[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pierścień.
Mój urodzinowy dar szeptał sam do siebie, jak często robił w ciągu sa-
motnych, dłużących się bez końca dni w ciemnościach. Tego właśnie potrzebu-
je teraz mój ssskarb, właśnie tego!
Był mu potrzebny pierścień, który posiadał czarodziejską moc: kto go wsunął
na palec, ten stawał się niewidzialny; można go był dostrzec tylko w pełnym słoń-
cu, a i wtedy nie widziało się jego samego, lecz jedynie cień, zresztą drżący i ni-
kły.
Urodzinowy dar, bo przecież dostałeś go na urodziny, mój ssskarbie! Tak
zawsze mówił sobie.
Ale kto wie, jakim sposobem Gollum zdobył ów klejnot przed wiekami w cza-
sach, kiedy takie pierścienie bywały jeszcze na świecie? Może nawet Mistrz, któ-
ry tymi pierścieniami rządził, nie umiałby na to pytanie odpowiedzieć. Gollum po-
czątkowo nosił go stale na palcu, póki się nim nie znudził; potem trzymał go w sa-
kiewce za pazuchą, póki sobie nie podrapał nim skóry na piersi; ostatnio zwykle
chował go w szparze między skałami na wysepce i często tam wracał, by się na-
patrzyć swemu skarbowi. Ale od czasu do czasu kładł go na palec, gdy się stę-
sknił do tej ozdoby albo gdy był bardzo, bardzo głodny i miał dość rybnej diety.
Skradał się wówczas ciemnymi korytarzami, polując na zabłąkane, samotne go-
bliny. Mógł zresztą ryzykować nawet wycieczki do pieczar, gdzie łuczywa świeciły
blaskiem, od którego musiał mrużyć olśnione oczy; byłby i tam bezpieczny, tak,
najzupełniej bezpieczny, nikt bowiem nie zobaczyłby go, nikt by nie zauważył nic,
póki by nie poczuł na gardle jego szponów. Właśnie przed paru godzinami, ma-
61
jąc swój pierścień na palcu, Gollum złowił małego goblinka. Jakże ten smarkacz
wrzasnął! Została po nim jeszcze jakaś kostka do ogryzienia, lecz Gollum marzył
o większym kąsku.
Bezpieczny będziesz, bezpieczny, mój ssakarbie szepnął do siebie. On
cię wcale nie zobaczy, więc ten szkaradny mieczyk na nic mu się nie zda, na nic,
na nic.
Takie plany knuł w swoim nikczemnym łbie, gdy nagle odsuwając się od Bilba,
poczłapał do łodzi i odpłynął do brzegu w ciemności. Bilbo myślał, że już go nig-
dy nie ujrzy więcej. Czekał jednak czas jakiś, nie miał bowiem pojęcia, jak bez ni-
czyjej pomocy znalezć wyjście.
Nagle usłyszał wrzask. Ciarki przeszły mu po krzyżach. Tam, w mroku, niezbyt
daleko sądząc po głosie, Gollum klął i lamentował. Biegał po wysepce, szperał,
szukał, przetrząsał wszystkie zakamarki, ale na próżno.
Gdzie się podział, gdzie się podział? słyszał Bilbo jego płaczliwe słowa.
Zgubiłeś go, mój ssskarbie, zgubiłeś! Przekleństwo! Nieszczęście! Zginął mój
urodzinowy prezent!
Co się stało? zawołał Bilbo. Co tam zgubiłeś?
Niech on nie pyta o nic! zaskrzeczał Gollum. To nie jego rzecz. Glum!
ZginÄ…Å‚, zginÄ…Å‚, glum, glum, glum!
Ja także zginąłem krzyknął Bilbo i chcę się odnalezć! Wygrałem prze-
cież grę, a ty mi dałeś słowo. Chodzże więc tutaj! Chodz i wyprowadz mnie stąd,
a potem będziesz szukał swojej zguby. Gollum jęczał i był najwyrazniej szcze-
rze zrozpaczony, ale Bilbo nie znajdował w sercu litości dla niego, rozumiejąc, że
żaden przedmiot, tak bardzo przez tę poczwarę pożądany, nie może z pewnością
służyć dobrym celom. Chodzże wreszcie! Zawołał.
Nie, nie, nie teraz odparł Gollum. Muszę szukać mojej zguby, glum.
Ale nie umiałeś rozwiązać mojej ostatniej zagadki i obiecałeś! rzekł Bil-
bo.
Nie umiałeś rozwiązać jego zagadki? powiedział Gollum. Nagle pośród
gulgotania odezwał się ostry syk: A ccco on ma w kieszeni? Niech zaraz powie!
Muszę najpierw to wiedzieć!
Bilbo nie widział właściwie powodu, by nie odpowiedzieć szczerze. Gollum
szybciej od niego mógł domyślić się prawdy; byłoby to naturalne, skoro od wie-
ków myślał wciąż o tym jednym przedmiocie i ustawicznie drżał ze strachu, żeby
mu go nie ukradziono, ale hobbita rozdrażniła przedłużająca się zwłoka. Osta-
tecznie wygrał przecież grę, wygrał dość uczciwie, podejmując okropne ryzyko.
Rozwiązanie trzeba zgadnąć, a nie pytać o nie rzekł.
Ale to nie była przepisowa zagadka powiedział Gollum. To nie była za-
62
gadka, nie.
No, jeśli chodzi o zwyczajne zapytanie odparł Bilbo to ja pytałem
pierwszy, co zgubiłeś. Najpierw mi na to odpowiedz.
A ccco on ma w kieszeni? głos zasyczał tym razem głośniej i ostrzej,
a gdy Bilbo spojrzał w stronę, skąd dochodził, ujrzał z przerażeniem wpatrzone
w siebie dwa błyszczące punkciki. Podejrzenie, które się zrodziło w umyśle Gollu-
ma, rozjarzyło blade płomyki w jego oczach.
Powiedz, co zgubiłeś! upierał się Bilbo.
Ale błysk w oczach Golluma pozieleniał, rozognił się i szybko zbliżał się do hob-
bita. Gollum znów wsiadł w łódkę i wiosłował wściekle ku czarnemu brzegowi; ta-
kie szaleństwo ogarnęło jego serce, rozżalone stratą i rozjątrzone podejrzeniem,
że już się nawet miecza przestał lękać.
Bilbo nie widział, co tak rozwścieczyło poczwarę, ale rozumiał, że cała gra na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]