[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jej ciąży. Mówił, że to takie ważne, żeby znowu stali się rodziną;
zapewniał, jak bardzo pragnie być dobrym ojcem. A potem, kiedy już
zgodziła się wrócić i przeprowadziła się do tego domu, ani słowem
nie wspomniał o mającym przyjść na świat dziecku.
Richard Wallace roztaczał atmosferę spokojnej pewności, co w
połączeniu z jego wrodzoną inteligencją pomogło Melissie opanować
zdenerwowanie. Zadawał pytanie za pytaniem. Starała się mówić
prawdę, strzegąc jedynie sekretu, który mógłby zrodzić wątpliwość
co do jej niewinności. Jego pytania były ostre i celne i wydawał się
wierzyć w jej niewinność, choć ani razu nie spytał wprost, czy jest
odpowiedzialna za śmierć męża.
Dominik siedział blisko. To również pomogło jej ode-: gnać część
obaw. Z pewnością ci dwaj silni, inteligentni mężczyzni sprawią, że
wszystko się dobrze skończy.
- Czy zna pani nazwisko kasjerki, której płaciła pani tego
wieczora? - zapytał Wallace.
- Sandy. Sandy Mason.
Przerwał im dzwonek telefonu. Odebrał Dominik.
- Nie może podejść - powiedział i odłożył słuchawkę. Telefon
natychmiast odezwał się znowu.
- Proponuję, żeby pani zainstalowała automatyczną sekretarkę
albo wyłączyła telefon - poradził adwokat. -Absolutnie nie wolno
pani nic mówić żadnemu dziennikarzowi. Prawdę mówiąc, nie
chciałbym, żeby pani beze mnie rozmawiała o tym z kimkolwiek. Ja
zadecyduję, jakie informacje będziemy mogli podać prasie.
- Dobrze - zgodziła się Melissa. Nie miała ochoty rozmawiać z
dziennikarzami i dostarczać materiału łowcom sensacji.
- Samantha mówiła mi wczoraj, że istnieją pewne obawy co do
pani bezpieczeństwa - ciągnął Wallace. - Sądząc z tego, czego się
41
RS
dowiedziałem, te obawy są uzasadnione.
- Dlatego tu jestem - wtrącił Dominik. Richard pokiwał głową.
- Melisso, nie chcę, by pani wychodziła z domu bez Dominika.
Niech pani bez niego nie odbiera poczty, nie otwiera drzwi ani nie
wyściubia nosa na podwórze czy do ogrodu.
- To tak, jakbym była więzniem we własnym domu -
powiedziała cicho.
- Nie, moja droga. To w niczym nie przypomina więzienia.
Usiłujemy nie pozwolić, byś trafiła do więzienia.
Melissie ciarki przeszły po plecach. Więzienie. Z pewnością policja
nie zdoła posunąć się tak daleko. Na pewno odkryją, kto naprawdę
zamordował Billa na długo przedtem, nim ją oskarżą.
- Co mogę zrobić, żeby wam pomóc odnalezć prawdziwego
zabójcę? - zapytała.
Wallace popatrzył na nią, siwe brwi uniosły się w wyrazie
zaskoczenia.
- Moja droga, odnalezienie prawdziwego zabójcy nie jest moim
zadaniem. Ja mam tylko dowieść, że pani nie jest zabójczynią.
Zostawmy dochodzenie policji, a ja zajmę się prawną stroną tej
sprawy. - Umieścił dokumenty w teczce i wstał. - Na dzisiaj tyle.
Detektyw Mawlins chciałby jutro zadać pani kilka pytań. Zamierzał
wezwać panią na posterunek, ale ja nalegałem, żeby przesłuchanie
odbyło się tutaj. Przyjedzie o drugiej.
- Bardzo dziękuję. Wolałabym nie jechać na posterunek.
- A zatem do zobaczenia jutro o wpół do drugiej - powiedział
Wallace, kiedy we trójkę zmierzali do drzwi wejściowych. - Proszę
się nie martwić, wszystko powinno pójść dobrze.
Melissa zmusiła się do uśmiechu, choć czuła, że nic już nigdy nie
pójdzie dobrze. Otworzyła drzwi i adwokat już przekroczył próg, gdy
naraz odwrócił się i cofnął.
- Och, jeszcze jedno - powiedział. - Można w prosty sposób
uwolnić panią od wszelkich podejrzeń.
- Jak? - zapytała Melissa z nadzieją.
- Poddając panią badaniom na wykrywaczu kłamstw. Jego
42
RS
słowa zawisły w powietrzu. Melissa czuła ciężar spojrzenia
Wallace'a, ale także i Dominika. Chciała wyrazić zgodę, lecz się bała.
- Choć w sądzie nie uważa się ich za dowód, podważyłyby nieco
pewność policji - wyjaśnił adwokat.
A jeśli spytają o jej stosunki z Billem? A jeśli spytają, czy chciała,
żeby umarł? To zbyt ryzykowne. Badania na wykrywaczu kłamstw
nie uwolnią jej od podejrzeń, wręcz przeciwnie.
- Ja... ja nie mogę - odpowiedziała w końcu.
- A zatem do jutra - kiwnął głową adwokat, najwyrazniej nie
zaniepokojony jej odpowiedzią.
Obserwując zmierzającego w stronę samochodu Walla-ce'a,
Melissa czuła na sobie badawczy wzrok Dominika.
- Idę sprawdzić, co u dziecka - powiedziała, uprzedzając
pytanie.
Ruszyła przez hol. Wiedziała, że Dominik zastanawia się, czy miał
rację, uważając ją za niewinną, i czy naprawdę to nie ona zabiła Billa.
Nie uświadamiała sobie dlaczego, ale pragnęła, by Dominik
wierzył jej bez zastrzeżeń. Potrzebowała jego wiary.
Pewność, że wszystko dobrze się skończy, która towarzyszyła jej
wcześniej, znikła, pozostawiając ją na pastwę zimnej,
wszechogarniającej rozpaczy.
43
RS
ROZDZIAA 5
Dom był cichy i ciemny, tylko w salonie, gdzie siedział na kanapie
Dominik, paliło się światło. Melissa całe prawie popołudnie i wieczór
spędziła w pokoju synka, wychodząc tylko na chwilę, by powiedzieć
Dominikowi, żeby wziął sobie na kolację, co zechce.
Zrobił kilka kanapek, zjadł je samotnie w kuchni, a potem
pozmywał. Upewniwszy się, że wszystkie drzwi i okna zostały
dobrze zamknięte na noc, opadł na miękką kanapę, mając za jedyne
towarzystwo własne myśli.
Musiał przyznać, że zaskoczyła go odmowa Melissy poddania się
badaniom z zastosowaniem wykrywacza kłamstw. Choć rozumiał,
dlaczego Wallace nie upierał się przy takim rozwiązaniu. Na dobrą
sprawę, było mu obojętne, czy Melissa jest winna, czy nie, ale jako jej
adwokat nie pragnął badań, które mogłyby wykazać, że kłamała.
Zadanie adwokata polegało na obronie klienta.
Jednakże, jeśli była niewinna, dlaczego wzdragała się przed
sposobnością udowodnienia tego przy pomocy wykrywacza
kłamstw? To bez sensu.
Czy zabiła Billa? A jeśli... to dlaczego? Może wiedziała, kto mógł
popełnić tę zbrodnię? Ochraniała kogoś? Jeśli tak, to kogo? I
dlaczego?
A może wszystko jest dużo prostsze? Czyżby zdawała sobie
sprawę, jak łatwo na potrzeby badania z użyciem wykrywacza
kłamstw spreparować pytania w taki sposób, żeby niewinny
wydawał się winny?
Wyszła i nie zamknęła drzwi wejściowych, morderca mógł wejść
do domu. Możliwe, że sam ten fakt wystarczył, by w pewnym stopniu
czuła się odpowiedzialna za śmierć męża.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]