[ Pobierz całość w formacie PDF ]
być tylko z Terri, żebyśmy mogli porozmawiać o sprawach, które ciebie
zanudziłyby na śmierć.
- Czy chodzi o sprawy pracy?
- Na przykład. - Kiwnął potakująco głową.
- Czy Terri też będzie tego chciała? - spytała z powątpiewaniem.
- Owszem - odrzekł. - Będzie tego chciała.
- Aha. Więc dobrze. - Pociągnęła za nogawkę szortów. - Czy ucałujesz
jÄ… ode mnie?
Z pewnością. Oczywiście.
Masz na to stuprocentowÄ… gwarancjÄ™.
Ale czy Allie jest gotowa to usłyszeć? Zwykle widziała go z Terri
trzymających się za ręce. Ale czy zniesie, jeśli powie jej coś więcej?
- Myślę, że powinieneś to zrobić - poradziła mu po krótkiej przerwie. -
Bo inaczej nie będzie wiedziała, że ją lubisz.
Luke odchrzÄ…knÄ…Å‚.
- Zgoda. Na pewno postąpię tak, jak mi radzisz. Czy jesteś gotowa, że-
by pójść do babci i dziadka?
- Tak - odrzekła, wzdychając z rezygnacją, a potem wstała i wzięła
swój plecak.
- Czy masz piżamę? Szczotkę do zębów? - pytał ją Luke, kiedy szli w
stronę części domu zajmowanej przez jego rodziców.
- Tak, tato.
R
L
T
- Inhalatory? Zeszyt do rysunków?
- Tak, tato - odparła, wznosząc oczy do nieba.
- Ołówki, gumki? Pocałunek na dobranoc dla twojego ojca?
Allie zachichotała.
- Bardzo możliwe, że mam.
Kiedy zostawił Allie u matki, zbiegł po schodach do samochodu.
To był dzień jego urodzin.
Wiedział, co chciałby dostać w prezencie od Terri. Może pozwoli mu
zrealizować jego plany? Uśmiechnął się do siebie. A może nie.
Tak czy owak z niecierpliwością oczekiwał na dalszy ciąg wydarzeń.
Działanie powolne i rozważne narażało go na ciągły stres, ale na dłuższą
metę przynosiło korzyści. Terri czuła się wjego towarzystwie coraz swo-
bodniej, a to było warte wielu poświęceń z jego strony.
Kiedy Terri usłyszała pukanie do drzwi, jej serce zamarło. Luke.
Wzięła głęboki oddech, wygładziła dłońmi spódnicę i ruszyła koryta-
rzem w stronÄ™ drzwi.
Ostatnio uczestniczyła w cudownych rodzinnych wycieczkach z Lu-
kiem i Allie, ale to miało być coś innego. To miała być ich pierwsza
prawdziwa randka.
A ona była tak przejęta, jakby czekający na nią mężczyzna odgrywał w
jej życiu niesłychanie ważną rolę.
Nacisnęła klamkę i otworzyła drzwi, czując przyspieszone bicie serca.
Luke miał ha sobie eleganckie ciemnografitowe ubranie.
- Cześć - powitała go drżącym głosem, uśmiechając się niepewnie.
- Cześć - odparł chropawym głosem. Jego szeroki uśmiech nagle znik-
nął, kiedy rzucił okiem na jej strój. - Wyglądasz rewelacyjnie.
R
L
T
- Dziękuję - wyjąkała. - Ty też.
- Czy jesteÅ› gotowa?
- Tak. Muszę tylko wziąć torebkę.
Powinnam była zabrać ją ze sobą, gdy szłam o-tworzyć mu drzwi, po-
myślała, kiedy Luke ruszył za nią korytarzem.
Chwyciła torebkę i szybko się odwróciła. Luke stał tuż przed nią. Jej
oczy znajdowały się na poziomie jego ust.
Pochylił się, a ona nerwowo zacisnęła palce na torebce.
Wiedziała, że powinna się cofnąć, ale nie zrobiła żadnego ruchu.
Luke pochylił głowę jeszcze bardziej, postąpił krok do przodu i zbliżył
wargi do jej ust.
Terri zamknęła oczy i czekała. Czuła jego oddech na policzku oraz bi-
jÄ…cy od niego zapach wody po goleniu.
W końcu dotknął wargami jej ust. Pocałunek był delikatny, słodki i
obudził w niej pożądanie. Zapragnęła mu się oddać.
Luke cofnął się, a ona powoli uniosła powieki.
- Mmm... było bardzo miło - wyszeptał, a jego niebieskie oczy wydały
jej się rozmarzone i kuszące. - Wiem z pewnego zródła, że to najlepszy
sposób, by okazać bezmiar mojej sympatii.
Terri wybuchnęła śmiechem, który rozładował jej napięcie.
- Czyżby Allie znów cię uczyła, jak postępować z kobietami?
- Oczywiście. Ma dziesięć lat, a uważa się za doświadczoną babę. Ale
w tym wypadku jej rada była bardzo cenna. Bez niej nie wiedziałbym, jak
ci udowodnić, że cię lubię. - Zamilkł na chwilę, a potem dodał: - Nawet
bardzo.
Terri ponownie wybuchnęła śmiechem, a on zmarszczył czoło.
- Widzę, że muszę mieć się przed tobą na baczności.
R
L
T
- Bałem się, że to powiesz. - Uśmiechnął się cierpko, a potem podał jej
ramię. - Czy możemy już iść? Mój rydwan oczekuje na twoje rozkazy.
Kiedy podeszli do ustronnego stołu, Luke wysunął krzesło dla Terri.
- Dziękuję - mruknęła, rozglądając się po sali. Luke zajął miejsce obok
niej.
Restauracja mieściła się w starym przebudowanym magazynie w pobli-
żu nadbrzeża. Z sufitów zwisały sieci rybackie ze szklanymi pływakami.
Zwiece w grubych szklanych lichtarzach ustawione na wszystkich stołach
rzucały romantyczne światło.
- Słyszałam, że to miejsce zostało odnowione - powiedziała Terri, pa-
trząc na Luke'a. - Zamierzałam przyjść tu kiedyś na posiłek.
- Przyprowadziłem tutaj Sue-Ellen... - Urwał i lekko się skrzywił. -
Przepraszam, nie miałem zamiaru... To nie jest dobry sposób, żeby wy-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]