[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zbroję brzmiał przenikliwie w cichej, bocznej uliczce, choć gubił się w pomruku głównej
drogi.
Re Mu siedział na tronie w komnacie audiencyjnej, towarzyszyli mu tylko dwaj
Naacalowie i grupa żołnierzy. Eskorta z Ray em i Cho zasalutowała obnażonymi mieczami, a
ponury zgrzyt metalu o metal spowodował, że mężczyzna stojący przed tronem rzucił im
niechętne spojrzenie.
- Aawka dla Urodzonych w Słońcu. - Re Mu rzekł w odpowiedzi na złożony mu hołd.
Dwóch wojowników przyciągnęło wąskie siedzenie dla obu.
Murianin zwrócił uwagę na człowieka stojącego przed nim.
- Według twoich wyjaśnień żeglujesz z ładunkiem zboża, by je dostarczyć do
wschodnich posterunków Mayax u.
- Jest tak, jak mówisz O, Wielki. Ray poruszył się zaskoczony. To był zdrajca z
Uighur. Mógłby przysiąc.
- Twoim rodzinnym portem jest Chan Chal?
- Tak jest O, Wielki.
Był młodszy niż Ray się spodziewał. Była w nim pewność siebie, która albo skrywała
człowieka przyzwyczajonego do obcowania z niebezpieczeństwem, albo też wynikała z
szalonej determinacji, by opierać się wrogowi do końca.
- Przez ile lat żeglowałeś z flotą?
- Pięć lat, jak każe zwyczaj O, Wielki. Nie jestem Urodzonym w Słońcu, by chodzić
po pokładach tylko przez trzy lata&
Czyli to nie była maska; tego Ray był pewien. Ten człowiek wiedział, że jest
skończony, ale nie podda się bez walki. Bronił się teraz otwarcie.
- Czy słyszałeś o niejakim Sydyku?
- Tak. Był oficerem floty wyjętym spod prawa za kradzież państwowych pieniędzy.
- Był skazany na pięcioletnią, banicję. A teraz spaceruje tymi ulicami. Widziałeś go?
- Po co zadawać zagadki? - Jeden ze strażników poruszył się, jakby chciał ukarać
zuchwałość więznia. Jednak nieznaczny gest Władcy zatrzymał go na miejscu.
Ciemnoniebieskie oczy Re Mu błysnęły w spokoju maski jego twarzy.
- %7ładnych zagadek. Zostałeś rozpoznany przez Urodzoną w Słońcu Lady Ayna ę,
która miała powód znać dobrze Sydyka.
- Ona ma rację. Kimże jestem, by dyskutować z jednym z Urodzonych w Słońcu?
Złamałem nakaz banicji. Wyślijcie mnie na otwarty rynek, jak każe prawo.
Ray zastanawiał się - czy to dlatego człowiek z Uighur był tak śmiały? Czy uważał, że
był oskarżony tylko o złamanie nakazu banicji i nie podejrzewał że wiedzą o nim więcej? Czy
Re Mu jednak zajÄ…Å‚by siÄ™ sÄ…dzeniem tak pomniejszego przypadku? Czy Sydyk nie
podejrzewał niczego?
- Lordzie Ray u!
Amerykanin wzdrygnął się, po czym wstał, by odpowiedzieć wskazującej nań dłoni
WÅ‚adcy.
- Czy słyszałeś głos tego człowieka wcześniej?
- Tak O, Wielki. To ten, o którym mówiłem.
- Jesteś gotów przysiąc?
- Jestem.
Na skinienie Re Mu, Ray wrócił na miejsce. Jeśli Sydyk podejrzewał teraz najgorsze,
był na tyle uparty, czy też dobrze wyszkolony, by nic nie okazać.
- Zdrajca!
Siła tego słowa przedarła się przez niewzruszony pancerz Sydyka. Zbladł pod ciemną,
morskÄ… opaleniznÄ….
- Twój wspólnik zdradził wszystkie twoje plany. A teraz otrzyma nagrodę; taką, jaką
uznają, za stosowaną ci, którzy służą Płomieniowi, a których chciał zwieść swoją obecnością,
w świątyni. Wiemy, dlaczego tu przybyłeś, ty, żałosny głupcze, czy Ba Al ci teraz pomoże?
Czyjego oszukani zwolennicy podniosą choć jeden miecz w twoim imieniu? Mów otwarcie, a
możliwe, że sędziów opanuje litość&
Sydyk mógł być wstrząśnięty jeszcze chwilę wcześniej, ale teraz znów stał za swą
tarczą pewności siebie.
