[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Davida.
- Już wychodzę... - Chłopak podniósł się z miejsca.
- Siedz. - Gabe położył mu rękę na ramieniu. - Ona by tego nie chciała.
- Zauważył przy tym, że chłopak bije się z myślami. Zdaje się, że obaj są w
podobnym stanie umysłu. Sięgnął po drugi fotel.
Przez dłuższą chwilę siedzieli w milczeniu.
- Mamy za sobą dwa trudne dni - odezwał się w końcu Gabe.
- Lepiej o tym nie mówić.
- Czy zdajesz sobie sprawÄ™, ile znaczy dla niej twoje pojawienie siÄ™ w
jej życiu?
129
RS
- Nie jestem pewien, czy jestem tym, czego ona pragnie - powiedział
David.
- Ona pragnie tylko lepiej cię poznać. Nic więcej. Jest twoją matką...
- Mam matkę. Nie zostałem wypożyczony kobiecie, która
wychowywała mnie przez dwadzieścia trzy lata - obruszył się David. - Beth
nie może liczyć, że między nami powstanie taka sama silna więz.
Gabe przytaknął. Był przekonany, że Beth jest gotowa zaakceptować
to, co David ma jej do zaofiarowania, ale jednocześnie wyczuwał, że
wydarzenia tego dnia chłopaka przerosły.
- To dlaczego tu jesteÅ›?
David westchnÄ…Å‚.
- Sam nie wiem... Jako dziecko nieraz o niej myślałem. Zastanawiałem
się, dlaczego to zrobiła. Jak mogła wyrzec się własnego dziecka. A kiedy
miałem problemy, wierzyłem, że ona by mi pomogła. Kiedy dorosłem,
zrozumiałem, że musiała mieć swoje powody i że miałem szczęśliwe
dzieciństwo. Więc o czym mielibyśmy rozmawiać? - Zawahał się, a Gabe
cierpliwie czekał. - Ale jak leżała na ziemi, myślałem tylko o tym, że
przepadła mi szansa,, aby lepiej ją poznać. Bałem się, że umrze, a ja nie
zdążę jej powiedzieć, że... że ją kocham.
Gabe pokiwał głową. Czy on sam nie doznał podobnego olśnienia? Za
wszelką cenę musi doprowadzić do tego, by David zrozumiał Beth. Przecież
ten chłopak będzie bratem jego córeczki! I choćby przez wzgląd na Beth
powinien odegrać w życiu małej ważną rolę.
- Beth głęboko przeżyła rozstanie z tobą. Davidzie, daj jej szansę.
- Nie znajdzie dla mnie czasu. Będzie miała małe dziecko. - Chłopak
kręcił głową.
130
RS
Gabe zacisnął pięści. David znalazł się w sytuacji, która go przerasta,
więc trudno mu się dziwić, ale jest w błędzie, podejrzewając Beth o
niestałość uczuć.
- Miłości nie ubywa, Davidzie, miłość się rozrasta. Ty i Beth
stanowicie jedną całość. Bez tego drugiego każde z was jest niepełne. Tylko
ty możesz wypełnić lukę w jej życiu. Nikt, nawet drugie dziecko, jej nie
wypełni.
Zdaje się, że te słowa przemówiły do Davida.
- Staraj się ją poznać, a nie pożałujesz. Dzisiejszy wypadek pokazał, że
życie jest krótkie. Mój ojciec już nie żyje, a ja nawet nie próbowałem go
poznać. Tak nie powinno być. Teraz sam zostanę ojcem. W ciągu tych kilku
miesięcy zrozumiałem, że w żaden sposób nie można się wyprzeć więzi
Å‚Ä…czÄ…cej rodzica z dzieckiem.
Hipokryta. Przekonuje Davida, żeby poznał Beth, a sam rozważa
możliwość odgrywania roli ojca z doskoku, by nie ucierpiała na tym jego
kariera zawodowa.
Idiota. Przecież sam doświadczył braku ojca. Chce skazać swoje
dziecko na to samo?
Czy jego córeczka ma przed snem rozmyślać o nim jak David o Beth?
Co jej powie, gdy go zapyta, dlaczego nie dał jej więcej?
Stale mu powtarzano, że jest podobny do ojca: ambitny,
skoncentrowany, uparty. To nieprawda. Nie złoży ukochanej kobiety ani
swojego dziecka na ołtarzu kariery. Nie wie jeszcze, jak tego dokona, ale
zrobi wszystko, żeby w jego życiu zajmowały poczesne miejsce.
