[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trzyma mnie za ramiona. Jedna z jego rÄ…k sunie do mojego nadgarstka, i staram siÄ™ nie
skrzywić z bólu, gdy łapie dłoń Pearce a, ściskając ją, dopóki ten mnie nie uwalnia.
Bezwładnie opuszczam rękę wzdłuż mojego ciała, nie chcąc dać bratu satysfakcji z powodu
zranienia mnie.
To nie jest twoja sprawa odgryza siÄ™ Pearce.
Jest moją sprawą, jeżeli ranisz moją dziewczyną. Nieważne kim jesteś, bratem czy nie.
Braden ciągnie mnie za siebie. Będzie lepiej, jeśli sobie pójdziesz, bo mogę ci
zagwarantować, że nie jestem tu jedynym obrońcą Maddie. Tam jest dom pełen chłopaków,
którzy chętnie przyjdą i skopią ci dupę za skrzywdzenie jej.
To sprawa między...
To nieistotne stwierdzam. Nie ma o czym rozmawiać, Pearce. Jasno przedstawiłam swój
punkt widzenia w tej sprawie i nie zamierzam ci pomóc. Zmarnowałeś czas, przyjeżdżając
tutaj.
Patrzę na niego, póki się nie cofa. Z jego oczu bije nienawiść i wściekłość.
W porządku prycha. W porządku. Chyba będę musiał znalezć inny sposób.
Nadeszła na to pora odpowiadam chłodno.
Mama byłaby zniesmaczona, gdyby wiedziała, że nie chcesz mi pomóc rzuca do mnie,
kiedy siÄ™ oddala.
Kurwa, wystarczy! krzyczy Braden.
Wynoś się stąd, zanim sam cię wykopię grozi Ryan, zostawiając Lilę z tyłu i dołączając
do Bradena. Mówię poważnie. Nikt nie ma prawa odzywać się w taki sposób do którejś z
naszych dziewczyn. Daję ci trzydzieści sekund na zejście mi z oczu.
Idę mówi Pearce, rzucając mi jeszcze ostatnie spojrzenie przed odwróceniem się i
odejściem.
Wokół rozbrzmiewają szepty. Mogę to sobie wyobrazić. Dobra mała Maddie to jest jej
brat? Gówno prawda. To wszystko musi być kłamstwem.
Do środka cicho mówi mi Braden, kierując mnie do domu. A wy wszyscy idzcie do
diabła.
Zbliżamy się do wejścia, po czym prowadzi mnie po schodach do swojego pokoju. Zamyka
drzwi, a mi miękną kolana. Ledwie jestem w stanie uchwycić się jego biurka, nim ponownie
przytula mnie do swojej piersi. Nie mogę oddychać. Moje serce bije jak szalone, klatkę
piersiową mam ściśniętą i trzęsę się bardziej, niż myślałam, że jest to możliwe.
Zostawiłam swojego brata.
Ciii uspokaja mnie Braden. On już nigdy więcej się do ciebie nie zbliży, Aniele.
ObiecujÄ™. Nie pozwolÄ™ mu na to.
W moich oczach pojawiają się łzy, pozwalam im spaść na policzki. Biorę jego koszulę w ręce
i mocno zaciskam, strach powoli zaczyna mnie opuszczać.
Chodz tutaj. Podnosi mnie i zanosi do łóżka. Kładzie się obok mnie, przewracając moje
szlochające ciało w jego stronę. Układa moją głowę w zagłębienie swojej szyi i przyciąga
mnie do siebie tak blisko, jak jest to tylko możliwe. Tak blisko, że wydajemy się być jedną
osobą. Obok mnie leży kołdra, więc bierze ją i przykrywa mnie aż po sam podbródek.
Braden lekko mną kołysze, czym sprawia, że się trochę uspokajam. Tutaj, w tym pokoju,
jestem bezpieczna.
Z Bradenem jestem bezpieczna.
Nie wiem, ile czasu leżymy tak w ciszy, z nim trzymającym mnie, jakby nigdy nie chciał
pozwolić mi odejść. Chyba nie chcę, żeby mi na to pozwolił. Pragnę, aby mnie trzymał, bym
była bezpieczna.
Biorę głęboki oddech, a on całuje mnie w czoło. Otwieram usta, żeby coś powiedzieć żeby
wyjaśnić ale on mi przerywa.
Nie, Maddie. Niczym się nie przejmuj. Robi się pózno, zdrzemnij się trochę.
Musieliśmy leżeć tak przez długi czas.
Nie mogę spać w jeansach mówię tępym głosem.
Cholera mruczy, ponownie całując mnie w czoło. Podchodzi do swojej komody i podaje
mi koszulę. Załóż to.
Uśmiecham się z wdzięcznością i szybko przebieram, świadoma jego rozpalonego wzroku
skierowanego na mnie. Kiedy kończę, wkłada swoje bokserki i wraca do łóżka.
WyciÄ…ga ramiÄ™. Chodz do mnie.
Przysuwam się do niego, opierając głowę na jego ramieniu. Moja noga zaplątuje się w jego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]