Nie chciał też ryzykować, że jeszcze bardziej obrazi
Kelly.
- Mam pomysł - zaczął w nadziei, że uda mu się ją
udobruchać. - Muszę się dzisiaj z kimś spotkać. Gdybyś
miała trochę czasu, żeby mnie podrzucić, moglibyśmy
wstąpić po drodze na lunch.
Spojrzała na niego z takim zdumieniem, że nie mógł
powstrzymać się od śmiechu.
- Nie bojÄ™ siÄ™ zostać z tobÄ… sam w aucie ani w restau­
racji. Ostatnio zachowywałaś się bardzo przyzwoicie, więc
myślę, że na kilka godzin mogę przestać się pilnować.
- Nie masz pojęcia, jakie to było trudne.
ByÅ‚ absolutnie pewny, że nie żartuje. Doskonale rozu­
miał, co ma na myśli. Mimo uczucia ulgi, że potrafią
przestrzegać narzuconych sobie reguÅ‚ gry, jemu także za­
czynało już doskwierać związane z tym napięcie. Może
wÅ‚aÅ›nie dlatego zaproponowaÅ‚ lunch, uznawszy, że zasÅ‚u­
żyli na nagrodę za dobre sprawowanie.
- Lepiej do tego nie wracać - powiedział. - Zwłaszcza
że dotąd szło nam całkiem niezle.
Na twarzy Kelly odmalowało się rozczarowanie, ale
szybko się opanowała.
- DokÄ…d siÄ™ wybierasz? Musi to być jakieÅ› ważne spot­
kanie, skoro gotów jesteś zaryzykować sam na sam ze mną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl