[ Pobierz całość w formacie PDF ]

o Ralfowym gniewie; inni, włącznie z maluchami, które nie zdawały sobie z tego
sprawy, byli pod wrażeniem ogólnej powagi. Miejsce zebrań szybko się zapełni-
ło; Jack, Simon, Maurice, większość myśliwych po prawej stronie Ralfa; pozostali
siedli z lewej, w słońcu. Prosiaczek stanął na zewnątrz trójkąta. Oznaczało to, że
chciał posłuchać, ale nie myślał zabierać głosu. Prosiaczek pragnął wyrazić tym
swÄ… dezaprobatÄ™.
 Pierwsza rzecz: zebranie jest potrzebne.
Nikt nic nie powiedział, ale twarze zwrócone do Ralfa były uważne. Zamachał
konchą. Z praktyki wiedział, że podobnie fundamentalne stwierdzenia muszą być
przynajmniej dwa razy powtórzone, nim wszyscy je zrozumieją. Trzeba siedzieć,
ściągać uwagę wszystkich na konchę i ciskać słowa jak ciężkie głazy między grup-
ki przycupniętych lub siedzących w kucki chłopców. Szukał prostych słów, żeby
nawet maluchy zrozumiały, po co jest zebranie. Pózniej zapewne doświadczeni
dyskutanci  Jack, Maurice, Prosiaczek  użyją całej sztuki, by wszystko za-
gmatwać, ale teraz, na początku, przedmiot debaty musi być jasno wyłożony.
 Zebranie jest nam potrzebne. Nie dla zabawy. Nie dla psikusów i spada-
nia z pnia  grupka maluchów na wywrotnym pniu zachichotała i wymieniła
spojrzenia  nie dla dowcipkowania ani. . .  uniósł konchę, starając się utrafić
w odpowiednie słowo  mędrkowania. Nie do tych rzeczy. Ale by ustalić pewne
sprawy.
Przerwał na chwilę.
 Poszedłem się przejść. Sam poszedłem. Myślałem o naszym położeniu.
Wiem, czego nam potrzeba. Zebrania, aby ustalić pewne sprawy.
Przerwał i automatycznym ruchem odgarnął z oczu włosy. Prosiaczek, którego
protestu nawet nie zauważono, wszedł na palcach do środka trójkąta i przyłączył
się do reszty chłopców.
Ralf ciÄ…gnÄ…Å‚ dalej:
 Mieliśmy mnóstwo zebrań. Wszyscy lubią mówić i być razem. Postana-
wiamy różne rzeczy. Ale ich nie robimy. Mieliśmy przynosić wodę ze strumienia
i stawiać tam, w skorupach od orzechów kokosowych, pod świeżymi liśćmi. Było
tak przez kilka dni. Teraz już nie ma wody. Skorupy są puste. Wszyscy piją prosto
z rzeki. Podniósł się szmer potakiwania.
 Nie mówię, że jest coś złego w piciu wody prosto z rzeki. Sam wolę pić wo-
dę stamtąd. . . z rozlewiska koło wodospadu. . . niż ze starej skorupy kokosu. Ale
powiedzieliśmy, że będziemy przynosić wodę. A teraz nie przynosimy. Dzisiaj po
południu były tylko dwie skorupy.
Zwilżył językiem wargi.
 Teraz sprawa chat. Szałasów.
Szmer podniósł się znowu i z wolna zamarł.
57
 Zpicie głównie w szałasach. Dzisiaj, oprócz Sama i Eryka, którzy są na
górze przy ognisku, wszyscy będziecie tam spali.
A kto budował te szałasy?
Natychmiast powstała wrzawa. Każdy je budował. Ralf musiał znowu poma-
chać konchą.
 Chwileczkę! Chodzi mi o to, kto budował wszystkie trzy? Wszyscy budo-
waliśmy pierwszy, czterech nas budowało drugi, a ja z Simonem tamten ostatni.
Dlatego jest taki rozklekotany. Nie śmiejcie się. Ten szałas może się zawalić, gdy
nadejdą deszcze. A wtedy szałasy będą nam naprawdę potrzebne.
OdchrzÄ…knÄ…Å‚.
 Następna sprawa. Wybraliśmy tamte skały tuż za basenem na latrynę. Mą-
dra rzecz. Przypływ za każdym razem zmywa stamtąd brudy. Wy, maluchy, wiecie
o tym.
Tu i ówdzie rozległy się chichoty, dały się zauważyć szybko wymieniane spoj-
rzenia.
 Teraz każdy chodzi tam, gdzie chce. Nawet koło szałasów i koło płyty.
SÅ‚uchajcie, maluchy, jak idziecie na owoce i przypili was. . .
Zgromadzenie ryknęło śmiechem.
 Jak was przypili, trzymajcie się z dala od owoców. Bo to świństwo.
Znowu wybuchł śmiech.
 Mówię, że to świństwo!
SzarpnÄ…Å‚ palcami sztywnÄ…, szarÄ… koszulÄ™.
 To prawdziwe świństwo. Jeśli was przypili, macie iść na plażę, między
skały. Zrozumiano?
Prosiaczek wyciągnął ręce po konchę, ale Ralf potrząsnął głową przecząco.
Miał przemówienie ułożone punkt po punkcie.
 Musimy wszyscy zacząć znowu używać tamtego miejsca. Wszędzie zaczy-
na być pełno paskudztwa.  Przerwał. Zgromadzenie wyczuwając kryzys czeka-
ło w napięciu.  A teraz sprawa ogniska.
Westchnął ciężko i to westchnienie odbiło się echem wśród słuchających. Jack
zaczął siekać nożem kawałek drewna i szepnął coś do Roberta, który odwrócił
głowę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl