[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kim wskoczył z powrotem do auta i przewrócił stronę gazety. Artykuł znajdował
siÄ™ na stronie drugiej.
Specjalnie dla The Morning sun times:
"Doktor Kim Reggis, szanowany kardiochirurg, były ordynator w szpitalu Dobrego
Samarytanina, a obecnie lekarz w Uniwersyteckim Centrum Medycznym, postanowił
sam wymierzyć sprawiedliwość. Po tragicznej śmierci swojej córki w sobotę
doktor Reggis ufarbował włosy na blond i zatrudnił się w rzezni Higgins i
Hancock, gdzie brutalnie zamordował innego pracownika nazwiskiem Carlos Mateo.
Uważa się, że motywem tej niczym nie sprowokowanej zbrodni było przekonanie
doktora, że jego córka zmarła w wyniku spożycia zakażonego mięsa produkowanego
w Higgins i Hancock.
Daryl Webster, dyrektor Higgins i Hancock, powiedział naszej gazecie, że to
zwykłe pomówienie. Dodał również, że pan Mateo był cenionym pracownikiem i
gorliwym katolikiem, który pozostawił po sobie niepełnosprawną żonę i
sześcioro małych dzieci..."
Kim ze złością cisnął gazetę na siedzenie. Nie musiał czytać ani słowa więcej,
by poczuć obrzydzenie - i niepokój. Uruchomił samochód i pojechał do motelu.
Niosąc jedzenie i gazetę, wszedł do pokoju.
Tracy usłyszała go i wysunęła głowę zza drzwi łazienki. Właśnie zakładała
ręcznik na mokre włosy, dopiero co wyszła spod prysznica.
- O, już wstałaś - stwierdził Kim. Położył jedzenie na stoliku.
- Słyszałam, jak wychodziłeś - powiedziała Tracy. - Miło cię znowu widzieć.
Bałam się trochę, że możesz mnie tutaj zostawić, aby oszczędzić mi kłopotów.
Obiecaj, że tego nie zrobisz.
- Przyszło mi to na myśl - przyznał Kim. Usiadł markotny na jedynym krześle w
pokoju.
- Co się stało? - spytała Tracy. Wiedziała, że Kim ma aż nadto trosk na
głowie, jednak wydawał się bardziej przygnębiony, niż się spodziewała.
Kim podniósł gazetę.
- Czytaj! - wyjaśnił.
- To o tym człowieku z rzezni? - spytała zalękniona Tracy. Nie była pewna, czy
chce przeczytać o szczegółach.
- Tak, i o mnie również - stwierdził Kim.
- O nie! - zawołała Tracy. - Już cię skojarzono z tą sprawą?
Weszła do pokoju, owijając się w cienki ręcznik. Wzięła gazetę i przeczytała
nagłówek. Powoli osunęła się na skraj łóżka i przewróciła stronę, żeby
doczytać resztę.
Nie zajęło jej to wiele czasu. Kiedy skończyła, zamknęła gazetę i odłożyła ją
na bok. Spojrzała na Kima.
- To po prostu śmierć cywilna - stwierdziła posępnym tonem. - Napisali nawet o
twoich niedawnych aresztowaniach i że zostałeś zawieszony w uprawnieniach
lekarskich.
- Nie przeczytałem całego artykułu - odrzekł Kim. - Po dwóch pierwszych
akapitach miałem już dosyć.
- Nie do wiary, że wszystko stało się tak szybko - powiedziała Tracy. - Ktoś w
rzezni musiał cię poznać.
- Najwyrazniej - zgodził się Kim. - Mężczyznie, którego zabiliśmy, nie
chodziło o zabicie Jose Ramereza. Kiedy nie wykonał zlecenia, ludzie, którzy
go opłacili, postanowili zniszczyć moją reputację i wysłać mnie dożywotnio do
więzienia. - Kim roześmiał się niewesoło. - I pomyśleć, że martwiłem się o
konsekwencje prawne. Kompletnie zlekceważyłem rolę mediów. Z pewnością daje to
wyobrażenie o pieniądzach i władzy, jakimi dysponuje ta branża, skoro potrafi
tak skutecznie zafałszować prawdę. W tym artykule nie ma ani śladu
dziennikarskiego dochodzenia. Gazeta wydrukowała tylko to, co podyktowali jej
ludzie z branży mięsnej. Zrobili więc ze mnie mordercę, w szale zemsty
zabijajÄ…cego z zimnÄ… krwiÄ… ojca rodziny.
- Co oznacza, że nie mamy ani dwudziestu czterech, ani czterdziestu ośmiu
godzin, żeby zdecydować, co dalej - odezwała się Tracy.
- Nie bardzo - potwierdził Kim. Wstał z krzesła. - Oznacza to także, iż
powinniśmy byli podjąć decyzję wczorajszej nocy. Dla mnie oznacza to również
koniec wątpliwości. Będę dalej zwalczał ten absurd, ale nie tutaj, lecz za
granicÄ….
Tracy wstała i podeszła do Kima.
- Ja też nie mam już żadnych wątpliwości. Pojedziemy razem i razem będziemy
walczyć.
- Oczywiście, to oznacza, że nie wezmiemy udziału w pogrzebie Becky - dodał
Kim.
- Wiem - odparła Tracy.
- Myślę, że ona to zrozumie.
- Wierzę, że tak będzie - wyszeptała Tracy. - Bardzo za nią tęsknię.
- Ja również.
Popatrzyli sobie w oczy. Po chwili Kim wyciągnął ręce i objął byłą żonę. Tracy
przytuliła się do niego i uścisnęli się, przywierając do siebie, jakby wbrew
ich woli rozdzielono ich na całe lata. Minęła kolejna długa chwila, zanim Kim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]