[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- %7Å‚egnaj, Eloise.
Dał znak jednemu ze swoich ludzi, który podszedł, niezbyt
delikatnie chwycił wrzeszczącą Eloise za ramię i wyprowadził z
salonu.
- Zajmę się Maude. - Lucy wzięła dziewczynkę za rękę i
ruszyły razem wzdłuż holu. Jim Proctor skinął na strażnika,
żeby im towarzyszył.
- Już nie boli tak bardzo po tej tabletce - powiedziała sennie
Maude.
Leżała wyciągnięta na ogromnym łóżku z baldachimem w
swoim pokoju.
- To dobrze. Pamiętaj, nie trzyj oka. Właśnie dlatego masz ten
mały opatrunek.
- Bardzo się cieszę, że tu byłaś, Lucy. Okropnie się bałam.
Nie wiem, czy kiedykolwiek w życiu widziałam tatę takiego
wściekłego. Byłaś bardzo odważna, że rozmawiałaś z nim w ten
sposób!
- Jeśli przyrzekniesz, że nikomu nie powiesz - odparła Lucy -
wyjawię ci sekret. Byłam tak przerażona, że nie mogłam się
ruszyć. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa. - Zakręciła
buteleczkę z lekarstwem, które zostawił doktor. - Jesteś głodna?
Odpowiedziała jej tylko cisza. Dziewczynka zasnęła.
- I dzięki ci za to, Panie Boże - wyszeptała Lucy.
Jim Proctor ostrożnie wślizgnął się do pokoju.
- Zpi - poinformowała go Lucy. - Wiem. Muszę z tobą
porozmawiać.
- Chciałabym cię przeprosić - przerwała. - Myślałam... sama
nie wiem, dlaczego myślałam, że ty to zrobiłeś.
- Wielkie dzięki - mruknął, przysuwając krzesło do jej fotela.
RS
58
Ledwie go widziała. W świetle nocnej lampki wydawał się
jakimś mrocznym cieniem. Dostrzegła jednak przygnębiony
wyraz jego twarzy i bruzdy biegnÄ…ce po obu stronach nosa.
- Próbowałem ją chronić - odezwał się miękko.
- Naprawdę się starałem.
- Wiem. - Mimo woli przeniosła dłoń na oparcie jego krzesła i
pogłaskała go po ręku.
- Jej matka to było chodzące nieszczęście - mruknął. -
Myślałem... do diabła, myślałem, że potrafię sobie poradzić i
zobacz, jak się myliłem. To był naprawdę szczęśliwy traf z tym
popłochem.
- Popłoch? Jaki popłoch? - Lucy nie potrafiła stłumić okrzyku
zdziwienia.
- W lecie zeszłego roku - odparł głucho. - Interesy w banku
szły coraz gorzej. Kiedy mój brat załamał się nerwowo,
musiałem przyjechać i postarać się przywrócić bank do
dawnego stanu.
- To znaczy... że nie zawsze byłeś bankierem?
- Ja? Nigdy w życiu. - Nawet w panującym półmroku
dostrzegła jego zęby błyszczące w szerokim uśmiechu. - To
zawsze był rodzinny bank, ale najpierw kierował nim mój
ojciec, a potem w jego ślady poszedł starszy brat. Ja natomiast
prowadziłem niespokojny żywot, włączając w to służbę w
marynarce, trochÄ™ zawodowego latania i tym podobnych rzeczy.
A moja żona... Kiedy zorientowała się, że dobre czasy były za
nami - zarabiałem dwa razy więcej pieniędzy, przeprowadzając
loty próbne, niż teraz, w banku - spakowała torbę i odjechała w
środku zimy, kierując się na północ, przy czym śniegu było
mnóstwo.
Zjechała z mostu na rzece Penobscot. Raport szeryfa
stwierdzał, że poziom alkoholu w jej krwi dwukrotnie
przekraczał dopuszczalną granicę.
- A Maude? Czy została ranna?
RS
59
- Maude? Moja żona nigdy nie poświęciła jej nawet jednej
myśli. Zostawiła ją zupełnie samą w naszym domu w Newton i
poszła w siną dal.
- A co z Maude?
- Och, jak zwykle przyszedłem do domu pózno. - Lucy
wyczuła w jego głosie sarkazm. - Kochany tatuś zajechał przed
dom około dziesiątej w nocy i znalazł Maude i jej małego misia
trzęsących się W kącie szafy. Od tamtej pory boi się ciemności!
Nie pozwolę, aby to się kiedykolwiek powtórzyło, Lucastro
Borden. Niezależnie od tego, jaką cenę mi przyjdzie za to
zapłacić! Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że Eloise... Mój
Boże, zawsze traktowała mnie i Maude niczym parę królewską.
No i popatrz. Nie jestem dobrym ekspertem, jeśli chodzi o
kobiety, Lucy.
- Przestań o tym myśleć. - Ku swemu zdziwieniu, dziewczyna
uświadomiła sobie, że jej ręka wciąż spoczywa na jego dłoni. -
To nie była twoja wina.
- Muszę o tym myśleć - mruknął. - Mój plan jest dobry, tylko
wybrałem niewłaściwą kobietę. A pod koniec miesiąca muszę
wyjechać do Waszyngtonu. Te cholerne kredyty hipoteczne
wpędziły nas wszystkich w kłopoty. - Zatrząsł się,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]