[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sholem alejchem, Morrisie Black.
Alejchem sholem, Katherine Copeland.
Stuknêli siê szklaneczkami i wypili, patrz¹c na ³agodnie wiruj¹cy Snieg. Po
chwili Katherine odstawi³a szklaneczkê na parapet, obróci³a siê i po³o¿y³a d³oñ na
ramieniu Blacka. Potem unios³a siê lekko na palcach i poca³owa³a go delikatnie
w usta.
Naucz mnie jeszcze czegoS Morris. Naucz mnie pytania szepnê³a.
Jakiego?
Czy bêdziesz siê ze mn¹ kochaæ ?
Nie.
To odpowiedx na pytanie, czy tylko nie chcesz mnie tych s³Ã³w nauczyæ?
I to, i to.
Dlaczego? spyta³a cicho. Dlaczego nie pozwalasz, abym ci siebie ofia-
rowa³a, Morris? Wiem, ¿e nigdy byS mnie sam nie poprosi³. Dlaczego?
Black westchn¹³. Wiedzia³, ¿e do tego dojdzie Czu³, ¿e zbli¿a siê chwila ta-
kiej rozmowy. I wiedzia³, co musi powiedzieæ.
Zaufanie. Ok³ama³aS mnie, Katherine.
Nie mia³am wyboru.
Zawsze jest jakiS wybór.
Kiedy to sta³o siê wa¿ne, powiedzia³am ci prawdê. Bo¿e, Morris, czy wszyst-
ko to, przez co przeszliSmy razem, nic dla ciebie nie znaczy? Nie s¹dzisz, ¿e
mo¿esz mi teraz zaufaæ?
Sam nie wiem, komu ufaæ.
Mnie. Uwierz w to, Morris, proszê.
Nie wiem te¿ ju¿, w co mam wierzyæ.
Czy tylko dlatego nie chcesz siê ze mn¹ kochaæ?
Nie.
Czy to z powodu twojej ¿ony?
Tak.
Ona umar³a, Morris. Ty ¿yjesz nadal.
To nie znaczy, ¿e kocham j¹ mniej.
Prosi³am, ¿ebyS siê ze mn¹ kocha³, Morris. Katherine odst¹pi³a o krok.
Uwolni³a go ze swoich objêæ. Ty zmieniasz to w coS okropnego.
Przykro mi powiedzia³, wiedz¹c, ¿e ona ma racjê. Wcale nie brak po¿¹-
dania powstrzymywa³ go; to poczucie winy, wra¿enie, ¿e zdradza wspomnienia.
USmiechn¹³ siê sam do siebie. Przywo³a³ obraz Fay, zastanawiaj¹c siê, co ¿ona
260
powiedzia³aby na jego problem. Zapewne poradzi³aby mu, ¿eby przesta³ siê wy-
g³upiaæ. Zawsze taka rozs¹dna i niezmordowanie praktyczna.
Katherine przemówi³a cicho w gêstniej¹cych ciemnoSciach.
Czy musisz kochaæ osobê, z któr¹ idziesz do ³Ã³¿ka?
Zawsze tak mySla³em.
Ja te¿. KiedyS. Teraz ju¿ nie jestem tego pewna. Jestem pewna tylko jednej
rzeczy ¿e chcê siê z tob¹ kochaæ. Czy coS w tym z³ego?
Nie powiedzia³ po chwili. Poca³owa³a go raz jeszcze, przytulaj¹c siê z ca³ej
si³y. Poczu³, jak budzi siê w nim odpowiedx. Okrutny ból, który tak d³ugo Sciska³
mu serce, nagle znikn¹³ pod wp³ywem ciep³a jej cia³a. Dobry Bo¿e w niebiosach.
Przebacz mi, Fay, pomySla³. Nie. Przebacz samemu sobie.
I co teraz? zamrucza³a, nie chc¹c tym razem siê od niego odsun¹æ.
Os¹dzam.
Mnie, czy siebie?
¯adne z nas. Oboje. Rwiat.
Katherine opar³a rêkê na piersi Blacka. Drug¹ ujê³a jego d³oñ i dr¿¹c przy³o-
¿y³a do swojego serca.
Nie jesteS odpowiedzialny za moralnoSæ Swiata, Morris. I nie musisz zapo-
minaæ o przesz³oSci. Musisz tylko zawrzeæ z ni¹ pokój. Nast¹pi³a kolejna chwi-
la ciszy.
A co z przysz³oSci¹?
Nie ma przysz³oSci, Morris. Nie dziS.
Na zewn¹trz, w ciemnoSciach, Snieg pada³ dalej. Niezbyt daleko, na cmenta-
rzu Golders Green, otuli³ zimn¹ ziemiê jak ko³dra, ogrzewaj¹c Fay w jej wiecz-
nym Snie. Black wyobrazi³ to sobie, uSmiechn¹³ siê, a potem spojrza³ w dó³, w ocze-
kuj¹ce oczy Katherine.
Vilstu schlofen mit mir? powiedzia³ w koñcu, jednoczeSnie zadaj¹c i od-
powiadaj¹c na pytanie.
Tak.
261
oktor Charles Tennant jecha³ swoim bentleyem na po³udnie, kieruj¹c siê w stro-
nê Cane Hill Mental Hospital. Miasto, które pozostawi³ za sob¹, radowa³o siê
krótkim wytchnieniem od nalotów. ¯Ã³³ta mg³a, jaka nap³ynê³a poprzedniego wie-
czoru, aby stopiæ resztki niedawno opad³ego Sniegu. Doktor prawie ju¿ mia³ swo-
jego cz³owieka. Jecha³ teraz szybko, gotowy do ostatniej ods³ony w tym spek-
taklu.
Próba wySledzenia dziejów Raymonda Loudermilka po opuszczeniu szko³y
Wick Hall skoñczy³a siê sukcesem, chocia¿ Tennant obawia³ siê, ¿e w Swiêta ni-
czego nie zdzia³a. Rozpoczynaj¹c poszukiwania, za³o¿y³, ¿e gdzieS pomiêdzy 1914
rokiem a teraxniejszoSci¹ Loudermilk musia³ wejSæ w konflikt z prawem. Wyko-
na³ wiêc kolejny telefon do znajomego w S³u¿bach Specjalnych i ponownie uzy-
ska³ dostêp do archiwum Scotland Yardu. Na szczêScie instytucja ta, podobnie
jak i kryminaliSci, których Sciganiem siê zajmowa³a, nie uznawa³a przerwy Swi¹-
tecznej.
Przeszukuj¹c indeks pod liter¹ L , Tennant nie zdziwi³ siê szczególnie, kie-
dy odnalaz³ kartê Loudermilka. Zaskakuj¹ce by³o natomiast to, ¿e na owej karcie
odnotowano tylko jedno przestêpstwo. W lipcu 1917 roku piêtnastoletni wów-
czas Raymond zosta³ aresztowany za brutaln¹ napaSæ na m³odszego o trzy lata
ch³opca. Do awantury dosz³o podczas jarmarku w Battersea.
Na mocy ustawy o zapobieganiu przestêpczoSci Loudermilka skazano na dwa
lata w zak³adzie poprawczym. Trzy miesi¹ce póxniej, po serii gwa³townych incy-
dentów, ch³opak trafi³ na oddzia³ dla nieletnich wiêzienia w Wandsworth. Po sze-
Sciu tygodniach znowu dosz³o do awantury, tym razem ze stra¿nikiem. Potem
nast¹pi³y dwie próby samobójcze.
Stwierdzono, ¿e Loudermilk nie mo¿e przebywaæ z innymi wiêxniami, nawet
po d³ugim okresie odosobnienia w karcerze. Zgodnie z werdyktem lekarza wiê-
ziennego, doktora Allana Pearsona, Raymond Loudermilk zosta³ skierowany do
262
szpitala psychiatrycznego Cane Hill Mental Hospital. W aktach nie zapisano
[ Pobierz całość w formacie PDF ]