[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Krzyk? Płacz? Z bólu czy ze strachu?
Mężczyzna zmarszczył brwi.
Mówiąc szczerze, bardziej to brzmiało jak śmiech, dlatego mało się tym
przejÄ…Å‚em.
Nic więcej się z niego nie wydobędzie ocenił zdegustowany Runcorn.
Trzeba popytać na ulicy; może to da coś więcej.
Drzwi atelier pilnował konstabl. Runcorn przywitał się z nim zdawkowo i
wszedł do środka, dając znać Monkowi, aby podążył za nim.
To tu powiedział. Zatrzymał się pośrodku pokoju i rozejrzał dookoła.
Na podłodze leżały, stykając się rogami, trzy różnobarwne dywany. Okna
wychodziły na dachy, ale światło padało przede wszystkim z dwóch świetlików:
północnego i południowego. Od razu dało się zauważyć, że to właśnie ze
względu na iluminację artysta cenił to pomieszczenie. W jednym rogu
znajdowały się sztalugi, w drugim stał fotel, w trzecim ustawiono jedno na dru-
gim kilka krzeseł, a pod nimi wiadro. Drugie drzwi prowadziły do reszty
mieszkania.
Panią Beck znaleziono tutaj oznajmił Runcorn, wskazując miejsce tuż
obok stóp Mońka. A Sarah Mackeson tutaj, na styku tych dwóch dywanów.
Były trochę skłębione.
Skierował wzrok na odległe o kilka jardów miejsce bliższe głównym
drzwiom.
29
Wygląda to tak, jakby ktoś zamordował Sarah Mackeson i dokładnie w
tym momencie weszła pani Beck, zobaczyła ich, a on rzucił się i zabił także ją,
zanim zdążyła się wycofać powiedział Monk. Albo też zginęła najpierw
pani Beck, morderca nie zorientował się, że jest także modelka, a gdy ta mu
przeszkodziła, usunął i ją.
Zgoda, jedno z dwojga przyznał Runcorn ale nie mamy na razie nic,
co pozwoliłoby rozstrzygnąć, o którą z tych możliwości chodzi. A może
Allardyce kłócił się z dwiema kobietami , sprawa wymknęła mu się z rąk, a
zabiwszy jedną, musiał potem także uciszyć drugą.
Ale na razie nic nie mamy? upewnił się Monk.
Oczywiście przeszukaliśmy mieszkanie zapewnił Runcorn ale nie
znalezliśmy niczego, co można by uznać za poszlakę. %7ładnych śladów krwi,
jeśli nie liczyć paru kropli koło ucha pani Beck. Zerwano z niego kolczyk,
którego nigdzie tu nie ma. %7ładnych śladów butów, skrawków ubrania, niczego
takiego. Wydął wargi. Nie trzeba było żadnej broni. Ktokolwiek to był,
wszedł bez żadnych przeszkód. Allardyce powiedział, że drzwi często nie były
zamknięte.
I przyjmujemy, że pani Beck była żywa o wpół do dziesiątej wieczorem,
gdyż kapelusznik słyszał kobiece głosy, być może śmiechy. Czy ktoś ją widział
na ulicy?
Nikogo na razie nie znalezliśmy, ale ciągle szukamy.
Przyjechała dorożką? Nawiasem mówiąc, gdzie mieszka?
Myślałem, że zna pan doktora Becka? rzucił podejrzliwie Runcorn.
Znam, ale nigdy nie byłem u niego w domu.
Na Haverstock Hill.
Co najmniej trzy mile, więc przyjechała albo dorożką, albo powozem, ale
Beck nie ma powozu.
Sprawdzamy, może czegoś się dowiemy od dorożkarza.
Otworzyły się drugie drzwi; stanął w nich nieogolony mężczyzna pod
czterdziestkę i oparł się o framugę. Był wysoki, szczupły, bardzo ciemne włosy
opadały mu na czoło. Miał jasne niebieskie oczy, a w tej chwili zarost nadawał
twarzy wyraz po części zabawny, a po części złowrogi. Zignorował Monka i z
niechęcią w głosie zwrócił się do Runcorna.
