[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niczego nie zauważyła. Jej oczy napełniły się łzami, a serce żaliło się przed Bogiem.
- Panie, wez w opiekę moją małą dziewczynkę. Chyba tylko Angus mógłby mi pomóc. Jeżeli taka jest
Twoja wola, przyślij go tu szybko, zanim Sheila odejdzie za daleko, by dać się znalezć.
Otarła łzy i odwróciła się do okna. Nagle zauważyła na horyzoncie czarne chmury, które z prze-
rażającą szybkością napływały nad wybrzeże. Przecież jak dotąd pogoda była taka piękna! Czy nie
zanosi się na burzę? Co stanie się z Sheilą, jeżeli zacznie się sztorm? Mając tylko pięć dolarów, nie
wynajmie pokoju, ale jeśli ktoś ją przygarnie, nie będzie sposobu, żeby ją odnalezć. Babcia miała
nadzieję, że Angus będzie mógł polecieć wzdłuż brzegu i sprawdzić, czy nie ma jakichś śladów. Jeżeli
poszła piechotą, nie zdołała odejść daleko. I chyba raczej nie odważyła się wydać części swojego
skromnego majątku na taksówkę.
Obserwując gromadzące się chmury, starsza pani zaczęła odczuwać coraz większy strach, więc
ponownie uciekła się do modlitwy. Miała wrażenie, że zgubił się jej mały Andy. Sheila była jedynym
śladem, jaki po nim pozostał. I ona także się zgubiła!
- Boże, mój Ojcze. Nie potrafię nic zrobić, aby ją odnalezć. Czy nie możesz mi pomóc? Proszę...
Nagle usłyszała ostry dzwonek telefonu i rzuciła się, aby odebrać.
- Dzień dobry, pani Ainslee, mówi Angus Galbraith - usłyszała wyrazny, dzwięczny głos. - Czy mogę
w czymś pani pomóc?
- Och - zaczęła starsza pani błagalnym tonem - zastanawiałam się, czy pan by zechciał, ale boję się, że
nie... Nadchodzi sztorm i to nie jest bezpieczne...
- Jestem do pani usług, niezależnie, czy to bezpieczne, czy nie. A o co chodzi?
- Może uzna pan to za głupie - ciągnęła drżącym głosem - ale nie wiem, kto jeszcze mógłby mi pomóc.
Widzi pan, moja wnuczka, Sheila, wyszła i nie wiem, gdzie jej szukać. Pomyślałam, że może poszła
na spacer plażą. Czy zgodziłby się pan przelecieć wzdłuż brzegu i sprawdzić, czy jej gdzieś tam nie
ma? Boję się jednak, że teraz, gdy zbliża się sztorm, będzie to dla pana zbyt niebezpieczne, a poza tym
ona mogła się gdzieś schronić.
W głosie starszej pani słychać było powstrzymywane łkanie, a w głosie jej rozmówcy przestrach i
przejęcie.
- Chodzi o Sheilę? Małą Sheilę? A dokąd ona poszła?
- Tego właśnie nie wiem! Dzwoniłam na stację, ale tam jej nie było.
- Kiedy wyszła z domu? - jego ton był suchy i rzeczowy.
- Niedługo po śniadaniu - odrzekła babcia. - Zauważyłam jej nieobecność o dziesiątej, ale na początku
się tym nie przejęłam. Potem jednak znalazłam list mówiący... mówiący
o tym, co zaszło między nią i moją siostrzenicą. Sheila wymyśliła sobie, że nie powinna dłużej tu
zostawać.
- Już dobrze! - w głosie Angusa zabrzmiała czułość. - Proszę nie mówić nic więcej. Nie ma czasu do
stracenia. Chyba rozumiem. Proszę się nie martwić, odnajdę ją. Na pewno ją odnajdę.
i przyprowadzÄ™ z powrotem. Nie ma powodu do obaw!
- Och, jaki pan dobry...
- Proszę nie tracić czasu na komplementy. Przyprowadzę ją z powrotem, niezależnie od tego, gdzie
teraz jest. Jeżeli nie odnajdę jej od razu, będę panią o wszystkim informował. Co miała na sobie?
- To też jest problem - rzekła babcia. - Nie brakuje niczego z jej rzeczy, prócz starej, znoszonej
ciemnoniebieskiej sukienki, w której tu przyjechała, i małego filcowego kapelusza. Ale nie jestem
tego pewna. Myślałam, że już wyrzuciła te rzeczy.
- Zobaczymy. Nic nie szkodzi, wszędzie ją poznam. Wrócę najszybciej jak to możliwe.
- Ale... sztorm! - zauważyła starsza pani nieśmiało.
- Zdążę jeszcze przed nim. Samolot jest gotowy. Dopiero co wróciłem. Do widzenia. I głowa do góry!
Angus odłożył słuchawkę, więc starsza pani z nową nadzieją w sercu zrobiła to samo.
Dał się słyszeć wyrazny odgłos grzmotu. Powietrze zrobiło się dziwnie ciężkie. Nagle usłyszała
zbliżający się tętent kopyt i głośny śmiech.
Wyjrzała na dwór i zobaczyła przy furtce Malcolma Galbrai-tha w towarzystwie Jacqueline, a daleko
za nimi, na plaży, dwie kobiety, Betty i Rose, które galopowały na złamanie karku. Prawdopodobnie
przez cały ranek wyglądało to tak samo - Jacqueline i Galbraith na przedzie, a tamte dwie daleko z
tyłu.
Starsza pani przyglądała się im zza zasłony, a gniew sprawił, że na moment zapomniała o bólu i
niepewności.
Zobaczyła, jak Malcolm pomaga Jacqueline zsiąść z siodła, trzymając ją za rękę dużo dłużej niż to
było konieczne.
Kiedy pozostałe dwa konie zbliżyły się do domu, Malcolm i Jacqueline ze śmiechem podeszli do
czerwonego kabrioletu i zaczęli podnosić dach.
Nagle spadły pierwsze krople deszczu, więc Malcolm wskoczył na siodło, dołączył do żony i jej
gościa, po czym cała trójka odjechała w pośpiechu. Jacqueline wbiegła do domu ze schyloną głową,
gdyż zerwał się silny wiatr.
Babcia wymknęła się na piętro cicho i szybko, i kiedy Janet zapukała do drzwi, oznajmiając, że obiad
jest gotowy, podniosła się z rzekomej popołudniowej drzemki.
- Myślę, że możesz mi przynieść filiżankę herbaty i grzankę. Nie zejdę teraz na obiad. Boli mnie
głowa i chciałabym odpocząć. Możesz zawołać pannę Lammorelle, gdy tylko będzie gotowa, gdyż
panny Sheili nie ma w domu. Może wróci
na kolację, ale nie jestem tego pewna. Pózniej dam ci znać co do liczby nakryć.
Janet wróciła na dół przestraszona i zbita z tropu.
Była zbyt bystra, żeby się nie domyślić, iż pani nie powiedziała jej wszystkiego, a przeczucie
podpowiedziało jej, że osobą odpowiedzialną za wszelkie kłopoty jest z pewnością panna
Lammorelle. Mimo to posłusznie zeszła na dół i przygotowała tacę pełną smakołyków, aby pobudzić
apetyt ukochanej pani. % Potem zapukała do drzwi znienawidzonej pannicy i zapytała, kiedy będzie
gotowa do obiadu.
- Możesz po prostu przynieść mi go na górę, Janet - odrzekła Jacqueline. - Jestem zmęczona i po
kąpieli chciałabym się położyć. Przygotuj mi kilka kanapek z kawiorem, szklankę soku, galaretkę i
filiżankę kawy. Czy nie została jeszcze jakaś babeczka z jeżynami? Ach, może jeszcze kawałek ciasta
z galaretką. To chyba wystarczy. Nie zapomnij, że lubię dużo masła na kanapkach. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl