[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z kotem. Może udało mi się napisać cholerny Ust miłosny, ale
nie kupujÄ™ takich mistycznych banialuk.
Jenny uśmiechnęła się nieznacznie.
- Kochałam Andrew.
- Wiem, do diabła. - Usiłował wyrwać rękę z jej dłoni, ale
nie puściła. - Nie musisz mi tego bez końca powtarzać.
- Nick?
- Co? - burknÄ…Å‚.
- Pozwól mi dokończyć.
- Dobrze, dokończ. Oparła się o jego ramię.
- Kochałam Andrew i naprawdę myślałam, że jego śmierć
mnie zabije. Ale przeżyłam. Przeżyłam po to, żeby zakochać
siÄ™ w tobie.
- Powtórz to - szepnął.
- Kocham ciÄ™, Nick. NaprawdÄ™ kocham. Tak jak
naprawdę kochałam Andrew. Obydwoje... ty i Polly,
próbowaliście mi to powiedzieć. Andrew nie żyje, ale nie
odszedł od nas, mamy dużo szczęścia. Znaliśmy go. Jest w
Polly. Był wspaniałym mężem dla mnie, a dla ciebie
prawdziwym przyjacielem. A my... znalezliśmy siebie dzięki
niemu. Byłam taka głupia, że nie chciałam tego wszystkiego
dostrzec, uciekałam, ale teraz już wiem, że nie ucieknę od
miłości do ciebie, nigdy. Tak jak powiedziałeś: już się stało.
Nick przysunÄ…Å‚ usta do ucha Jenny.
- Powiedz wprost: prosisz, żebym się z tobą ożenił?
Odwróciła się ku niemu.
- Chcę, żebyśmy byli rodziną. Ty, ja i Polly. I chcę,
żebyśmy się pobrali. I chcę, żebyś zbudował dom. Nasz dom.
Dla nas trojga. I niech będzie w nim trochę więcej miejsca,
gdybyśmy postanowili mieć dzieci. Chcesz tego?
Wymówił cicho imię Jen, a potem ją pocałował.
- Tak - powiedział, odsuwając się w milczeniu.
Z westchnieniem położyła głowę na jego ramieniu. Długo
siedzieli w milczeniu, a potem zaczęli układać plany na
wspólną przyszłość.
Kiedy tak szeptali, przeszedł łagodny powiew wiatru.
Zaszeleściły liście dębu i z drzewa sfrunął kos, przysiadł na
grobie Andrew, podniósł łebek i zaśpiewał radośnie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]