[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Pewnego dnia wymknęło jej się. Widziałyśmy film... o Secret Service i pani Chapman
powiedziała mi, że ten, kto go zrobił, niewiele wiedział o tych sprawach. Potem wyjaśniła mi
w wielkiej tajemnicy, że pan Chapman, jak zrozumiałam, pracuje w Secret Service. Ale
kazała mi przysiąc, że zatrzymam to w tajemnicy. To, że pan Chapman jest w Secret Service,
było powodem, iż tak często wyjeżdżał za granicę. Firma, dla której pracował, była tylko
parawanem. Panią Chapman bardzo niepokoił fakt, że nie może do niego pisać i że kiedy jest
poza domem, nie może od niego otrzymywać listów. No i, oczywiście, to wszystko było
strasznie niebezpieczne!
IV
Wrócili na dół, pod numer czterdzieści dwa. Japp rzucił z przejęciem:
- Cienie Phillipa Oppenheima, Valentine'a Williamsa i Williama le Queux. Ja chyba oszalejÄ™!
Czekający na nich bystry młodzieniec, sierżant Beddoes, powiedział z szacunkiem:
- Niestety, sir, nie udało mi się wydobyć nic istotnego do służącej. Wydaje się, że pani
Chapman dość często zmieniała służbę. Ta pracowała u niej tylko miesiąc lub dwa. Ona
mówi, że pani Chapman to miła kobieta, lubiąca słuchać radia i ładnie się wyrażająca.
Według opinii dziewczyny, pan Chapman był flirciarzem, ale pani Chapman nie podejrzewała
tego. Czasami otrzymywała zagraniczne listy - kilka z Niemiec, dwa z Ameryki, jeden z
Włoch i jeden z Rosji. Młodzieniec, z którym dziewczyna się przyjazni, zbiera znaczki
pocztowe, a pani Chapman miała zwyczaj dawać jej znaczki po otrzymaniu listu.
- Czy znaleziono coÅ› w papierach pani Chapman?
- Absolutnie nic, sir. Nie trzymała wielu dokumentów w domu. Kilka rachunków i kwitów -
wszystkie miejscowe. Ponadto kilka starych programów teatralnych, kilka wyciętych z gazet
przepisów kucharskich i ulotkę o Misji Zenana.
- Można bez trudu domyślić się, kto tu przyniósł tę ulotkę. Nie wydaje się, by popełniła
zbrodnię, prawda? Jednak z drugiej strony wydaje się, że to zbrodnia. W każdym razie brała
w niej udział. Czy tego wieczoru widziano tu jakiegoś obcego mężczyznę?
- Portier nie przypomina sobie nikogo - ale nie przypuszczam, aby mógł cokolwiek
zapamiętać; ten blok ma wiele mieszkań, ludzie stale wchodzą i wychodzą. Mógł tylko ustalić
datę przybycia panny Sainsbury Seale, ponieważ następnego dnia poszedł do szpitala, a tego
wieczoru czuł się już zle.
- Może ktoś w innym mieszkaniu słyszał coś niezwykłego?
Młody człowiek potrząsnął głową.
- Zbadałem mieszkanie powyżej i mieszkanie położone piętro niżej. Nikt nie pamięta, żeby
słyszał coś niezwykłego. Sądzę, że obaj sąsiedzi mieli włączone radia.
Z łazienki wyszedł chirurg, który właśnie umył ręce.
- Bardzo nieapetyczne zwłoki - powiedział wesoło. - Zabierzcie ją, gdy tylko będziecie
gotowi, a wtedy będę mógł przystąpić do właściwej roboty.
- Może pan powiedzieć, jaka była przyczyna śmierci?
- Nie można nic powiedzieć przed dokonaniem autopsji. Twarz jest całkowicie
zniekształcona, ale mogę stwierdzić, że dokonano tego dopiero po śmierci. Dokładne dane
będę miał dopiero po przywiezieniu jej do kostnicy. Obecnie mogę tylko powiedzieć, że była
to kobieta w średnim wieku, zupełnie zdrowa, włosy ufarbowane na blond z siwymi
odroślami. Jeżeli na ciele nie będzie żadnych znaków szczególnych, wówczas trudno będzie z
całą pewnością ustalić jej tożsamość Ach, panowie już wiedzą, kim ona jest? To wspaniale!
Co? To ta zaginiona kobieta, o którą było tyle zamieszania? No tak, tylko że ja nigdy nie
czytam gazet. Chyba że rozwiązuję krzyżówki.
- I co z tego rozgłaszania wyszło! - mruknął gorzko Japp, gdy lekarz wyszedł.
Poirot pochylił się nad biurkiem i podniósł mały, brązowy notes z adresami.
Niezmordowany Beddoes dodał:
- Nie ma tam nic specjalnie interesujÄ…cego. Sami fryzjerzy, modystki i tym podobne.
Wynotowałem wszystkie prywatne nazwiska i adresy.
Poirot otworzył notes na literze D.
"Dr Davis, Prince Albert Road 17, Drakę i Pomponetti - Handel Rybami". A poniżej:
"Dentysta. Morley, Queen Charlotte Street 58".
W oczach Poirota zabłysło zielone światło.
- Teraz nie będzie trudności w zidentyfikowaniu zwłok - powiedział.
Japp spojrzał zaciekawiony.
- Z pewnością... nie wyobrażasz sobie...? Poirot odparł dobitnie:
- Chcę być pewny.
V
Panna Morley wyjechała na wieś. Domek, w którym zamieszkała, stał niedaleko Hertford.
Przywitała Poirota przyjaznie. Od śmierci brata poruszała się bardziej sztywno, jej twarz stała
się jeszcze bardziej ponura, a jej stosunek do życia stał się nieustępliwy. Była gorzko
oburzona poderwaniem, w wyniku śledztwa dobrej opinii o jej bracie i jego pracy zawodowej.
Poirot - miała podstawy, aby w to wierzyć - podzielał jej zdanie, że werdykt rozprawy u
koronera był niesłuszny. Po przedstawieniu jej takiego poglądu trochę zmiękła.
Odpowiadała teraz dość chętnie i wyczerpująco na jego pytania. Cała dokumentacja lekarska
pana Morleya została starannie uporządkowana przez pannę Nevill i przekazana dentyście,
który objął praktykę po Morleyu. Niektórzy pacjenci przenieśli się do Reilly'ego, część
przejął następca Morleya, a pozostali udali się do innych dentystów.
Po udzieleniu tych informacji panna Morley dodała jeszcze:
- A zatem znalezliście tę zaginioną pacjentkę mojego brata... pannę Sainsbury Seale... i ona
także została zamordowana?
To "także" brzmiało trochę wyzywająco. Wyraznie zaakcentowała to słowo.
- Czy pani brat nigdy prywatnie nie wspominał o pannie Sainsbury Seale? -' zapytał Poirot.
- Nie, nie przypominam sobie jej. Zwykle niewiele rozmawiał ze mną o swojej pracy, czasami
tylko wspominał jakiegoś pacjenta, jeżeli na przykład zdarzyło się coś zabawnego, co mogło
mnie zainteresować. Był zadowolony, jeśli mógł choćby na chwilę oderwać się od medycyny.
Czasem praca bardzo go męczyła.
- Czy wśród pacjentów brata słyszała pani nazwisko pani Chapman?
- Chapman? Nie, nie sądzę. Najlepiej w tej sprawie pomoże panu panna Nevill.
- Bardzo pragnąłbym się z nią spotkać. Gdzie teraz mogę ją znalezć?
- Jak sÄ…dzÄ™, pracuje u jakiegoÅ› dentysty w Ramsgate.
- A zatem, jeszcze nie wyszła za mąż za tego młodego człowieka, za Franka Cartera?
- Nie. I mam nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie. Nie lubię tego młodzieńca, monsieur
Poirot. Naprawdę nie lubię. Coś z nim jest nie tak. Ciągle czuję, że on naprawdę nie jest w
porządku pod względem moralnym.
- Myśli pani, że to możliwe, aby on mógł zastrzelić pani brata? - zapytał Poirot.
Panna Morley powiedziała wolno:
- Przypuszczam, że byłby do tego zdolny - miał gwałtowny charakter. Jednak nie widzę
żadnego motywu... nie miał też żadnej okazji, aby to zrobić. Widzi pan, przecież Henry'emu
nie udało się nakłonić Gladys, aby z nim zerwała. Gladys nadal była mu wierna.
- A czy sadzi pani, że mógłby go ktoś przekupić?
- Przekupić? %7łeby zamordować mojego brata? Co za szalony pomysł!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]