[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cię w odosobnieniu. - Nawiązała kontakt ze szpitalem pokładowym i zamieniła kilka słów z
oficer medyczną. - Panie majorze, czy mam kazać komuś ze służby bezpieczeństwa, żeby
sprowadził ją na dół, czy...
- Ja się tym zajmę - odparł tonem, w którym współczucie zajęło miejsce niesmaku.
- Dziękuję. W pana towarzystwie będzie się zachowywać spokojniej.
I to z kilku powodów" - dodała w myślach. Currald miat posturę i pewny siebie
wygląd w pełni przystosowanego ciężkoświatowca, wyszkolonego do walki. Seles nie będzie
próbować ucieczki i pod jego wzrokiem na pewno nie wpadnie w histerie.
Niecałą godzinę pózniej oficer medyczna zakomunikowała, ze Seles może popełnić
samobójstwo.
- Jej życie wisi na włosku. Seles w każdej chwili może się załamać, tym prędzej, jeśli
zamkniemy ją w areszcie. Chcę ją poddać hibernacji.
- W porządku. Kiedy przygotujesz dokumenty, przyślij mi je do podpisu. I uważaj,
żeby z tym hibematorem nic się nie stało. Nie chcę żadnych podejrzeń.
Sprawa została rozwiązana. Sassinak rozparła się w fotelu, zastanawiając się, dlaczego
poczuła wobec tej dziewczyny takie współczucie. Nigdy nie lubiła osób nadmiernie
użalających się nad sobą, Seles zaś zabiła członka załogi, a jednak wywarły na niej wrażenie
oszołomienie i ból dziewczyny, to połączenie odwagi i gniewu. Kiedy Currald wrócił na
główny pokład, wyraził swą opinię w podobnym tonie.
- Jestem Przyłączeniowcem, ale zawsze byłem zdania, że powinniśmy wypróbowywać
naszą młodzież na planetach o dużej grawitacji. Mamy coś szczególnego, co warto zachować,
czego nie wolno się wyzbywać. Kiedyś nawet popierałem tych, którzy żądają, by zaprzestać
leczenia nie przystosowanych noworodków. Uważałem, że we wszechświecie jest i tak dość
lekkoświatowców, którzy szybko się mnożą, po co więc tracić pieniądze i czas na
wychowywanie kolejnego wymoczka? Ta dziewczyna to w gruncie rzeczy żywy dowód
mojego rozumowania. Jej rodzina straciła mnóstwo pieniędzy, czasu i nerwów. Federację
drogo kosztowała szkoła z internatem, Flota straciła sporo forsy i czasu na przeszkolenie jej, a
w rezultacie dostaliśmy niekompetentną i głupią trucielkę. Sam już nie wiem. Mam ochotę
wdeptać ją w ziemię. a jednocześnie jest mi jej żal. Nic z niej nie będzie, choć mogło być.
Stwierdzam z żalem, że to wyznawane niegdyś przeze mnie ideały tak ją fatalnie
ukształtowały.
- Mam jednak nadzieję, że coś uda się uratować. Sass przesunęła po biurku w jego
stronę pełny kubek. - To, co jej powiedziałam, jest szczerą prawdą. Wielu z nas miało trudne
dzieciństwo, niejedn został w jakiś sposób skrzywdzony. Przypuszczam, że spotkał się pan z
uprzedzeniami wobec swego pochodzenia. - Skinął głową. - Jednak nie postanowił pan otruć
nicwinych osób, by odegrać się na tych, którzy pana zranili. - Wypiła kilka łyków ze swego
kubka. Nie byta to kawa, lecz rosół. - Najgorsze, że staje się to teraz dużym problemem. W
Radzie poruszano ostatnio temat rzekomej dominacji ludzi we Flocie.
- Co?! - Major chyba nigdy o tym nie słyszał.
- Nie podaje się tego do powszechnej wiadomości, niemniej Jednak niektóre rasy
domagają się wprowadzenia w Akademii obowiązkowych limitów. Nawet Ryxi są tego
zdania.
- Te pierzaste szczotki?
- Wiem, wiem. Currald, jesteś z Floty, więc rozumiesz, że ludzie muszą trzymać się
razem. Ciężkoświatowcy doskonale przystosowali się do dużej grawitacji, ale nawet oni nie
mogliby na własną rękę przeciwstawić się reszcie Federacji.
Skinął głową, znów popadając w przygnębienie. Sass zastanowiła się, o czym on teraz
myśli. Major jest z pewnością godzien zaufania. zwłaszcza po tym, co wydarzyło się przez
osiami tydzień. Mało brakowało, a nie uszliby z życiem.
Kolejnym jej gościem był Hollister, który przyniósł raport na temat wszystkich
napraw oraz szacowanych możliwości okrętu, zanim podda się go gruntownemu remontowi.
Choć napędy po lewej stronie rufy nie były aż tak poważnie uszkodzone, jak sądzono,
wyglądało jednak na to, że krążownik nie przetrzyma kolejnego pościgu w przestrzeni FTL.
- Uda się zrobić kilka skoków w prostym kursie na Sektor - stwierdził Hollister - ałe
żadnych manewrów, jakie musiałby wykonywać Ssli podczas pościgu. Nie ma pani pojęcia,
jak to obciąża napędy.
Sassinak rzuciła mu grozne spojrzenie.
- To znaczy, że nie dowiemy się, dokąd podążają uciekające okręty?
- Niestety nie, bo nie wiadomo, czy w ogóle gdziekolwiek dotrzemy. Musiałbym
zgłosić stanowczy protest.
- Którego nikt by nie przeczytał, gdybyśmy się rozbili. Nieważne. nie będziemy ich
śledzić. Musimy jednak coś zrobić, nie możemy tu siedzieć z założonymi rękami. Gdybyśmy
zdołali oznaczyć jakoś te okręty...
- To zupełnie inna sprawa. - Odchylił się w tył i zmarszczył czoło, przygotowując się
do dłuższej tyrady. - Zakłada pani, że ktoś przyleci ewakuować stację. Chciałaby pani
wiedzieć, dokąd. Nie możemy ich śledzić, więc... - Zawiesił głos. Sassinak czekała, lecz
Hollister nie odzywał się. Wreszcie drgnął i podał jej następną kostkę z danymi. - Pomyślę o
tym, ale na razie mamy kolejny kłopot. Czy pamięta pani problemy z płuczkami systemu
środowiskowego?
- Tak. - Włożyła kostkę do czytnika, dziwiąc się, że nie została ona bezpośrednio
przekazana do terminalu komputerowego. Spojrzała w ekran i omal nie zaklęła głośno.
- Jest coraz gorzej - powiedział Hollister.
I to znacznie gorzej. Wydajność przetwarzania spadała z dnia na dzień, a stężenie
substancji zanieczyszczających rosło. Przypomniała sobie wiadomości o stałej równowadze
reakcji, stopniu przyrostu glonów,..
- Zatkał się zawór przeciążenia i wystąpił przeciek z systemu hydroponicznego do rur
doprowadzających - kontynuował Hollister, wskazując palcem dodatkowe dane. - Tu
wszędzie rośnie zielony kożuch. Wczoraj uporaliśmy się z nim w rurach poprzecznych, ale
płynąca nimi ciecz jest bogata w składniki, którr glony wprost uwielbiają. Nie możemy ich
zlikwidować, nic niszcząc całego życia biologicznego w głównych systemach
hydroponicznych, gdyż to znaczyłoby, że musielibyśmy przejść na zapasowy system zasilania
w tlen. Straciliśmy już dwadzieścia procent zapasów powietrza w potyczce z tym okrętem.
Sassinak skrzywiła się. Zapomniała, że podczas walki część zapasowych zbiorników
tlenu została uszkodzona lub zniszczona. Hollister ciągnął dalej:
- W normalnych okolicznościach pomniejszenie załogi o osoby, które odleciały na
zdobycznym statku, byłoby dla nas korzystne, ale ponieważ nie wiedzieliśmy, jaki system
środowiskowy ma transportowiec, wysłaliśmy też specjalistów od biosystemów. Bardzo mi
ich teraz brakuje. Powinniśmy przepłukać i na nowo nastawić cały system, ale o wiele
bezpieczniej zrobić to w jakimś miejscu, gdzie będzie powietrze. Może jakoś uda nam się
utrzymać wydajność, ale tylko pod warunkiem, że nic więcej się nie popsuje.
- Czy to mógł być sabotaż? - spytała Sass. Hollister wzruszył ramionami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]