[ Pobierz całość w formacie PDF ]
komunikat, ten z sumą okupu, podczas gdy ja właśnie rozmawiałem z panem. Ale ja
słyszałem na łączu odgłos, jaki się rozlega, kiedy ktoś podnosi słuchawkę. Jeszcze wtedy tego
nie rozumiałem. Niewiele zresztą trzeba, żeby uzyskać potwierdzenie tego faktu, wystarczy
sprawdzić w centrali telefonicznej. I już samo to mogłoby być dowodem, panie doktorze.
Chce pan, żebym mówił dalej?
ProszÄ™.
Powiedziała to Susanna.
Wiem także, ponieważ sam mi pan to mówił, doktorze, że w tym budynku
znajduje się również nieużytko - wana już tłocznia. A skoro jest tam tłocznia, tuż obok musi
być też kadz potrzebna do fermentacji moszczu. I gotów jestem się założyć, że w
pomieszczeniu z kadzią jest okno. Otworzył pan, doktorze, to okno, kiedy robił pan zdjęcia,
bo fotografował pan w dzień. A chcąc lepiej oświetlić wnętrze kadzi, użył pan też takiej
lampy, jakiej używają mechanicy samochodowi. Ale w tej skądinąd starannej i przekonującej
inscenizacji zaniedbaliście jeden szczegół.
Jeden szczegół?
Tak, panie doktorze. Na fotografii zrobionej pola - roidem od krawędzi kadzi
ciągnie się w dół jak gdyby pęknięcie. A to nie jest pęknięcie.
Tylko co?
To pytanie, jak wyczul, gotowa była mu zadać także Su - sanna. Jeszcze nie mieli
pojęcia, jakiego niedopatrzenia się dopuścili. Był pewien, że lekarz odwrócił głowę w stronę
Su - sanny. Z pytaniem w oczach, czego ona w ciemnościach nie mogła zobaczyć.
To jest stary termometr do moszczu. Nie do rozpoznania, bo zarósł pajęczyną,
poczerniał i zlewa się w jedno ze ścianą kadzi. I dlatego go nie zauważyliście. Ale musi tam
wisieć, jeszcze można go zobaczyć. I to on jest decydującym dowodem. Wystarczy, że
wstanę, wejdę do willi, podniosę słuchawkę, wezwę dwóch moich agentów, poproszę
sędziego o nakaz i dokonam rewizji w pańskiej willi, doktorze.
Co stanie się cennym krokiem w przebiegu pańskiej kariery, tak przecież
zawrotnej - powiedział z drwiną Mi - stretta.
I znowu całkiem się pan myli. Nie mam już w mojej karierze żadnych kroków
do zrobienia, ani cennych, ani niecennych. A tego, co teraz czyniÄ™, nie czyniÄ™ dla pana.
Tylko dla mnie?
W głosie Susanny brzmiało zaskoczenie.
Tak, robię to dla ciebie. Ponieważ zdumiała mnie wielkość, siła i czystość twojej
nienawiści, wstrząsnęło mną całe to przeklęte zło, które zdołało w tobie osiąść, ten chłód,
odwaga i cierpliwość, z jakimi dokonałaś tego, czego dokonałaś, ta twoja świadomość ceny,
jaką musisz za to zapłacić, i ta twoja gotowość, by ją zapłacić. Robię to też dla siebie, bo nie
jest słuszne, że zawsze jeden człowiek cierpi, a drugi korzysta z ceny zapłaconej za to
cierpienie i z przywilejów tak zwanego prawa. Ponieważ ktoś, kto już doszedł niemal do kresu
swojej kariery, może zbuntować się przeciw temu stanowi rzeczy, do którego zachowania się
przyczyniał.
Komisarz wciąż milczał, nie odpowiedział na jej pytanie. Wtedy Susanna wygłosiła
zdanie, które miało być tylko stwierdzeniem, nie miało zabrzmieć jak pytanie.
Pielęgniarka powiedziała mi, że chciał pan widzieć mamę.
Tak, chciałem ją zobaczyć. Chciałem ją widzieć w łóżku, straszliwie zmienioną,
widzieć nie tylko ciało, co jest jak gdyby przedmiotem, ale jednak przedmiotem, który się
skarży, który niezmiernie cierpi... Chciałem ją widzieć, bo wtedy jeszcze dobrze nie
rozumiałem, skąd wzięła początek twoja nienawiść, gdzie zapuściła korzenie i jak nieustannie
wzrastała, gdy tymczasem w pokoju wzmagał się zaduch choroby, lekarstw, ekskrementów,
potu, wrzodów ropnych, rozkładu, które niszczyły serce tego leżącego na łóżku przedmiotu. Ta
nienawiść, którą przekazywałaś wszystkim bliskim. Nie, nie ojcu, twój ojciec nigdy o niczym
nie miał pojęcia, nie wiedział, że całe to uprowadzenie było na niby, i cierpiał, z udręką je
przeżywał, bo wierzył, że było prawdziwe... Ale tę cenę także gotowa byłaś zapłacić, ponieważ
namiętnej nienawiści, tak jak i namiętnej miłości, nie mogą zatrzymać nawet rozpacz i łzy
kogoś, kto w niczym nie zawinił.
Tak, chciałem widzieć chorą, żeby zdać sobie ze wszystkiego sprawę.
Od strony morza rozległy się grzmoty. Błyskawice były daleko, ale burza już się
przybliżała.
Ponieważ pani pomysł, żeby zemścić się na swoim wuju inżynierze, zrodził się
tam, w tamtym pokoju, jednej z tych przerażających nocy, które spędzała pani przy matce.
Czy nie było właśnie tak, Susanno? Najpierw odczuwała pani tylko wielkie zmęczenie,
przygnębienie, rozpacz, ale ten pomysł już się zrodził, coraz trudniej było się go wyrzec. I
wtedy, niemal dla zabicia czasu, zaczęła się pani zastanawiać, jak można urzeczywistnić tę
myśl, która już panią zawładnęła. Doskonaliła pani cały plan noc po nocy. A potem poprosiła
stryja, żeby pani pomógł, ponieważ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]