[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aithor dał znak swym ludziom, którzy brutalnie postawili Euryllusa na nogi, odwiązali od
drzewa i powlekli przez placyk do pieńka. Tam ściągnęli mu but i skarpetę z prawej stopy, a
następnie siłą postawili ją na pieńku. Wtedy bandyta odciął Euryllusowi duży palec maczetą.
Euryllus zawył.
Wkrótce znalazł się znowu przy drzewie, z prawą stopą owiniętą pokrwawioną szmatą.
Aithor zaś, nie zważając na jego żale, odezwał się:
- Twój palec prześlemy do domu. Jeśli nie dostaniemy żadnej odpowiedzi w ciągu tygodnia,
kolejny kawałek zostanie wyekspediowany dla odświeżenia pamięci. Jeśli zaś zabraknie nam
części, które można łatwo obciąć, to odeślemy twoją głowę, by pokazać, że chodziło nam
rzeczywiście o interes.
A teraz pan, panie Zdim. Wygląda na to, że należysz do innej kategorii. Dziś wieczór zjesz
kolację ze mną i opowiesz mi więcej o sobie i swojej misji.
***
Kiedy nadeszła pora, odwiązano mnie i przywiązano do innego drzewa, blisko chaty
zrobionej z witek i kory, a służącej Aithorowi za dom. Za mną stanął strażnik z łukiem. Usługiwały
nam dwie kobiety. Zrozumiałem, że obie były żonami Aithora, choć większość Novariańczyków
żyje w parach: jeden mężczyzna i jedna kobieta.
Aithor grał gościnnego gospodarza, podając mi dobre solymbriańskie piwo. Jednak witkami
wyczuwałem emanacje, które świadczyły, że jego towarzyskość jest jedynie pozorem, maskującym
gotującą się w nim wrogość i dzikie emocje. W owym czasie byłem już całkiem biegły w
interpretowaniu promieniowania Pierwszoplanowców. Jak mówi powiedzenie, pozory mylą.
Nie miałem żadnego powodu, by go oszukiwać, więc swobodnie odpowiadałem na pytania.
W pewnej chwili potrząsnął głową, mówiąc:
- Nie widzę, jak wyciągnąć jakąś korzyść z twego pobytu tutaj. Z powodu oblężenia nie
mogę przesłać żadnej informacji do twych panów. Jeśli nie wypełnisz swej misji, Ir nie utrzyma się
i nie zapłaci mi żadnego okupu; jeśli zaś uda ci się, znajdziesz się poza moim zasięgiem.
- Mogę ci obiecać, panie, że poproszę syndyków, by zapłacili okup, gdy wojna się
skończy...
- Mój drogi demonie, czy ja rzeczywiście wyglądam na takiego durnia jak ci wszyscy
wokół?
- No cóż, panie... A jak oceniasz moje szansę, jeśli puścisz mnie wolno? Wydaje się, że
Solymbriańczycy biorą mnie za Paaluańczyka.
- W każdym kraju znajdziesz ignorantów. Nie wiem nic o barbarzyńcach za górami; lecz
jeśli chodzi o Solymbrię, to twe niepowodzenie jest tak oczywiste, jak to, że woda płynie w dół
doliny.
- Dlaczego?
- Bo podczas ostatnich wyborów bogowie sfałszowali kości i obdarzyli nas rządem bez ikry.
- Jak siÄ™ taka elekcja odbywa?
Aithor czknął i klepnął się po opasłym brzuchu.
- Dowiedz się, demonie, że my, Solymbriańczycy, jesteśmy bardzo pobożnym narodem.
Przed stuleciami święci ojcowie postanowili, że skoro bogowie rządzą wszystkim, to jedynym
logicznym sposobem dokonywania wyboru władców jest ciągnięcie losów. Bogowie, rozumiesz,
decydowaliby o wyniku, a kochając starożytne i święte miasto Solymbrię, powinni sprawić, że los
wskaże najlepszych.
Tak więc każdego roku odbywa się wielki festiwal na cześć Zevatasa i jednej z naszych
największych bogiń - Immur Litościwej. Punktem kulminacyjnym jest ciągnięcie losów. Imiona
setki Solymbriańczyków wzięte w porządku alfabetycznym ze spisu ludności wypisuje się na
kawałkach papieru i zamyka w skorupach orzechów. Skorupy te wkłada się do świętego worka i
potrząsa nim. Następnie, na oczach wszystkich ludzi Arcykapłan bogini Immur wyciąga jeden
orzech z worka. Ten, którego imię znajduje się w środku, staje się na kolejny rok Archontem.
Osoba, której imię wyciągnięto jako drugie, będzie pełniła funkcję Pierwszego Sekretarza; trzecia
zostanie Cenzorem i tak dalej, aż wszystkie wysokie urzędy państwowe zostaną obsadzone.
Nie chciałbym być posądzony o bezbożność - dodał Aithor z grymasem uśmiechu - muszę
jednak przyznać, że czasami bogowie dokonują bardzo dziwnych wyborów.
- Lecz - zauważyłem - wszystkim wiadomo, że wśród Pierwszoplanowców są mądrzy
ludzie i głupcy...
- Spokojnie, panie Zdim, jeśli nie chcesz być winny świętokradztwa! Jedna z naszych
świętych zasad mówi, że wszyscy ludzie zostali stworzeni jako równi, więc równie dobrze każdy z
nich może się zajmować sprawami państwa. Wielki reformator, Psoanes Sprawiedliwy, oświadczył
to wyraznie, gdy likwidował system feudalny. Dowodził całkiem logicznie, że jeśli ktoś byłby w
sposób przyrodzony zdolniejszy i mądrzejszy od innych, to byłoby to niesprawiedliwe w stosunku
do głupich i bezmyślnych. Bogowie ponosiliby więc winę, że dopuścili do zaistnienia stanu
niesprawiedliwości i nierówności wśród ludzi. Tego nie można jednak sobie wyobrazić, gdyż
wiadomo, że bogowie są wszystkowiedzący i wszechmiłosierni i życzą jak najlepiej rodzajowi
ludzkiemu.
- Na Dwunastym Planie niektórzy z bogów są dość głupawi - wtrąciłem - lecz na tym
świecie wszystko wygląda inaczej.
- Bez wątpienia, nie mam żadnych wątpliwości. Więc tym razem urząd Archonta przypadł
Gavindosowi z Odrum, z zawodu zapaśnikowi. Sprawuje on rządy już niemal cały rok i skutki są
widoczne. Czy spotkałeś jakieś straże na granicy?
- Nie, co mnie zaskoczyło. Powiedziano mi, że mam się ich tam spodziewać i okazać im
pewne dokumenty, żeby można było ustalić mą tożsamość. A nawiasem mówiąc twoi ludzie
zabrali mi je.
Na to Aithor stwierdził:
- Nikt im nie płacił miesiącami, więc po prostu opuścili posterunki, by nie cierpieć głodu.
Reszta archonatu wygląda podobnie. Oczywiście taki stan rzeczy daje pewne korzyści moim
ludziom i mnie, gdyż nie musimy się obawiać żołnierzy i policji, organizujących na nas zasadzki w
lesie. Zastanawiamy się nawet nad zajęciem jakiegoś miasta w pobliżu i przejęciem w nim władzy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]