[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spadały wokół niej, jak konfetti w dniu jej ślubu - dawno temu.
Miała teraz siedemdziesiąt pięć lat, siwe włosy, zwiędłą szyję i oczy o barwie rozmokłych
irysów. Ubierała się jednak elegancko, w sposób jaki David pamiętał od dzieciństwa. Nosiła
naszyjniki z pereł i jedwabne suknie, i wciąż jeszcze była bardzo piękna.
Pamiętał, jak jego ojciec tańczył z nią i opowiadał, że była "królową Warszawy",
najbardziej oszałamiającą kobietą, jaką wydała Polska, kraj słynący z pięknych kobiet.
"Nie ma kobiety, która mogłaby się równać z twoją matką, i nigdy takiej nie będzie" -
powiedział jego ojciec w dniu swoich osiemdziesiątych pierwszych urodzin, kiedy spacerowali
wzdłuż Tamizy, u stóp wysokiego wzgórza, na którym stał hotel Cliveden. Nad wodą latały ważki,
słychać było okrzyki wioślarzy i radosne piski jakiejś dziewczyny. Trzy dni pózniej jego ojciec
umarł spokojnie we śnie.
Brązowe, zamszowe buty Davida zachrzęściły na żwirze. Bonny czekała w jego
podniszczonym, niebieskim, otwartym MG, malując sobie wargi intensywnie różową szminką
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
i przeglądając się w lusterku wstecznym samochodu. Bonny była jego drugą żoną - młodszą od
niego o jedenaście lat - blondynką o dziecinnej twarzy, wesołą i totalnie różniącą się od Anny, jego
pierwszej żony, która była brunetką, bardzo poważną i w jakiś sposób nędzną. Jego matka nie
zaaprobowała Bonny. Mówiła o niej rzadko, stwierdzając, że jest całkowicie zle wychowana, gdyż
odebrała rodzinie kochającego męża. Matka twierdziła, że małżeństwo jest święte, nawet wtedy,
gdy zamienia się w piekło.
- Twój ojciec powiedziałby ci parę przykrych słów, Davidzie - oświadczyła urażona, patrząc na
niego bez zmrużenia oka. Głowę miała przechyloną na jedną stronę, a jej palce pieściły
diamentowy pierścionek zaręczynowy i obrączkę ślubną. - Twój ojciec mówił, że mężczyzna
powinien być wierny kobiecie, i tylko jednej kobiecie.
- Ojciec cię kochał, mamo. Aatwo było mu tak mówić. Ja w ogóle nie kochałem Anny.
- Więc dlaczego się z nią ożeniłeś, po co miałeś z nią dzieci, a potem zadałeś jej takie cierpienia?
Tego David do tej pory nie wiedział. Annę poznał w college'u i po prostu się pobrali. To samo
przydarzyło się tuzinowi jego przyjaciół. Po dwudziestu latach siedzieli w swoich hipotecznych
domach na peryferiach, wyglądali przez okna i myśleli o tych wszystkich roześmianych,
złotonogich dziewczynach, z którymi powinni byli się ożenić.
Wiedział natomiast, że kocha Bonny w sposób, w jaki nigdy nie kochał Anny. W Bonny po
raz pierwszy ujrzał to samo, co ojciec zobaczył w jego matce. Ujmujący, niemal anielski wygląd,
nieprzepartą kobiecość, miękkość skóry, połysk włosów. Mógł godzinami siedzieć i patrzeć, jak
przy rysownicy maluje wzory tapet. Mógłby obserwować ją bezustannie... gdyby to zapewniało im
utrzymanie.
- Jak się czuje? - spytała Bonny, kiedy David wsiadał do samochodu. Był wysoki i bardzo angielski
w swoim rdzawym swetrze i sztruksowych spodniach. Po matce odziedziczył głęboko osadzone,
polskie oczy i gładkie włosy, ale jego angielskość uwidaczniała się ponad wszelką wątpliwość
w długiej, przystojnej twarzy, podobnej do twarzy ojca, i w zaciekłym uporze jeżdżenia
najmniejszymi samochodami sportowymi, mimo że miał sto osiemdziesiąt siedem centymetrów
wzrostu.
- Dobrze - powiedział, uruchamiając silnik. Chciała wiedzieć, gdzie poszłaś.
- Mając nadzieję, że poszłam sobie na zawsze, jak sądzę?
Zatoczył szeroki łuk i pojechał wzdłuż długiej alei strzyżonych lip, od których wzięła się nazwa
The Limes Retirement Home.
- Ona już nie chce, byśmy z sobą zerwali - rzekł David. - Wie, jaki jestem szczęśliwy.
- Może na tym właśnie polega problem. Może myśli, że im dłużej jesteśmy ze sobą, tym mniejsza
szansa na powrót do Anny.
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
- Nie wróciłbym do Anny nawet za wszystkie wegetariańskie zapasy z lodówki Lindy McCartney. -
Spojrzał na zegarek Jaeger-le-Coultre, należący kiedyś do jego ojca.
- Jeśli już mówimy o jedzeniu, to lepiej wracajmy. Obiecaliśmy wpaść do ciotki Rosemary.
- Jakże mogłabym zapomnieć?
- Przestań, Bonny. Wiem, że jest dziwna, ale od lat jest częścią rodziny.
- Nie mam nic przeciwko temu, póki jej nie zacznie cieknąć ślina.
- Nie bÄ…dz niegrzeczna.
Dojechali do bramy domu opieki, a potem skręcili na wschód, w kierunku autostrady i Londynu.
Póznopopołudniowe słońce migotało za drzewami: wyglądali jak na filmie nakręconym przez
Charliego Chaplina.
- Czy ciotka Rosemary odwiedza czasem twoją matkę?- zapytała Bonny.
David potrząsnął przecząco głową.
- Ciotka Rosemary nie jest moją prawdziwą ciotką. Była zawsze kimś w rodzaju sekretarki mojego
ojca, chociaż nigdy nie widziałem, żeby wykonywała jakąkolwiek pracę. Prawdę mówiąc, nie
wiem, kim ona jest. Przyszła do nas, kiedy miałem dwanaście albo trzynaście lat i już została...
przynajmniej do chwili śmierci ojca. Potem jej stosunki z moją matką ochłodły.
- Twoja matka nie jest szczególnie wyrozumiałą osobą, prawda?
Przez jakiś czas jechali milcząc. Potem David powiedział:
- Czy wiesz, co mi dzisiaj pokazała?
- Poza ciągłą dezaprobatą?
David zignorował tę uwagę.
- Pokazała mi starą fotografię całej swojej rodziny: dziadka, babki, matki, ojca, trzech jej braci i jej
samej, zrobioną przed Pałacem Wilanowskim w Warszawie. Wszyscy prezentowali się doskonale,
oczywiście mówię to na podstawie fotografii.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]