[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Barcelonie i napluł do filiżanki Heidego. Wyraznie szukał zaczepki.
- Czy jest ktokolwiek, kto pragnąłby szatynki? - zapytał z wściekłością. - Przez
całą wartę zabawiałem się z dziewczynką blisko płotu elektrycznego A potem
wszystko się zepsuło, bo miałem ochotę się wyszczać. Boli mnie aż do końców
włosów.
- Jakim sposobem? - zapytałem ze zdziwieniem.
- Nie pomyślałem o tym - mruknął. - Strumień dotknął płotu. Kurwa,
myślałem, że się zwalę w kartofle. Dziewczyna skręcała się ze śmiechu i znikła przez
pole, z majtkami w ręku. Byłem załatwiony. Nawet gdyby gwiazdka z Hollywood
tańczyła przede mną kankana, nie byłbym w stanie nią się zająć.
Porta uśmiechnął się chytrze i podrapał się w ucho wyciorem.
- Innymi słowy porażenie, Mały. Ja też to poznałem. To prawda, że nie z
powodu płotu elektrycznego. A propos, udało mi się dostać trochę cholernie dobrych
zdjęć. Wynajmuję je na jedną godzinę, sto marek. Co na to powiesz? Dokładnie na
twój gust. Lepsze niż film w najostrzejszym porno-kinie.
Mały zapomniał o przygodzie z płotem.
- Zgoda. Nie udzielasz przypadkiem kredytu? Porta roześmiał się.
- Dobra, niech będzie. Pójdę poszukać stu marek u pewnego faceta, który
dostał dieńgi z domu. Cholernie nadziany. Jeśli mi ich nie da, walnę go w mordę.
- To jest kradzież - rzekł Stege.
- Bynajmniej - zaprotestował Mały. - To jest handel. W zamian dam mu cynk,
jak czyścić lufę karabinu papierem do dupy. Taki cynk z pewnością wart jest stu
marek.
- Załatwione - stwierdził Porta. - Pieniądze nie mają zapachu. - Wyciągnął trzy
pliki banknotów i chciwie je przeliczył.
- Może powinienem kazać zrobić fotokopie? W ten sposób mógłbym
wynajmować kilka kompletów na raz.
- Do cholery, ty się nigdy nie zmienisz? - zapytał Stary. - Myślisz tylko o
pieniÄ…dzach.
- Powiem ci, kiedy się zmienię. Najpózniej w trzy lata po tym, jak Adolf
spakuje walizki, a ja zdam mój mundur do magazynu. Wtedy mój szyld neonowy
będzie świecił na czerwono, zielono i żółto: - Joseph Porta, import-eksport. Kupuję
wszystko. Sprzedaję wszystko . Sprzedam własną dupę, jeśli mi za to wystarczająco
drogo zapłacą.
- Dlaczego na czerwono, zielono i żółto? - zainteresował się Barcelona.
- Czerwień na znak miłości, zieleń na nadzieję, a żółty na znak oszukaństwa -
wyjaśnił Porta. - Nie próbuj mi mówić, że klienci nie zostali ostrzeżeni.
- Miałem dziewiętnaście lat, gdy po raz pierwszy asystowałem przy egzekucji
- opowiadał Legionista. - To było w Casablance, gdy służyłem w 1. Pułku Legii. To
był pewien chłopak, który w wojsku odsłużył dwanaście lat. Dezerter. Pózniej
widziałem ich wiele. Nigdy się ich nie zapomina.
- A ja miałem tylko osiemnaście lat - powiedział Barcelona. - To było w
Madrycie. Służyłem w 1. Plutonie batalionu imienia Thdlmanna. Zabiliśmy kogoś na
tyłach rzezni, syna jakiegoś bogatego typa. Został zabity za to, że jego ojciec był
bogaczem. Wszyscy rzygaliśmy, oparci na naszych karabinach, jakbyśmy mieli
chorobÄ™ morskÄ….
Legionista rozłożył na ziemi swój dywanik modlitewny i bił pokłony,
recytując półgłosem. Prosił Allaha o rozgrzeszenie ze wszystkich egzekucji, w
których brał udział.
Heide wzruszył ramionami - Ja o tym nigdy nie myślę. W końcu jest
podobnie, gdy się zabija faceta przywiązanego do słupa, czy też się załatwia
przerażonego piechura, który ucieka przez pole.
- Pamiętacie, jak wykonywaliśmy egzekucję pewnej telefonistki, Blitzmadel z
Marynarki Wojennej? - zapytał Mały. - Co za przedstawienie! To była wina Stegego i
Svena. Chcieli być grzeczni i nie pozwolić, by cierpiała. Uciekła, pobiegła korytarzem
i zbiegła po schodach. Twardy Gustaw zabronił nam strzelać. Miało być tak, by
zginęła zgodnie z regulaminem, przywiązana do pala. W przeciwnym razie w
papierach będzie nieporządek, tak powiedział. Schwytaliśmy ją dopiero, gdy ją
walnąłem w głowę. Sanitariusze musieli ją przynieść aż do słupa. Konował nie chciał
dać jej zastrzyku.
- To była morderczyni - powiedział Heide. - Otruła swoją przyjaciółkę.
Widziałem dokumenty u Feldwebla Dorna. To było świństwo, to co jej zrobiła.
- To było z powodu pewnego faceta - dodał Porta.
- Tak - powiedział Heide, - bogatego faceta.
- Za tydzień będziemy mieli wartę w Fuhlsbuttel - mruknął Steiner. - Zgłoszę
się jako chory. Uzgodniłem to z Feldweblem izby chorych. Kosztowało mnie to dwa
kartony papierosów. Wiem, że tam jest pięciu, których trzeba będzie uziemić.
- To mnie nie dotyczy - stwierdził Porta. - Wlepiono mi robotę, która mi
zajmie co najmniej tydzień. Smarowanie karabinów maszynowych.
- W Fuhlsbuttel będziemy mieli dodatek funkcyjny - zauważył Mały, człowiek
praktyczny. - Bardzo potrzebuję forsy. Jeśli to nie my rąbniemy tych pięciu facetów,
znajdÄ… siÄ™ inni na nasze miejsce. I to oni dostanÄ… premie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]