[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tak szczerze to trochę mi ulżyło, że tu jesteś. Wiesz może co mu jest?
Eingard bez najmniejszego wysiłku podniósł wampira. Sophie opadła szczęka. Sama nie
wiedziała dlaczego, widziała przecież znacznie dziwniejsze rzeczy w tym domu.
- Nie patrz na mnie jak na ducha. Nocne elfy potrafią świetnie posługiwać się magią. To jest
zwykły czar podnoszenia.
- Aha... Ale nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
- Ech... A więc... Nie wiem czy wiesz, ale wszystkie wampiry na świecie, a razem jest ich
około trzystu, są takie same. Szkodzi im słońce, nie muszą w ogóle sypiać i żywią się tylko i
wyłącznie ludzką krwią.
- Eee...
- Jednak Rise jest inny - głos elfa zmienił się nie do poznania. Tak jakby teraz był zupełnie
inną osobą, współczującą i miłosierną. - Ma wyjątkową moc i.... wyjątkowy charakter. Nie jest taki
jak większość wampirów. Nie jest tak samolubny jak one, które aby zwiększyć swoją siłę żywią się
ludzką krwią, która jest podobno najlepsza, dodaje siły...
- Zaraz... Czy ty przypadkiem nie powiedziałeś Rise?
- Tak... ? Chris ma tak na nazwisko. Elf wyglądał teraz na rozbawionego.
- Nie powiedział ci?
Sophie poczuła się trochę głupio, że zwątpiła w to, iż ktoś taki jak Chris ma coś tak
ludzkiego jak nazwisko. Właściwie to zna tylko imiona wszystkich osób, które tu mieszkają.
- Wracając do tego, co mówiłem... Chris jest jedynym wampirem, który potrzebuje snu...
Wampiry żywiące się ludzką krwią nie mają takiego problemu. Gdy Chris się nie wyśpi, może
stracić na parę dni przytomność. Albo jak za długo posiedzą na słońcu... A jak mówiła Alex, to on
nie spał już ponad 2 dni. No i proszę... I jeszcze na dodatek cały ten wysiłek spowodowany przez
panienkę Rose - tu Eingard zaśmiał się cicho, na rękach nadal miał wampira. Wyszedł z salonu.
Sophie kroczyła tuż za nimi. Wampir unosił się kilka centymetrów nad dłońmi Creeda.
Przeszli przez jadalnię i po chwili znalezli się w kuchni. Sophie pierwszy raz była w tym
pomieszczeniu. Rozejrzała się po ogromnej i wyjątkowo nowoczesnej (jak na stare zamczysko)
kuchni. Cała kuchnia błyszczała od sprzętów kuchennych wykonanych ze stali nierdzewnej.
Ogromna lodówka, nowatorsko wyglądająca mikrofalówka i wiele innych różnych robotów
kuchennych sprawiały, że Sophie czuła się trochę jak w filmie science fiction.  Ciekawa jestem
skąd Alex wzięła prąd - pomyślała.
- Alexandro, gdzie jesteś? - odezwał się Eingard. Uszaty elf wyglądał przezabawnie wśród
tych wszystkich sprzętów godnych XXI wieku.
- A jednak zemdlał... - pokojówka wyłoniła się nie wiadomo skąd, podeszła do Chrisa i
rozkazała elfowi zanieść go z powrotem do salonu.
Sophie poszła za elfem. Gdy byli już w salonie, a wampir wygodnie leżał na sofie, do środka
weszła Alex, w jednej ręce trzymała dużą porcelanową miskę, a w drugiej małą czerwoną
buteleczkę. W tym samym czasie elf układał za pomocą jakichś dziwnych czarów wszystkie meble
i szczątki ceramiki, które zostały zdemolowane przez Rose. Alexandra uklęknęła przy wampirze,
wycisnęła ręcznik wymoczony w gorącej wodzie i przyłożyła mu go do czoła.
- Co jest w tej butelce? - zapytała Sophie.
- Krew z dzisiejszej kury, która była na obiad.
Sophie wzdrygnęła się, a pokojówka otworzyła delikatnie usta Chrisa, po czym ostrożnie
wlała płyn do środka. - To mu pomoże wrócić do sił. Ale najpierw panicz Chris potrzebuje dużo
snu.
- Jak długo będzie musiał leżeć? - Sophie ulżyło, że Chrisowi nic nie będzie.
- Myślę, że jakieś dwa, góra cztery dni. - Tak długo?!
- No a co ty sobie myślałaś?! - Eingard wyglądał na oburzonego. - Od paru dni nic tylko w
kółko ugania się za wilkołakami i wampirem, który pragnie się na tobie zemścić za śmierć swojej
dziewczyny!!! Całe noce spędza na patrolowaniu terenów i robi wszystko, aby ciebie chronić!!! A
ty jesteś tak samolubna, że jak słyszysz, że twój kochaś będzie spał przez 2 dni to...
- Dobrze już dobrze, panie Eingardzie...! Proszę się uspokoić... Przecież panienka Sophie nie
powiedziała nic złego... - pokojówka próbowała złagodzić sytuację. Elf ze złością wpatrywał się w
brunetkÄ™.
- Ko - kochaś? - Sophie wyglądała na wielce zdziwioną. - Dlaczego myślisz, że ja i Chris...
- Scott mi o wszystkim opowiedział...
- Ale co on ci niby powie...?
- Mam serdecznie dość tej wariatki! Nagle do salonu wszedł rozwścieczony Lotres.
- Niech sobie sami jadą na zwiady! - rzucił długi płaszcz na fotel, rozluznił krawat, rozpiął
koszulę. Opadł na sofę. Wyglądał na wykończonego. - Ja pójdę dzisiaj w nocy z Chrisem! Byleby
bez tej kretynki!
- Obawiam się, że będziesz musiał iść sam.
Sophie nawet nie spojrzała na demona, pobiegła tylko na górę i weszła do pierwszego
lepszego pokoju, gdyż jej był kompletnie zdewastowany. Położyła się na dywanie i spojrzała w
górę sufitu.
- Kochaś... - wypowiedziała to słowo na głos, zastanawiając się nad tym, co Eingard miał na
myśli. - Co ten głupek może wiedzieć o miłości? Mój jedyny chłopak nie żyje... Ale... Dlaczego on
i Scott i może nawet cały klan myśli, że ja i Chris... - niespodziewanie z oka wypłynęła niechciana
łezka.  Kobieta nie powinna pokazywać swoich łez. Albowiem są one piękniejsze niż najcenniejszy
kryształ. I dlatego też nie powinno się ich rozlewać z byle powodu - ciepły głos Chrisa
rozbrzmiewał w uszach Sophie. Schowała twarz w dłoniach.
- Co się ze mną u licha dzieje? Co mają znaczyć te łzy?! Ktoś niespodziewanie wszedł do
pokoju. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl