[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zrobić uniku. Postawa na baczność w wykonaniu pająka wyglądała następująco: dolne segmenty
odnóży stały pionowo, górne były zgięte dokładnie pod kątem prostym w stosunku do ciała.
- W pełnej postawie na baczność - ciągnęła Sh aarl t - wysuwam zęby jadowe w bardziej
wojowniczy sposób. Chcesz zobaczyć?
- Hmm... może nie teraz.
Sh aarl t zrobiła spocznij i poklepała się kończyną po pancerzu. Sten uznał, że ten gest
oznacza rozbawienie.
- Domyślam się, że nie miałaś dzisiaj kłopotów z pompkami. - Znowu klapnięcie. - Jak
myślisz, na ile poważne były te istoty? - Sh aarl t zmieniła temat.
- Nic nie wiem o Ferrarim - odparł Sten. - Ale ten Mason cholernie mnie nastraszył.
- Mnie też. Ale może, niektórzy z nas wytrwają do końca... Przecież nie mogą odrzucić
wszystkich, jeśli wezmie się pod uwagę, co wyprawiają Tahnijczycy. Mam rację?
Sten zdał sobie sprawę, że Sh aarl t desperacko szuka pocieszenia, więc zamiast powiedzieć:
Myślę, że ci ludzie mogą zrobić, co chcą , odparł:
- Pewnie, że masz rację. Parę istot na pewno przetrwa. Może zejdziemy na dół? %7łeby
sprawdzić, czy ta... - Stenowi o mały włos nie wyrwało się słowo pajęczyna -...puszka, do której
nas wsadzili, zawiera jakieś żarcie.
- Doskonały pomysł, komandorze.
- yle, kandydacie. Albo mówisz: Sten, albo niech cię jasna cholera.
Znowu klapniecie.
- A więc, Sten zejdziemy na obiad? Noga w nogę, noga w nogę...
ZmiejÄ…c siÄ™, wyszli z pokoju w poszukiwaniu czegoÅ› do zjedzenia.
Pózniej, w nocy, do drzwi Stena rozległo się łagodne stukanie. Na zewnątrz stał jeden z
członków załogi koszar. Wszyscy oni wyglądali w oczach Stena jak przedstawiciele świty
Imperatora. Ten zaś pracownik miał powierzchowność doskonałego głównego lokaja.
Po przeprosinach za zakłócanie spoczynku, człowiek przedstawił się jako Pelham. Oświadczył,
że będzie służącym Stena do ukończenia pierwszej fazy kursu.
- Do ukończenia albo wylania, chciałeś powiedzieć.
- Ach nie, proszę pana - Pelham zdawał się wstrząśnięty. - Pozwoliłem sobie przejrzeć pańskie
akta. Muszę wyznać... być może jest to wbrew zasadom... ja i moi koledzy z obsługi robimy
zakłady, który z kandydatów przejdzie testy. Zapewniam, że nie jestem sykofantem, twierdząc, iż
postawiłem moje kredyty na pana bez cienia wątpliwości.
Sten cofnął się od drzwi i pozwolił służącemu wejść.
- Sykofantem? - Sten nie był całkiem pewny znaczenia tego słowa. Wrócił do biurka, usiadł i
oparł stopy na blacie. Obserwował, jak Pelham przegląda mundury.
- Panie Sten, zauważyłem, że na pańskim mundurze nie ma odznaczeń.
- Tak, sÄ… w kieszeni.
- Och, rozumiem, że chciałby pan...
- Chciałbym włożyć je na dno szuflady i zapomnieć o nich, Pelham.
Mężczyzna popatrzył na swego pryncypała z wyrazem zastanowienia.
- Jak pan sobie życzy. Ale te mundury wymagają odświeżenia.
- Tak. Przez kilka miesięcy spoczywały na dnie marynarskiego worka.
Pelham zebrał naręcze uniformów i ruszył w kierunku drzwi.
- Czy życzyłby pan sobie czegoś jeszcze? Jestem na pańskie wezwanie przez okrągłą dobę.
- Na razie niczego mi nie potrzeba. Poczekaj chwilÄ™, Pelham. Mam pytanie.
- W czym mógłbym pomóc?
- Gdybym zapytał cię, kim jest Rykor, co byś odpowiedział?
Pelham był cholernie dobry. Gdy Sten wymówił nazwisko najbardziej utalentowanego w
imperium psychologa, służący jedynie przymrużył oczy.
- Nic, proszę pana. A czy zechciałby pan mi objaśnić, o co chodzi?
- Dobrze. Zapytam inaczej. Co byś powiedział, gdybym stwierdził, że zarówno ty jak i
pozostali pracownicy koszar, wszyscy tacy pomocni, gotowi wypełnić nasze zachcianki, jesteście w
rzeczywistości personelem selekcji?
- Oczywiście, że jesteśmy, proszę pana. Zdajemy sobie sprawę, że kandydaci bardzo
potrzebują czasu na naukę i relaks. Pragniemy im pomóc, zajmując się sprawami mniejszej...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]