[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wieczora. We trzech nie mogliśmy wypowiedzieć bitwy setce, więc zwiedliśmy ich udając
różne głosy i wywabiliśmy tym sposobem bandę z lasu.
Orofin pobiegł szybko do naszej głównej siedziby z ostrzeżeniem. Nigdy żaden ork nie
ujdzie żywy z Lorien. Zanim jutrzejsza noc zapadnie, wzdłuż północnej granicy przyczai
się wielu elfów. Wy wszakże musicie ruszać na południe skoro świt.
zień zjawił się blady od wschodu. Rozwidniało się, a hobbici patrząc na światło,
przesiane przez żółte liście drzew, mieli wrażenie, że to chłodny świt w pełni lata.
D
Wśród kołyszących się gałęzi przeświecało jasnobłękitne niebo. Przez
rozchylone liście z południowej krawędzi talana Frodo widział dolinę Srebrnej %7łyły niby
morze rdzawego złota falujące w łagodnym podmuchu wiatru.
Ranek był zimny i jeszcze młody, gdy drużyna wyruszyła w dalszą drogę,
prowadzona teraz przez Haldira i jego brata Rumila.
- %7łegnaj, miła Nimrodel! - zawołał Legolas. Frodo obejrzał się i dostrzegł blask białej
piany między szarymi pniami drzew.
- %7łegnaj! - powiedział. Zdawało mu się, że już nigdy nie usłyszy równie pięknej muzyki
wody, wiecznie zestrajającej tysiączne dzwięki w różnorodną melodię.
Wrócili na starą ścieżkę biegnącą zachodnim brzegiem Srebrnej %7łyły i szli nią
czas jakiś w kierunku południowym. Na ziemi pełno było śladów wydeptanych stopami
orków. Wkrótce jednak Haldir zboczył między drzewa i zatrzymał się na brzegu w ich
cieniu.
- Po tamtej stronie potoku czuwa ktoś z naszych - rzekł - chociaż wy pewnie go nie
widzicie.
Gwizdnął przeciągle ptasim głosem i zaraz spośród gęstwiny młodych drzew pokazał się
elf w szarym ubraniu, lecz z kapturem odrzuconym na plecy, tak że włosy lśniły złotem w
porannym słońcu. Haldir zręcznie przerzucił nad strumieniem zwój szarego powroza, a
tamten chwycił go i owiązał koniec wokół pnia tuż nad wodą.
- Kelebrant tutaj rwie już potężnie - rzekł Haldir - jest głęboki, bystry i bardzo zimny.
Tak daleko na północy nie wchodzimy do jego wody, chyba że nie ma innej rady. Ale w
obecnych niespokojnych czasach nie budujemy również mostów. Przeprawiamy się
takim oto sposobem. Idzcie za mnÄ…!
Umocował drugi koniec liny wokół drzewa i przebiegł po niej lekko nad strumieniem, a
potem wrócił beztrosko, jakby po równej drodze.
- Ja przejdę - powiedział Legolas - lecz moi towarzysze tego nie potrafią. czy będą
musieli przeprawić się wpław?
- Nie - odparł Haldir - mamy jeszcze dwie liny. Uwiążemy je nad pierwszą w ten sposób,
żeby jedna biegł na wysokości ramienia, a druga na wysokości pasa. Trzymając się ich
obcoplemieńcy zdołają chyba przejść, byle ostrożnie.
Kiedy chwiejny most był gotów, drużyna przeszła po nim, jedni w skupieniu i
powoli, inni dość zwinnie. Spośród hobbitów wyróżnił się Pippin, biegł bowiem szybko,
pewnym krokiem, trzymając się tylko jedną ręką. Oczy jednak miał przez cały czas
utkwione w przeciwległy brzeg, nie śmiał spojrzeć w dół. sam dreptał, kurczowo oburącz
ściskając linę, ale spoglądał w biały wir wodny jak górską przepaść.
OdetchnÄ…Å‚ z ulgÄ…, kiedy stanÄ…Å‚ bezpiecznie na drugim brzegu.
- Całe życie trzeba się uczyć, jak mawiał mój staruszek. Co prawda miał na myśli
ogrodnictwo, a nie naukę spania na grzędzie niby ptaki albo łażenia po nitce jak pająki.
Takiej sztuki nawet mój stryjaszek Andy nigdy nie dokazał.
Kiedy wreszcie wszyscy stanęli na wschodnim brzegu Srebrnej %7łyły, elfy
rozsupłały węzły i zwinęły liny. Rumil, który pozostał po drugiej stronie, wziął jeden
zwój, zarzucił go sobie na ramię i pożegnawszy drużynę przyjacielskim gestem, odszedł
z powrotem na swój posterunek u wodospadu Nimrodel.
- Teraz, przyjaciele - powiedział Haldir - weszliście do części Lorien zwanej Naith, czyli
Klin, jak byście w waszym języku powiedzieli, bo ten skrawek ziemi na kształt ostrza
włóczni wbija się między ramiona Srebrnej %7łyły i Wielkiej Anduiny. Tajemnic Naith nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]