[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Szamaszerib nie odważyli się na jakiekolwiek kroki przeciwko
samozwań-czemu, jak uważali, władcy. Z Esagili wyruszył
uroczysty pochód w barwnych strojach, z głównym
arcykapłanem na czele. Powitał on Belszimaniego przed bramą
Isztar i w uroczystej procesji, wśród wiwatów tłumu, powiódł
go do świątyni. Tam Belszimani oddał hołd Mardukowi i
wypowiedział uroczyste formuły stwierdzające, że jest
koronnym sługą boga, oraz przyrzekł, że w czasie uroczystości
noworocznych odbędzie spowiedz oraz ujmie dłoń Marduka.
Następnie nowy król udał się do Pałacu Południowego, gdzie w
wielkiej sali, siedząc na tronie, odebrał hołd najpierw od
naczelnego kapłana Szamaszeriba, następnie od Rady
Starszych, przedstawicieli wojska, kupców i znaczniejszych
obywateli miasta. Zwiadkowie tej uroczystości mówili pózniej,
że głównego kapłana Esagili musiały w tym dniu boleć zęby,
bo miał bardzo skrzywioną twarz.
Kolejna uczta zakończyła ten uroczysty dzień.
Belszimani okazał się energicznym władcą. Już po kilku dniach
jego panowania można było to ocenić. W mieście ustały
wszelkie spory o władzę. Roboty przy naprawie umocnień
ruszyły z niespotykaną energią, a szeregi wojska szybko rosły.
Nowy król wydał także rozkaz, aby wszyscy kupcy otworzyli
swoje magazyny. Zapowiedziano, że jeśli u kogokolwiek
znalezione zostaną ukryte towary i żywność, połowa tego dobra
zostanie skonfiskowana, zaś kupiec otrzyma publicznie
pięćdziesiąt kijów. A gdyby takie przestępstwo się powtórzyło,
będzie wbity na pal przed swoim domem, a jego majątek
przejmie miasto.
Nie były to czcze pogróżki. Już w dwa dni pózniej na
karurri w czasie największego ruchu postawiono trzy masywne
stołki i trzem bogatym kupcom dokładnie wyliczono na plecach
należną im karę. Wielu ludziom, zwłaszcza biedakom, bardzo
się to podobało i odniosło ten skutek, że w mieście pojawiło się.
dużo od tygodni nie widzianych towarów. Ceny także od razu
spadły.
Nowy władca usiłował prowadzić ostrożną politykę w
stosunku do świątyni Esagila. Nie upominał się już o
podporządkowanie mu oddziału stacjonujących tam rzekomych
szahgu. Nie przypominał też Szamaszeribowi, że ani jedno z
jego przewidywań nie sprawdziło się. Bowiem na całym
wielkim obszarze imperium perskiego panował absolutny
spokój, zaś król Kserkses bez przeszkód gromadził wojsko.
Babilon wprawdzie był wolny, ale samotny. A przecież
powstanie wywołano, opierając się przede wszystkim na
zapewnieniach kapłanów, że spisek obejmie wszystkie podbite
przez Persów ludy.
Belszimani zdawał sobie sprawę z ciężkiego, prawie
beznadziejnego położenia i robił, co mógł, aby miasto jak
najlepiej przygotować do obrony. Liczył, że długotrwałe
oblężenie Babilonu spowoduje ferment zarówno na dworze
króla Kserksesa, jak i w wielonarodowościowej armid perskiej.
%7łeby tę armię jak najbardziej osłabić, nowo wybrany król
zamierzał podjąć następne kroki zaczepne. Postanowił najpierw
zrealizować wypad na Sippar i Opis. Jeśli operacja się uda,
można będzie podjąć próbę opanowania prawego brzegu Idiglat
i niedopuszczenia armii Kserksesa do przeprawy przez tę rzekę.
Gdyby się jeszcze dało zorganizować silny oddział
ekspedycyjny i wysłać go do Syrii, która zawsze burzyła się
przeciwko panowaniu perskiemu, można by radykalnie
odwrócić sytuację militarną. Wtedy istniałyby realne szanse na
odniesienie bodaj częściowego sukcesu: szerokiej autonomii
Babilonu pod wodzą własnego króla. O pełnym zwycięstwie
nad Persami Belszimani nawet nie marzył, zbyt trzezwo umiał
ocenić sytuację. Chyba... chyba że spełniłyby się
przewidywania Szamaszeriba o powszechnym buncie
wszystkich krajów przeciwko perskiemu jarzmu.
Z tym większą gorliwością król przykładał się do
zorganizowania jak najsilniejszej armii. Do tego celu jednak
potrzebne były, prócz uzbrojenia, także i pieniądze. Z
pieniędzmi było jednak dużo gorzej. Kupcy i właściciele
ziemscy opieszale płacili podatki w wysokości nałożonej
jeszcze przez Persów. Zwiątynie w ogóle odmówiły płacenia,
motywując to tym, że za dawnych królów babilońskich były
zwolnione od wszelkich danin na rzecz państwa. Król
Belszimani z ogromnym trudem uzyskiwał niewielkie sumy, i
to w formie pożyczek, które miały być zwrócone zaraz po
wojnie. A przecież większość świątyń posiadała wielkie
bogactwa. Kapłani Marduka rozporządzali nieprzebranymi
wprost skarbami.
Pomimo tych trudności szeregi wojska rosły. Poprawiło
się uzbrojenie armii. Codziennie prowadzono forsowne
ćwiczenia z żołnierzami, przygotowując ich do rychłych już
walk.
Nie ufając kapłanom, Belszimani rozesłał swoich
zwiadowców do wszystkich miast Babilonii. Persowie nawet
[ Pobierz całość w formacie PDF ]