[ Pobierz całość w formacie PDF ]

razem samochód gdzieś zniknął. Pojechał sobie, a ją
zamknął. %7łeby nie mogła się nigdzie ruszyć, dopóki on
nie wróci. O, nie! Skończyły się już czasy, kiedy po-
kornie czekała na powrót mężczyzny.
Najpierw znajdzie jakieś ubranie, a potem spróbuje
otworzyć te drzwi. W końcu poradziła sobie z za-
mkniętą szafą. No właśnie... szafa... Ale jest tam
sama bielizna! Nic dziwnego, że gdzieś pojechał, nie
martwiąc się specjalnie o jej zdolności otwierania za-
mkniętych drzwi. W końcu nie może wyjść na ulicę
ubrana w samÄ… tylko, najbardziej nawet eleganckÄ…,
bieliznÄ™.
Zajrzała do szafy zastanawiając się, co by tu wy-
brać. Wreszcie wyjęła mocno wycięte majteczki i ską-
py biustonosz. Majteczki prowokacyjnie odsłaniały
42
RS
biodra, a staniczek podniósł biust, ale wcale go nie
zasłonił - miseczki kończyły się tuż pod brodawkami.
W czarnej bieliznie poczuła się piękna i podniecają-
ca. Własny temperament dał o sobie znać. Była zupeł-
nie pewna, że to miał na celu Grey, kiedy kupował jej
te wszystkie wspaniałości, które przyzwoita kobieta
nosi pod ubraniem. Domyśliła się, że pewnie to właś-
nie było w paczuszkach, które widziała tuż po
przyjezdzie. Grey ma klucz do sypialni, toteż może tu
wchodzić i wychodzić, kiedy tylko ma na to ochotę.
I trzeba mu przyznać, że skwapliwie korzysta z tej
możliwości.
Podeszła do bogato zdobionej toaletki i zaczęła
uważnie studiować swoje odbicie w lustrze.
- Lustereczko, powiedz przecie, kto najbardziej
nagi jest na świecie? - zapytała scenicznym szeptem.
Sennie przymknęła oczy i dała się ponieść marze-
niom, jakie obudził w niej widok własnego ciała ob-
ciągniętego niewielką ilością czarnej satyny. Zarumie-
niła się zakłopotana, że widok własnej nagości robi na
niej aż takie wrażenie. Pracowite codzienne życie spy-
cha zwykle potrzeby naszego temperamentu na dalszy
plan i dlatego przywykliśmy cieszyć się seksem tylko
w ściśle określonych okolicznościach i w oznaczo-
nym czasie. A przecież stanowi on integralny składnik
życia, pomyślała filozoficznie.
Westchnęła i sięgnęła po spinkę. Tę samą, którą
rano otworzyła szafę.
Zamek w ciężkich, dębowych drzwiach sypialni
okazał się bardziej solidny i o wiele trudniejszy dla
uzbrojonej w spinkę kobiecej dłoni. Musiała użyć ca-
łej swojej zręczności, a także poświęcić pięknie pola-
kierowany paznokieć, ale w końcu drzwi ustąpiły.
Wyszła z pokoju i natychmiast poczuła na sobie
czyjeś spojrzenie. Wpatrywały się w nią przymocowa-
ne do ścian wypchane głowy zwierząt. Uśmiechnęła
się do siebie. Miała ochotę zwiedzić zamek. A jeśli
43
RS
ktoś tu jest? Popatrzyła krytycznie na swoje skąpe
ubranie. Właściwie trudno to nawet nazwać ubraniem.
Nie można się w tym nikomu pokazać. No, ale w koń-
cu nie jest na balu u króla Francji, tylko... No właśnie,
sama nie była pewna gdzie i po co się znalazła.
Schodami zeszła do holu i zajrzała do salonu. Pokój
był mroczny, przez małe okna wpadało niewiele świat-
ła. Zauważyła, że ściany wykonano z grubych ka-
miennych bloków, a na środku pokoju wybudowano
ogromny kominek wykończony drewnem.
Z holu wchodziło się także do jadalni. Widziała ją
już rano, przechodząc przez ten pokój na taras, gdzie
jedli śniadanie. Następne ogromne drzwi prowadziły
do przestronnej kuchni bogato udekorowanej zieleniÄ…
i mnóstwem wiklinowych koszyków różnych rozmia-
rów i kształtów. Na półce umieszczonej nad ogro-
mnym drewnianym stołem połyskiwały miedziane
garnki. Wyszła z kuchni i zauważyła jeszcze jedne
rzezbione podwójne drzwi. Lekko nacisnęła klamkę.
Drzwi ustąpiły. Rzędy książek równo poustawianych
na półkach świadczyły o tym, że znalazła się w biblio-
tece. W oczekiwaniu na gospodarza poczyta trochÄ™,
a potem sobie z nim porozmawia!
Weszła do środka. Pokój bez wątpienia należał do
mężczyzny. Był tam zamontowany na stojaku globus
wielkości piłki plażowej, masywne biurko i kolekcja
kryształowych karafek w szklanej serwantce. %7ładne-
go niepotrzebnego bibelotu, ani jednej rośliny. Długo
przeglądała książki na półkach. Było ich mnóstwo
i dotyczyły prawie wszystkich dziedzin. Zaintereso-
wała się oprawionymi w skórę pamiętnikami, upchnię-
tymi na jednej z półek. Wzięła książkę, zapaliła lampę
i usiadła na kanapie zasłanej mnóstwem pluszowych
poduszek. Przeciągnęła się i podłożyła sobie poduszkę
pod plecy. Wiedziała, że wygląda apetycznie i musiała
przyznać, że ta świadomość sprawia jej ogromną przy-
jemność. Leżała w eleganckiej bibliotece, ubrana
44
RS
w czarną bieliznę. Wilgotne jeszcze włosy miała zwią-
zane w koński ogon, a ciepły blask lampy nadawał jej
skórze aksamitny połysk. Wyglądała jak rozpieszczo-
ny kociak.
Czy to tylko wyobraznia, czy też naprawdę wszy-
stkie postacie ze zgromadzonych na półkach książek
nagle zaczęły o niej plotkować?
Grey stanął w drzwiach biblioteki. Na podłodze
obok kanapy leżała oprawiona w skórę książka. Zoe
spała. Wyglądała bardzo ponętnie i delikatnie, jak kru-
cha figurka z saskiej porcelany. Miał ochotę dotknąć
jej zgrabnego rozkosznego ciała, ale oparł się pokusie.
Poszedł do swojego pokoju, wziął prysznic, prze-
brał się i wrócił do biblioteki. Zoe wciąż drzemała.
Podszedł do kanapy, ukląkł przy niej i delikatnie poca-
łował usta dziewczyny. Poruszyła się przez sen
i uśmiechnęła słodko. Ciekawe, co też jej się śni, po-
myślał.
Podniósł książkę, która wypadła jej z ręki i usiadł
naprzeciwko Zoe w skórzanym fotelu. Bezmyślnie
otworzył tomik i zaczął czytać. Okazało się, że jego
kochankę zainteresował dziennik wiktoriańskiej da-
my, która bardzo odważnie przelewała na papier swoje
marzenia. Po chwili poczuł na sobie czyjś wzrok. Pod-
niósł głowę i zobaczył, że Zoe już nie śpi.
- To ta książka podsunęła ci pomysł z zamkiem
i całą resztę? - zapytała cicho.
- Być może. - Zamknął książkę i uśmiechnął się.
- Chyba nie przypuszczasz... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl