[ Pobierz całość w formacie PDF ]
to jest, w pamiętniku tego nie znajdzie. Pamiętnik jest tylko przynętą, zachętą do
dalszych wysiłków.
Nagle kątem oka zarejestrowała jakiś ruch; stłumiony krzyk wybiegł jej na
wargi, a serce na moment zamarło. Odruchowo podniosła ręce, żeby się bronić,
ale szybko je opuściła. To tylko Sheba wskoczyła na stolik do kart.
Kim też na chwilę oparła się o stolik. Drugą rękę przyłożyła do serca. Wstyd
jej było, że aż tak się przeraziła. Ale to wskazywało, w jak wielkim żyje napięciu.
ROZDZIAA 11
PIERWSZA POAOWA WRZEZNIA 1994
Laboratorium było gotowe, zaopatrzone we wszystkie potrzebne odczynniki.
Miało ruszyć na początku pierwszego pełnego tygodnia września. Kim się cieszy-
ła. Choć przez cały ten miesiąc nie pracowała i mogła o każdej porze kwitować
niezliczone dostawy, to jednak była bardzo zadowolona, że została zwolniona z te-
go obowiązku. Zastąpiła ją Eleanor Youngman.
Eleanor była pierwszą osobą oficjalnie zatrudnioną w laboratorium. Po zło-
żeniu rezygnacji na Harvardzie prawie dwa tygodnie zajęło jej uporządkowanie
i przekazanie rozpoczętych prac oraz przeprowadzka do Salem.
Jej stosunki z Kim poprawiły się, choć nie radykalnie. Obie odnosiły się do
siebie życzliwie, ale oficjalnie. Kim czuła, że Eleanor żywi do niej niechęć zro-
dzoną z zazdrości. Już przy ich pierwszym spotkaniu intuicja powiedziała jej, że
w atencji Eleanor dla Edwarda kryje się nie wypowiedziana tęsknota za bardziej
osobistą więzią. Była zdumiona, że Edward tego nie dostrzega. Był to dla niej
kolejny powód do zmartwienia, zważywszy na historię erotycznych związków jej
ojca z tak zwanymi asystentkami.
Następnymi współpracownikami, którzy przybyli do laboratorium, były zwie-
rzęta doświadczalne. Przyjechały w środku tygodnia i w środku nocy. Edward
i Eleanor nadzorowali rozładunek nie oznakowanych ciężarówek i rozlokowanie
menażerii w przeznaczonych dla niej klatkach. Kim wolała obserwować to przez
okno. Niewiele widziała, ale była z tego raczej zadowolona. Doświadczenia na
zwierzętach budziły w niej niepokój, choć rozumiała ich konieczność.
Za radą Harrisa i Stevensa Edward przyjął politykę, że im mniej wiadomo
w okolicy o tym, co się dzieje w laboratorium, tym lepiej. Nie życzył sobie żad-
nych pikiet obrońców praw zwierząt. Sprzyjała mu w tym naturalna izolacja ma-
jątku otoczonego gęstym lasem, no i wysokie ogrodzenie.
Pod koniec pierwszego tygodnia września zaczęli zjeżdżać następni badacze.
Z pomocÄ… Edwarda i Eleanor powynajmowali pokoje w prywatnych kwaterach,
których nie brakowało w Salem i jego okolicach. Jeden z punktów kontraktu za-
strzegał, że pracownicy mają przyjechać sami. Tymczasowo pozostawili więc ro-
182
dziny, oszczędzając im w ten sposób stresującej świadomości, że pracują dwa-
dzieścia cztery godziny na dobę. Zachętą była im perspektywa, że w rezultacie
wszyscy zostanÄ… milionerami.
Pierwszym obcym przybyszem był Curt Neuman. Póznym rankiem, gdy Kim
była jeszcze w domu i właśnie przygotowywała się do wyprawy do zamku, do-
biegł ją stłumiony warkot motocykla. Podeszła do okna i ujrzała, że motocykl
ów podjeżdża pod drzwi frontowe. Mężczyzna mniej więcej w jej wieku zsiadł
i podniósł daszek hełmu. Z tyłu pojazdu przytroczona była walizka.
Czym mogę służyć? zawołała Kim z okna. Sądziła, że jest to kolejny
dostawca, który przegapił skręt do laboratorium.
Dziękuję pani przemówił przepraszającym tonem, z lekkim niemieckim
akcentem. Czy mogłaby mi pani wskazać drogę do laboratorium Omni?
To pewnie doktor Neuman domyśliła się głośno Kim. Chwileczkę.
Zaraz do pana zejdÄ™.
Edward mówiąc jej, że oczekuje dziś Curta, wspomniał o akcencie. Nie spo-
dziewała się jednak, że sławny naukowiec przyjedzie na motorze.
Szybko pozamykała leżące na stoliku do kart książki z próbkami tkanin i po-
zbierała gazety z kilku dni porozkładane na kanapie. W holu przelotnie sprawdziła
w lustrze, jak wygląda, i otworzyła.
Curt zdjął hełm i piastował go w rękach jak średniowieczny rycerz. Nie pa-
trzył jednak na Kim. Spoglądał w stronę laboratorium. Edward musiał widocz-
nie usłyszeć motocykl, bo oto jego samochód już toczył się po wiejskiej drodze
w kierunku domu. Zahamował, wyskoczył i objął Curta, jakby byli braćmi, którzy
spotkali się po długiej rozłące.
Od razu zaczęli rozmawiać o motorze Curta, czerwonym metalizowanym
BMW. Po chwili Edward uprzytomnił sobie, że Kim stoi w drzwiach. Przedstawił
ich sobie.
Kim uścisnęła dłoń nowo przybyłego. Był potężnym mężczyzną, o jakieś pięć
centymetrów wyższym od Edwarda. Miał jasne włosy i oczy błękitne jak niebo.
Curt pochodzi z Monachium powiedział Edward. Pracował w Stan-
fordzie i na Uniwersytecie Kalifornijskim. Wielu ludzi, w tej liczbie ja, uważa,
że w swojej dziedzinie, interakcji leków, jest on najbardziej utalentowanym bio-
logiem w kraju.
Dość, Edwardzie zdołał powiedzieć Curt.
Twarz mu pokraśniała.
Miałem szczęście, że udało mi się ukraść go Merckowi ciągnął Edward.
A tak bardzo chcieli go zatrzymać, że zaproponowali mu własne laboratorium.
Kim przyglądała się ze współczuciem, jak biedny Curt skręcał się słuchając
panegiryku Edwarda. Przypomniała sobie, jak oni sami reagowali na podobne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]