A teraz czego pan tutaj chce? spytał. Powiedziałem już wszystko,
co wiem. Na miłość boską, nie może mnie pan zostawić w spokoju? Czuję się
okropnie.
Nie mógłby się pan ogolić, umyć i trochę wytrzezwieć, sir? rzekł
Runcorn z wyraznÄ… odrazÄ….
Nie jestem pijany! żachnął się Allardyce, przenikliwie patrząc
Runcornowi w oczy. Wczoraj zginęły tutaj moje bliskie znajome. Wziął
głęboki oddech i widać było, że zadygotał na całym ciele, a potem zmierzył
spojrzeniem Monka, oceniajÄ…c jego nienagannie skrojony surdut i
wypolerowane buty. A pan kto taki, u diabła? burknął, najwyrazniej
przekonany, że nie może chodzić o nikogo z policji.
30
Pan jest ze mną mruknął Runcorn, jakby to cokolwiek tłumaczyło.
A teraz, kiedy już pan trochę ochłonął, chciałem zadać jeszcze kilka pytań.
Allardyce opadł na jedyny fotel, oparł głowę na rękach i spytał, nie
podnoszÄ…c wzroku:
Co takiego?
Od jak dawna znał pan panią Beck? uprzedził Runcorna Monk.
Allardyce nie zwrócił uwagi na to, że pytanie zadał Monk; wydawał się
zaszokowany i zrozpaczony.
Od kilku miesięcy odpowiedział. Dokładnie nie pamiętam, ale jakie
to ma znaczenie? To jak przestrzeń; kto może zmierzyć nicość?
Czy była to odpowiedz celowo wykrętna, czy też była wyrazem jego
głębokiego bólu po śmierci żony Kristiana? Sądząc po mowie całego ciała:
zgarbionych barkach, pochylonej głowie, szeroko rozstawionych stopach,
chodziło raczej o to drugie.
Zatem znał ją pan dobrze? powiedział na głos.
Znakomicie odrzekł Allardyce i popatrzył na Monka tak, jakby
nareszcie znalazł gdzieś zrozumienie.
A czyjej mąż o tym wiedział? wtrącił się Runcorn.
Jej mąż to filister! oznajmił z goryczą Allardyce. Taki sam jak pan.
Na twarzy nadkomisarza pojawił się lekki rumieniec. Wiedział, że został
obrażony, nie był jednak pewien, jak bardzo. Gdyby chodziło, na przykład, o
jego moralność, w ustach takiego człowieka zniewaga byłaby prawdziwą
pochwałą.
A jego znał pan dobrze? spytał Monk obojętnym tonem.
Co takiego?
Allardyce wydawał się zaskoczony a gdy Monk powtórzył pytanie, twarz
malarza nieco stężała, a on sam jak gdyby wycofał się w głąb siebie.
Nie, właściwie nigdy się nie widzieliśmy.
Zatem na jakiej podstawie twierdzi pan, że to filister? Powtarza pan, co
mówiła jego żona?
Allardyce się zawahał; wiedział, że jeśli potwierdzi, postawi go to w bardzo
niekorzystnym świetle.
Nie cenił jej tak, jak na to zasługiwała, nie rozumiał głębi jej duszy, jej
zagadkowości. A to była kobieta wyjątkowa, niepowtarzalna.
Była z pewnością piękna zgodził się Monk ale może piękno nie
było jedynym kryterium dla pana Becka?
Allardyce wstał, obdarzył Mońka przeciągłym spojrzeniem, a następnie
poszedł w kąt pokoju, gdzie za sztalugami stały odwrócone tyłem gotowe
płótna. Wziął dwa i ustawił tak, aby można je było zobaczyć. Były to portrety
[ Pobierz całość w formacie PDF ]