[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dlaczego wybraliście mnie?
Musieliśmy kogoś wybrać. Nie, to nie tak. Wybraliśmy ciebie, gdyż stać
cię na odwagę, żeby stamtąd odejść. Nie masz żadnej rodziny poza żoną. %7ładnych
korzeni, żadnych bliskich powiązań. Wykształcenie i sukcesy zawdzięczasz tylko
sobie, wybiłeś się tylko dzięki własnej pracy i własnym zdolnościom. Nauczyłeś
się być niezależnym i polegać wyłącznie na własnych siłach. Nie potrzebujesz
firmy. Możesz ją opuścić. Jesteś dzielny i twardy jak niewielu mężczyzn w twoim
wieku. I jesteś wystarczająco bystry, by móc dokonać tego, czego od ciebie ocze-
kujemy. Nie dasz się złapać. Dlatego cię wybraliśmy. Miłego dnia, Mitch. Dzięki,
żeś przyszedł. A teraz już wracaj.
Voyles odwrócił się i odszedł szybko. Tarrance czekał przy końcu Zciany
i uniósł dłoń w pożegnalnym geście, jakby chciał powiedzieć Mitchowi: Do zo-
baczenia na razie.
Rozdział 20
Po przymusowym dla samolotów latających na liniach lotniczych Delta po-
stoju w Atlancie DC-9 wylądował w zimnym deszczu na międzynarodowym lotni-
sku w Memphis. Samolot zatrzymał się przy furtce 19 i podróżni ruszyli tłumem
w stronę wyjścia. Mitch niósł tylko swoją walizkę i Esquire . Zobaczył Abby
czekającą obok automatów telefonicznych i pośpiesznie zaczął się przedzierać
przez ciżbę w jej kierunku. Rzucił walizkę i czasopismo pod ścianę i chwycił ją
w objęcia. Te cztery dni w Waszyngtonie wydawały mu się miesiącem. Całowali
się wciąż od nowa szepcząc do siebie cicho.
Pójdziemy na randkę? zapytał.
Mam obiad na stole i wino w lodówce powiedziała. Trzymając się za rę-
ce, przeszli przez halę dworcową zatłoczoną ludzmi, ciągnącymi wózki bagażowe
we wszystkie strony.
Cóż, musimy porozmawiać i nie możemy zrobić tego w domu powie-
dział cicho.
Mocniej ścisnęła jego dłoń.
Och?
Tak. Prawdę mówiąc, musimy pójść na długi spacer.
Co się stało?
To potrwa chwilÄ™.
Dlaczego się tak nagle zdenerwowałam?
Zachowaj spokój. Uśmiechaj się. Oni nas obserwują.
Uśmiechnęła się i spojrzała na prawo.
Kto nas obserwuje?
Wyjaśnię ci za chwilę.
Popchnął ją raptownie w lewą stronę. Torując sobie drogę w tłumie, szybko
przeszli do ciemnej, zatłoczonej sali, pełnej biznesmenów, którzy czekali na swo-
je samoloty pijąc piwo i popatrując na telewizor umieszczony nad barem. Mały
okrągły stolik, zastawiony pustymi kuflami, właśnie się zwolnił usiedli przy
nim, tyłem do ściany, tak aby mieć na oku bar i całą salę. Siedzieli blisko siebie,
w odległości trzech stóp od następnego stolika. Mitch obserwował czujnie drzwi
177
i poddawał dokładnej analizie twarz każdego człowieka wchodzącego do środka.
Jak długo będziemy tu siedzieć? zapytała.
Czemu pytasz?
Zdjęła swoje długie futro z lisów i położyła je na pustym krześle obok stolika.
Czego właściwie tutaj szukasz?
Uśmiechaj się przez chwilę. Udawaj, że naprawdę za mną tęskniłaś. Tu-
taj, pocałuj mnie cmoknął ją w usta i uśmiechnęli się do siebie, patrząc sobie
w oczy. Pocałował ją w policzek i powrócił do obserwacji drzwi. Podszedł kelner
i sprzątnął ich stolik. Zamówili wino.
Uśmiechnęła się do niego.
Jak ci się udała podróż?
Była nudna. Siedzieliśmy na wykładach po osiem godzin dziennie przez
cztery dni. Po pierwszym dniu prawie nie opuszczałem hotelu. Zrobiliśmy sze-
ściomiesięczny kurs prawa podatkowego w trzydzieści dwie godziny.
Czy coś zwiedzałeś?
Uśmiechnął się i popatrzył na nią rozmarzonym wzrokiem.
Tęskniłem za tobą, Abby. Nigdy w moim życiu za nikim nie tęskniłem tak
mocno. Kocham cię. Myślę, że jesteś przepiękna, absolutnie zachwycająca. Sa-
motne podróże i budzenie się w obcym łóżku hotelowym bez ciebie nie sprawiają
mi żadnej przyjemności. I mam ci coś okropnego do powiedzenia.
Przestała się uśmiechać. Mitch powoli rozejrzał się wokoło. Przy barze sie-
dzieli trzej mężczyzni i oglądali mecz Knicksów z Lakersami, wydając co chwilę
gromkie okrzyki. Na sali nagle zrobiło się głośniej.
Powiem ci o tym zaczął ale jest to bardzo prawdopodobne, że ktoś
obserwuje nas tutaj w tej chwili. Nie mogą nas słyszeć, ale mogą nas widzieć.
Uśmiechaj się co jakiś czas, chociaż nie przyjdzie ci to łatwo.
Podano wino i Mitch rozpoczął swoją relację. Opowiedział jej o Antonim Ben-
dinim i staruszku Morolcie, następnie o Nathanie Locke u i Oliverze Lambercie
oraz o chłopcach z czwartego piętra.
Abby nerwowo sączyła wino i robiła wszystko, by wyglądać jak normalna ko-
chająca żona, która tęskniła za swoim mężem, a teraz z przyjemnością słucha jego
relacji o seminarium podatkowym. Przypatrywała się ludziom przy barze, podno-
siła co chwila kieliszek do ust i od czasu do czasu uśmiechała się do Mitcha, gdy
on opowiadał jej o praniu pieniędzy i zamordowanych prawnikach. Przerażenie
przyprawiało ją o fizyczny ból. Oddychała nieregularnie. Ale słuchała i udawała
spokojnÄ….
Kelner przyniósł znowu wino. Tłum zaczął się przerzedzać. Po godzinie od
chwili, gdy rozpoczął swą opowieść, Mitch zakończył cichym szeptem:
I Voyles powiedział, że Tarrance skontaktuje się ze mną za parę tygodni,
żeby się dowiedzieć, czy decyduję się na współpracę. A potem pożegnał się i od-
szedł.
178
I to się zdarzyło we wtorek? zapytała.
Tak. Pierwszego dnia.
Co robiłeś przez resztę tygodnia?
Mało spałem, mało jadłem, przez cały niemal czas dręczył mnie tępy ból
głowy.
Wydaje mi się, że za chwilę mnie także rozboli głowa.
Przykro mi, Abby. Chciałem natychmiast przylecieć do domu i opowie-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]