[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Rosjanie idą na całego. Czy to oznacza wojnę?
Bruckner spojrzał na Anglika i siedzącego obok Francuza. - Mam nadzieję, że nie. Ale
Rosjan trzeba powstrzymać. Prezydent i departament stanu są w kontakcie ze wszystkimi
rządami państw sprzymierzonych, z brytyjskim premierem, francuskim prezydentem i
niemieckim kanclerzem. Będę szczery, nie wiem, jak to się skończy.
- Czy prezydent USA wyśle swoje siły do Pakistanu, tak jak to obiecywał? - Przez
chmurę papierosowego dymu przemówił francuski ambasador.
- Jeżeli moja odpowiedz pozostanie między nami - zaczął Bruckner, wiedząc, że tak
będzie - odpowiem: tak. Część naszych sił szybkiego reagowania jest już gotowa do startu z
Egiptu. CzekajÄ… na rozkaz.
- A jaki będzie rozkaz? - zachodnioniemiecki ambasador założył ręce na brzuchu,
przypominajÄ…c Bismarcka.
- Jest ultimatum czasowe, nieprawdaż, Arnoldzie? - wtrącił Anglik.
- Tak, to prawda - odpowiedział Bruckner, wpatrując się w koniak. - W chwili obecnej
to już mniej niż doba. - Przesunął wzrok na zegarek.
- I gdzież to wszystko nawaliło, amis - Francuz zapalał kolejnego papierosa od
żarzącego się poprzedniego niedopałka.
- Co takiego? Przepraszam, nie słuchałem - Bruckner zdawał się być nieobecny.
- Pytałem, gdzie to nawaliło? - Francuski ambasador podszedł do okna, rozchylając na
chwilę listwy żaluzji.
- Gdzie nawaliło co, Serge? - spytał Amerykanin bez przekonania.
- Jesteśmy myślącymi logicznie ludzmi. Rosjanie też. I nagle stoimy w obliczu końca
ludzkości - Francuz mówił po cichu, głosem monotonnym i bez emocji.
- Serge, twierdzę, że całe to gadanie o końcu ludzkości... naprawdę... - mamrotał
ambasador brytyjski.
- On ma rację - rzucił oschle Niemiec. Bruckner wstał, obszedł biurko i usiadł na jego
brzegu. Wpatrując się w dywan, zaczął mówić: - Zdajecie sobie sprawę, iż utkanie takiego
dywanu zajmuje setki godzin? To sztuka niemal martwa w obecnych czasach. Tak jak
grawerstwo. Nikt nie chce tracić na to sił.
- W takim razie nie jestem jedynym realistą w tym pomieszczeniu - powiedział Francuz,
napotykajÄ…c wzrok Amerykanina.
- Napiję się koniaku - stwierdził Reinhardt Gestler, ambasador Szwajcarii.
- Co? Ależ oczywiście, Reinhardt - Bruckner sięgnął po koniak. Kiedy go nalewał,
zauważył, że trzęsącymi się dłońmi rozlewa alkohol po stole. Francuz podszedł do niego i
odebrał mu butelkę i lampkę.
- Serge - powiedział Bruckner, zapominając na chwilę o pozostałych obecnych.
- Oui? - Ambasador francuski pewną ręką nalał koniak Szwajcarowi, potem oddał
butelkÄ™ innym.
- Czy twój człowiek, Montand... czy jest tylko tym, za kogo się podaje? Muszę
wiedzieć.
- To znaczy, czy szpieguje cię poprzez twoją córkę? - Nie. Nie Montand.
- Dzięki Bogu - westchnął Bruckner. Nie chciałem, żeby ją oszukiwał. Rozumiesz?
- Oui. Możesz być pewien, że nie oszukuje jej, choćby w tej jednej sprawie. - Kładąc
rękę na ramieniu Amerykanina, dodał: - Znałem cię, zanim jeszcze Cheryl przyszła na świat.
Jej matki również nie okłamywano w tej sprawie, mon ami.
Ręce Brucknera przestały drżeć. Koniak w lampce, którą dzierżył w dłoni znów nie
poruszał się. - Mam kilka formalnych spraw, sekretarz stanu chce, abyśmy razem je
opracowali, za moment. - Opróżnił lampkę.
ROZDZIAA XI
- W porządku, spróbujemy. Symulujemy sytuację wymuszonej ucieczki i osadzenia
łodzi na dnie - kapitan Mitch Wilmer mówił spokojnie do mikrofonu. Przez interkom za
plecami słyszał słabe echo swojego głosu, który wracał do niego przez otwarte drzwi,
prowadzące na mostek. - Zanurzamy się. Billings mój zastępca, mówi, że woda jest w sam raz.
Będę informował was o wszystkim, o czym będzie trzeba.
Odłożywszy mikrofon na statyw na konsolecie, wyróżniającej się w centrum mostka
łodzi podwodnej  Benjamin Franklin , Wilmer zwrócił wzrok ku młodszemu marynarzowi,
który stał pod nim obok innego członka załogi. - Dobrze, Billings. Możesz zaczynać. Pete,
zanurzaj ją - rzucił.
- Tak jest, kapitanie - krzyknął Billings. - Przygotować się na ujemną pławność. Jedna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl