[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wargi, mówiąc lekceważącym tonem:
Niezgorsiaste! Jeno nie bardzo uczone. Wiadomo, nieedu-kowana, tyle co z siebie umie, że to znajda
jest...
Ale pan Stefan nie usłyszał ostatnich słów, gdyż zobaczył już kryjącą się za dziedmi Krysię i zapytał:
A gdzieżeś się to chowała? Szukaliśmy cię z panną Józefina.
Z Agnieszką byłam! odparła Krysia cichym głosikiem.
A szkoda! Chciałem cię przewiezd tymi kasztanami, które tak ci się podobały!
Pan Stefan pożegnał dzieci i odjechał, a Krysia stała ciągle jak urzeczona na tym samym miejscu. Szkoda!
Ach! Szkoda.
Chodz, Krysiu! pociągnęła ją Lotka.
Opowiadaj dalej. Co się stało z królewną? dopominały się dzieci.
110
Lecz Krysia szła milcząca, zadumana i nie zważała na prośby swoich słuchaczy. Myślą była daleko,
daleko...
Zbliżano się już do wsi. Droga stawała się coraz bardziej błotnista i trzeba było używad najrozmaitszych
sztuk, by uniknąd zdradzieckich kałuży. Dzieci musiały bardzo uważad i dlatego zapewne przestały
nalegad na Krysię, by opowiedziała dalsze losy królewny i jej kasztanów.
Nagle rozległ się strzał.
Wszystkie głowy zwróciły się w stronę niewielkich wzgórz, przed którymi rozciągały się niby łąki, a
właściwie mokradła, poprzecinane groblami, okalającymi niegdyś stawy, które zajmowały całą tę
przestrzeo.
To Petrek!
Pewno, że on! Całymi dniami i nocami włóczy się za kaczkami. Oj, nabił ich, nabił!
A co on z nimi robi?
Wiadomo. Wozi do miasta i sprzedaje. A za te pieniÄ…dze do miasta chce na naukÄ™. Do Warszawy.
Krysia, która dotąd dośd obojętnie słuchała, nastawiła uszu. Więc Petrek miał zamiar porzucid wieś
Szczęśliwą? Do miasta na naukę chciał iśd?
Tod przecie Petrek niebiedny jest! Ma grunt i pół chałupy! zauważyła jedna ze starszych dziewczyn.
Ma za co jechad do miasta.
To prawda! Ale co z tego, jak mu stary Zlęzak nic dad nie chce.
Wiadomo! Skąpy jest! z przekonaniem rzekła mała Florka, mająca minę dorosłej kobiety.
Krysia już nie słuchała dalszej rozmowy. Uderzyła w nią wiadomośd, że Petrek wybiera się do Warszawy
na naukę, i rozbudziła często pojawiającą się tęsknotę za dalekim, innym światem.
Szczęśliwy Petrek! On dopnie swego. A ona? Gdzież tam jej, małej, głupiej dziewczyninie marzyd o tym!
111
Dochodzili już do szkoły. Z daleka widad było stojącą w otwartych drzwiach nauczycielkę, wyglądającą na
drogÄ™.
Czeka na mnie! pomyślała Krysia i miłe ciepło napłynęło do serduszka, odgarniając wszelkie
chmurne i niespokojne myśli.
Krysiu! Krysiu! Chodz prędzej! wołała panna Józefina, spostrzegłszy dziewczynkę. Nie mogę
sobie poradzid z Du-giem!
Krysia jednym skokiem była w izbie, w której niespokojnie rzucał się Dug, skowycząc cicho i żałośnie.
Straszna myśl przemknęła przez głowę dziewczynki: Dug jest chory, może otruty!
Podbiegła do psa, przemawiając doo pieszczotliwie:
Dug! Pieseczku! Co ci jest? Czy cię kto skrzywdził? Dug! Co ci się stało?
Pies w odpowiedzi wysmarował szerokim językiem buzię dziewczynki, ale się nie uspokoił. Wyjąc
podbiegł do drzwi i zaczął w nie skrobad łapą.
Nie wypuszczaj go! Jest taki podrażniony... Ucieknie!... mówiła panna Józefina.
Ale Krysia pokręciła główka.
Dug jest mądry. Nie ucieknie... Wygląda tak, jakby chciał coś powiedzied.
I ja ciągle miałam wrażenie, że chce coś powiedzied. Patrzył mi w oczy, skomlał, dobiegał do drzwi,
wracał. Jakby prosił, żeby iśd z nim. Ale bałam się go wypuścid przed twoim powrotem.
Trzeba mu otworzyd! zadecydowała Krysia. Zobaczymy, co zrobi.
Zaledwie dziewczynka otworzyła drzwi, pies rzucił się w nie i pobiegł przez pola w kierunku zarośli, poza
którymi rozciągały się zapuszczone stawy, błota i bagniska.
Otóż widzisz uciekł! rzekła panna Józefina.
On tam czegoś szuka! zaniepokojonym głosem odpowie-
112
działa Krysia. Nie pamiętam, żeby Dug był kiedy tak niespokojny jak dzisiaj.
Dug! Dug! próbowała woład za psem. Dug się nie zatrzymywał; sadził wielkimi susami prosto przed
siebie, aż zniknął za krzakami.
Warto by iśd za nim! rzekła panna Józefina.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]