[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszystkie wątpliwości znikną bez śladu. Nie będziesz mogła odejść. - Podniósłszy
się na łokciu, uwolnił ich z reszty ubrań i na nowo przywarł do jej ciała, - Zaraz
zagłębię się w tobie jak w jądrze cudownego kwiatu - wyszeptał. - Za długo na to
czekałem. Dłużej już nie mogę.
- Wiem, ja też nie mogę - odparła drżącym z podniecenia głosem. Rozsunął jej uda i
połączył się z nią, a ona z głuchym jękiem rozkoszy opasała go nogami. To prawda,
pomyślał, ona naprawdę mnie pragnie. Kobiety nie są w stanie udać prawdziwego
oddania. A nawet gdyby potrafiły, Abby nigdy by się do tego nie zniżyła. Jest na to
zbyt żywiołowa, zbyt spontaniczna.
Podniesiony tym na duchu, obiecał sobie kochać się z nią do upadłego, dopóki nie
wyzna, że go pragnie. Gdy raz wypowie te słowa, już nigdy nie będzie mogła się ich
wyprzeć.
- Powiedz, że mnie pragniesz - szepnął. - Powiedz, co czujesz.
- Och, tak, Torr, pragnę cię! Nigdy żadnego mężczyzny nie pragnęłam tak strasznie
jak ciebie!
Ostatni niesamowicie długi spazm wstrząsnął ich złączonymi ciałami. Potem opadli
oboje na kanapę. Abby leżała z przymkniętymi oczami, ciężko oddychając.
Jednakże Torr ani myślał pozwolić, by odpłynęła w sen. Wracając z wolna do
przytomności, poczuła na swojej piersi łaskotanie języka zlizującego z jej skóry
kropelki potu. Kiedy podniosła powieki, poprosił:
- Abby, powiedz, że mnie pragniesz.
- Pragnę cię - przyznała. Zaprzeczanie oczywistości nie miało sensu.
- Jestem ci potrzebny.
- Tak.
- Czuję to, kiedy trzymam cię w ramionach. Twoje ciało nie umie kłamać.
- Jesteś bardzo pewny siebie. Wzruszył ramionami w taki sposób, jakby dawał do
zrozumienia, że ma po temu wszelkie powody.
Ten gest obudził w Abby kompletnie sprzeczne uczucia - z jednej strony miała
ochotę palnąć tego aroganta, a z drugiej czuła czysto kobiecą potrzebę poddania się
jego
zachciankom. Torr musiał coś wyczytać z jej oczu, gdyż twarz mu złagodniała,
pochylił się i czule ucałował ją w czubek nosa.
- Nie gniewaj się - powiedział. - Tak po prostu jest i nic na to nie poradzimy. Ale
musiałem cię zmusić, żebyś powiedziała to na głos, bo mam wrażenie, że dopiero
teraz, kiedy usłyszałaś swoje słowa, naprawdę przyjmiesz do wiadomości, jak
bardzo mnie potrzebujesz. A w konsekwencji zgodzisz się mi zaufać. Całkowicie.
- To jest dla ciebie takie ważne?
- Najważniejsze. Nie masz pojęcia, co przeżywałem dzisiaj po południu,
obserwując, jak zbierasz siły do ucieczki.
- Nie miałam takiego zamiaru.
- Miałaś.
- Uważałam tylko, że będzie lepiej, jeśli stąd wyjadę. Nie chcę, żeby spotkało cię coś
złego.
- Jedynym złem, jakie mogłoby mnie spotkać, byłby brak zaufania z twojej strony.
Abby odetchnęła głęboko, wciągając w nozdrza zapach jego ciała. Nadal leżała
uwięziona na kanapie, przytłoczona jego ciężarem.
- Nie chcę, żeby spotkała cię krzywda - powtórzyła.
- Więc musisz mi zaufać.
- A ty? - zapytała, spoglądając mu w oczy. - Czy ty mi ufasz? Widziałam, jak
patrzyłeś na tamto zdjęcie, jakbyś myślał...
