[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wokół pokoju, skąpanych we fluorescencyjnym świetle długiej świetlówki
umieszczonej w panelu w ścianie nad głową Czarnego Kota. Raw i Aaz jedli
popcorn, przypatrując się starej kobiecie. Zee unosił się pod łóżkiem, jego
szpony otoczyły jej stopy. Patrzył na nią poważnie. Być może odczuła jego
uwagę. Otworzyła oczy, wpatrując się prosto w niego. Nie pokazała strachu.
Tylko ten słaby uśmiech, który zmienił się ze słodkiego w zimny, okrutny.
- Wasza wysokość wychrypiała szyderczo.
- Kot wyszeptał Zee. Nędzny Kot. Nie zostało nic, oprócz łachów.
Złoto znów błysnęło w jej oczach, ale mocniej, jaśniej tym razem.
Gorąco furii. Grant zesztywniał i po dwóch krokach byłam z powrotem przy
łóżku.
- Powinnaś była mnie wtedy zabić - powiedziała, próbując zabrzmieć
groznie, ale efektem było niewiele więcej niż złe, gorzkie skomlenie. Ale obie
byłyście za słabe.
Mogłabym powiedzieć coś na temat miłosierdzia. Mogłabym powiedzieć
jej, że była niewinna, i że opętany powinien mieć szansę, by zacząć od nowa.
Ale spojrzałam w te złote oczy, blaknące nawet teraz w zwyczajne, brązowe,
ludzkie szybując ponad zapomnieniem i dezorientacją i trzymałam język za
zębami. Znów miłosierna. Miłosierna ja.
Pokiwałam palcem na chłopców i zniknęli w ciemnościach. Wszyscy,
oprócz Zee. Powiedziałam do Granta.
Czy ona może skrzywdzić kogoś jeszcze?
- Ona umiera odpowiedział prosto. Widzę to wokół niej. Ona
blaknie. Wątpię, żeby przetrwała noc.
Kiwnęłam sztywno, mój brzuch bolał. Chora na śmierć. Znów szłam
dalej, ale nie zamierzałam zabijać z zimną krwią. Nie tak.
Spotkałam spojrzenie starej kobiety.
Do widzenia.
-Nie szepnęła, marszcząc brwi w zakłopotaniu.- Jeszcze nie. Nie
skończyłam. Nie skończyłam z tobą. Chcę ukarać jej wnuczkę... Ukarać ją.
Ukarałaś siebie odpowiedziałam, po czym opuściłam pokój szpitala.
*****
GRANT i ja poszliśmy do apartamentu mojej matki w Central Parku.
Wszystko było zakurzone. Białe prześcieradła pokrywające meble, zamieniły się
w szare. Okna były brudne. Powietrze było zimne i lekko czuć w nim było
pleśń. Ale elektryczność i woda działały płacone co miesiąc przez jedną z firm
prawniczych, która nadzorowała sprawy mojej matki od jej śmierci.
W toalecie znalazłam zapakowane w plastik ubrania. Znalazłam
zamkniętą skrzynię pełną broni. Pudło wypchane gotówką i szlachetną
biżuterią. Na kredensie w kuchni stał spam. Wraz z dwoma widelcami.
- Czuję się po królewsku powiedział Grant.
Próbowałam się uśmiechnąć. Wokół nas Raw i Aaz uderzali wzdłuż
parkietu, wyrzucając Deka i Mal w powietrze jak włócznie sprawiając, że
demony piszczały z zachwytu. Szukałam Zee. Przeszłam przez mieszkanie,
myśląc o tym, jak ostatnim razem byłam tu z moją mamą. Zastanawiając się,
czy Jean kiedykolwiek powróci.
Zanim zauważyłam Zee, poczułam, że mnie obserwuje. Stanęłam w
oknie, spoglądając na Central Park. Czekałam na to, co musiał powiedzieć.
Wiedząc już część tego.
- Stary Kot zmarła w końcu wychrypiał. Zadbałem o to.
Wiedziałam, że to zrobi. Szukałam w sobie żalu, ale nie znalazłam.
Czy cierpiała?
Zee wdrapał się na szeroki parapet.
Nie, we śnie.
- A osoba, która ją zastrzeliła? Która zabiła Samuela i Lizbet? Erniego?
Dziwny błysk pojawił się w jego oczach, kiedy wspomniałam o Erniem,
ale wzruszył ramionami i powiedział.
Różni mężczyzni, różne miasta. Wynajęci jak bandyci. Mam zapachy.
Jutro zajmÄ™ siÄ™ nimi.
Potnie ich, zabije ich. Miałam czas, aby o tym pomyśleć i zdecydować,
czy istnieje inny rodzaj sprawiedliwości. Ludzkie prawa. Dowody mogą być
podłożone, policja ostrzeżona.
Posłałam mu twarde spojrzenie.
A reszta? Mogłeś ostrzec mnie wcześniej, aby ocalić życia innych.
Wbił pazury w drewno pod sobą. Zauważyłam inne znaki, starsze i
równie głębokie.
Stara matka potrzebowała cię. Potrzebowała cię, aby& się zmienić.
Być lepszą. Silniejszą. Bezwzględną. Kiedy nie było cię w pobliżu, poszła dalej.
Nie odwróciła się. Czarny Kot stawała się mocniejsza i mocniejsza, a dużo
dzieci wciąż umierało.
- Powinna była coś zrobić- zaprotestowałam, jednak mała część mnie
zastanawiała się, czy była to prawda. Powinna była walczyć, żeby pomóc tym
dzieciom.
- Nie wyszeptał Zee z całkowitą pewnością. Byłaby inna. Zimniejsza,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]