Nie podąży śladem swojego ojca, światowej sławy lekarza. Johnowi
Wintersowi to się udało. Oto przykład godny naśladowania.
- Proszę cię, spróbuj. - Ponad łóżkiem wyciągnął do Davida dłoń.
131
RS
Beth obudziła się przed świtem. Wszystko ją bolało, a na domiar złego
czuła głód. Dziecko kopało jak szalone, zapewne domagając się, by matka
coś zjadła.
Dotknęła obolałej skroni. Z trójkolorowym sińcem na pewno wygląda
jak potwór. Ostrożnie otworzyła oczy, by z ulgą stwierdzić, że pomimo
opuchlizny wszystko widzi.
Czując, że nie może poruszyć ramieniem, przeraziła się, że doznała
urazu kręgosłupa, czego tak bardzo obawiał się Gabe. Przechyliła głowę, co
nie było takie proste z powodu kołnierza ortopedycznego. Serce mocniej jej
zabiło, gdy okazało się, że na jej ramieniu spoczywa głowa Gabe'a.
Był tu przez całą noc?
Ma uwierzyć, że są parą? Rodziną? W tej chwili przestało się liczyć,
że wygląda jak zombie oraz że dla niego najważniejsza jest kariera.
Mrowienie w odrętwiałej ręce stało się nie do zniesienia, więc
nieznacznie zmieniła pozycję.
Gabe natychmiast poderwał głowę.
- Co się stało?
- Nic, nic. Ręka mi zdrętwiała. - Poruszała palcami, by pobudzić
krążenie.
- Przepraszam. - Uśmiechnął się. - Chyba zasnąłem.
- Gabe, jedz do domu - szepnęła. - Siedzisz tu od wczoraj?
Przyglądał się jej, masując kark. Wyglądała gorzej niż wieczorem. Ale
nie wyjdzie, dopóki nie powie tego, co mu leży na sercu.
- Był tu David.
Chciała usiąść, ale ból kazał jej opaść na poduszkę.
- Naprawdę? Dlaczego mnie nie obudziłeś?
- Beth, byłaś poturbowana. Uznaliśmy, że musisz odpoczywać.
132
RS
- Co powiedział? Jak się zachowywał?
- Powiedział, że kiedy zobaczył, jak leżysz nieprzytomna, myślał, że
nie żyjesz i że stracił szansę cię poznać.
Azy zapiekły ją pod powiekami.
- NaprawdÄ™?
Czy rzeczywiście tak powiedział? Czy to znaczy, że zrobił pierwszy
krok, żeby się do niej zbliżyć?
- Gabe, bardzo mi na tym zależy.
- Wiem, wiem - wyszeptał.
Boże, nie pozwól, żebym zaprzepaściła tę szansę.
- Wyglądam jak monstrum - jęknęła, dotykając opuchniętego policzka.
- Ale żyjesz. - Pocałował jej rękę. - Wierz mi, przez chwilę trudno było
nam w to uwierzyć. - Nie spuszczał z niej wzroku.
- Przepraszam, że was na to naraziłam.
- Już nigdy więcej tego nie rób, dobrze?
Pokiwała głową. O czym on myśli? Jest zatroskanym przyjacielem?
Ojcem zaniepokojonym o stan dziecka? Kochającym mężczyzną?
- Idz już, Gabe. Musisz się wyspać w normalnym łóżku. Operujesz po
południu.
Cała Beth. Panująca nad wszystkim. Beth, która wychowa dziecko bez
niczyjej pomocy, która doskonale bez niego sobie poradzi. Ale czy on
poradzi sobie bez niej?
- Najpierw musimy poważnie porozmawiać.
- Gabe, teraz nie mam na to siły.
- ProszÄ™.
- Gabe...
Nie ulegnie jej prośbom. Musi to powiedzieć.
133
RS
- Siedziałem wczoraj na tej konferencji...
- Przepraszam. Nie wiem, co mnie naszło. To było bardzo aroganckie i
nieprzemyślane.
Wycofuje się? To o co jej chodziło? Nieważne. Jego uczucia nie uległy
zmianie.
- Twoje wystąpienie bardzo mi się podobało. Wstrzymała oddech.
- Kiedy słuchałem, jak bronisz mojego honoru, zdałem sobie sprawę,
że cię kocham... Nie wiem, kiedy to się stało, ale pomyślałem wtedy, że nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]