- Myślałem, jak dopaść tego łajdaka, który cię szantażuje. Rzeczywiście mogłem
wtedy mieć mord w oczach. Ale moja wściekłość nie miała nic wspólnego z tobą.
Adresat jest gdzie indziej.
- W porządku. Wierzę ci. Torr westchnął. Po chwili rzekł:
- Nie zabiłem jej.
- Wiem - odparła.
- I nigdy bym cię nie skrzywdził.
- To też wiem. Myślę, że byłam tego świadoma od samego początku.
- Nie wiedziałem, jak ci powiedzieć o tych oskarżeniach - przyznał Torr. - Bałem
się, że zaczniesz mnie porównywać z człowiekiem, który cię skrzywdził.
- Nie, nie - zaprzeczyła gorąco. - W niczym nie przypominasz Flynna.
- Czym się od niego różnię?
- Wszystkim - odparła. Spojrzała na Torra z pobłażliwym uśmiechem. Ach, ci
mężczyzni, pomyślała. Zadają o wiele więcej osobistych pytań niż kobiety.
- Po pierwsze, kolorem włosów. On jest brunetem.
- Faktycznie, ogromna różnica - mruknął. - Postaraj się znalezć jeszcze coś.
- Zastanówmy się. Aha, macie zupełnie inne sylwetki. Ty jesteś mocno zbudowany,
jak atleta, podczas gdy on bardziej przypomina szczupłego tenisistę.
- Abby, ostrzegam ciÄ™...
- Przecież tylko odpowiadam na twoje pytanie. Co was jeszcze różni? Już wiem, to,
że nie mogłabym go spotkać na kursach japońskiej sztuki układania kwiatów. Flynn
miał inne upodobania.
- Bardziej męskie, w rodzaju wyścigów samochodowych? - Torr najwyrazniej nie
był jej relacją zachwycony.
- Nie, wyścigi go nie interesowały, jeśli już coś, to chyba... Nagle zamilkła,
porażona wspomnieniem Flynna odkładającego z irytacją aparat fotograficzny po
tym, jak nie zgodziła się pozować mu nago do zdjęć. I drugi obraz, nowocześnie
urzÄ…dzonej ciemni w jego mieszkaniu.
- Fotografia - dokończyła po długiej chwili. - Flynn pasjonował się fotografią.
Zapadło długie, pełne napięcia milczenie, podczas którego oboje przetrawiali jej
słowa.
Wreszcie Torr poderwał się i usiadł na kanapie.
- Mówisz, że ma ciemne włosy?
- Tak.
- I szczupłą sylwetkę?
- Tak, ale chyba nie...
- I pasjonuje siÄ™ fotografiÄ…?
- W każdym razie tak było, kiedy go znałam. Ale od tamtej pory minęły dwa lata.
Dlaczego miałby...? Po co miałby robić coś podobnego? Nagle, po dwóch latach?
- Czy wiedział, jak bardzo jesteś przywiązana do Cynthii? - pytał dalej Torr, nie
zwracając uwagi na jej protesty. Wstał z kanapy i stał teraz zapatrzony w palący się
na kominku ogień.
Abby w pierwszej chwili nie odpowiedziała. Była zanadto zajęta podziwianiem
ozłoconego światłem płomieni silnego męskiego ciała.
- Tak, wiedział - odrzekła wreszcie, odrywając od niego oczy. - Ale to by nie miało
sensu. Zerwałam z nim dwa lata temu, a on powiedział, że nie chce mnie więcej
widzieć na oczy. I nazwał mnie... - Tu zamilkła na wspomnienie słowa, jakim
szantażysta określił ją na odwrocie zdjęcia. - Nazwał mnie kurwą.
Torr gwałtownym ruchem odwrócił się od ognia.
- Abby, Flynna Randolpha nie ma na twojej liście - rzekł niemal oskarżycielskim
tonem. - Dlaczego, do cholery, nie umieściłaś go na tej liście?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]