- Jeśli mam umrzeć to umrę. Ale niewiele się ode mnie dowiecie&
- Tak? - Re Mu uśmiechnął się, małym, kpiącym u-śmiechem. Widząc to Ray
wzdrygnął się. Nigdy nie chciałby, żeby ktoś tak się do niego uśmiechał.
- Pójdziesz z Naacalami.
Cień przebiegł przez twarz człowieka z Uighur, po czym zniknął.
- Idę więc do Naacali. Ale wiedzcie, że będę trzymał język za zębami.
- Jesteś zły i służysz złu świadomie. Jesteś jednak odważny, choć ze złej przyczyny.
Nadszedł czas, kiedy nieliczni muszą cierpieć dla dobra wielu. Słońce Mu postanawia - głos
Re Mu przybrał formalny ton ceremonii - że tak ma się stać.
Wyprowadzono Sydyka, lecz kiedy mijał Ray a, człowiek z Uighur utkwił wzrok w
Amerykaninie.
- Wspomnisz mnie pewnego dnia, Urodzony w Słońcu
- tytuł wypowiedział ze wzgardą. - Gdyż Ba Al pokaże, kto się przyczynił do śmierci
jego wiernego sługi. Jeszcze trafisz do jego świątyni. Wiem o tym tak, jak widzi się
prawdziwe obrazy przed nadejściem śmierci! - zaśmiał się przerazliwie, ciągnięty przez
żołnierzy.
Cho stał już na nogach patrząc za nim. - Widział cię& , widział cię, w Czerwonej
świątyni. Człowiek bliski śmierci czasem mówi prawdę o przyszłości. Może wkroczysz tam
jako najeżdżający ją wojownik, a nie więzień?
- Staliśmy się zbyt zadowoleni z siebie przez ostatnie lata
- głos Re Mu przebił się przez głos Cho. - Jeszcze dzień i ci zdrajcy byliby już dla nas
nieosiągalni. Może będzie można dowiedzieć się czegoś więcej od Sydyka, skoro nowicjusz
jest bardziej bojazliwy i dopiero niedawno przystąpił do służby u nich.
Zdawał się być pogrążony w myślach i jakby zapominać o tym, co się przed chwilą
wydarzyło. Ray spodziewał się, że zostanie odprawiony teraz, gdy spełnił już swoją rolę, ale
to nie nastąpiło. Minuty ciągnęły się długo, w pomieszczeniu panowała zupełna cisza z
wyjątkiem cichych zgrzytów, kiedy któryś ze strażników zmieniał czasami pozycję. Na co
czekali? Ray wiercił się na ławce, gdyż chciał ściągnąć na siebie uwagę i zostać zwolnionym
od bezcelowego tu sterczenia. Wydawało mu się, że nawet w tej sali o białych ścianach cienie
czerniły się i pełzały w stronę ich i tronu, jakby nadciągała noc, nie w sposób naturalny lecz
jak pogróżka.
Zasłona na drzwiach uchyliła się i wszedł strażnik salutując Władcy i wręczając mu
tabliczkę do pisania. Re Mu przeczytał ją i podniósł wzrok.
- Twarz Sydyka nie była znana tym, którym służył. Dziś w nocy zanim został
pojmany, zabroniono mu ryzykowania dalszych kontaktów z nimi. Lordzie Ray u, co on ci
powiedział, gdy go wyprowadzano?
- Przewidział, że znajdę, się w świątyni Ba Al a.
- W świątyni Ba Al a& Ale nie jak się tam znajdziesz? Módl się, do bogów, jakich
uznajesz, żeby widział tylko cząstkę prawdy.
Cho wystąpił do przodu. - O, Wielki, ten Sydyk był nieznany swym zwierzchnikom na
wschodzie i nie będą go szukać przez pewien czas. Czy jeden z nas nie mógłby zająć jego
miejsca by wkroczyć do serca ziemi wroga?
- Ci którzy wysyłają szpiegów będą również przygotowani przeciwko nim. Lepiej
może niż my byliśmy. Co o tym myślisz U Cha? Czy powinniśmy to rozważyć?
- Tak jest zapisane w gwiazdach.
- W takim razie - Cho był niemal bez tchu - pozwól mi zaproponować swoją, osobę do
tego zadania!
Re Mu powoli potrząsnął głową. - Nie podejmujmy decyzji pośpiesznie. Zobaczymy,
zobaczymy&
- O, Wielki - przemówił starszy z Naacali, zniżył głos do szeptu tak, że nic nie
słyszeli. Ray zobaczył, że Władca kiwa głową.
- Lordzie Cho, naszą wolą jest abyś wyszukał na mapach Jałowych Ziem takich
portów, które mogłyby być dobrą kryjówką dla zwiadowców z floty.
- Tak O, Wielki! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl