[ Pobierz całość w formacie PDF ]

łem, żeby proponować ci parodię związku...
Spojrzała mu w oczy.
- Nie dbałabym o to... Kochałam cię, Mosby!
- Wiem... To krzyż, który będę musiał dzwigać
do końca życia. Cieszę się, że znalazłaś kogoś.
Mam nadzieję, że uczyni cię szczęśliwą.
- Tak bardzo go kocham - powiedziała cicho.
- Jednak Haralson wszystko zniszczył. Zmusił
mnie do kłamstwa i teraz Kane mnie znienawidzi!
- Ciebie nie można nienawidzić. BÄ™dziesz je­
szcze szczęśliwa, tak jak na to zasługujesz.
- A co z tobÄ…, Mosby?
- WyjadÄ™ za granicÄ™, gdzie przeprowadzÄ™ pew-
Diana Palmer
345
ną dyskretną operację - powiedział, wzruszając
ramionami. - A pózniej... Zobaczę. Nie będę miał
zbyt wielkiego wyboru. Zawsze może trafić się
jakiÅ› Haralson.
- Niemal każdy trzyma w zanadrzu jakÄ…Å› taje­
mnicę - westchnęła.
- Jednak wiÄ™kszość ludzi nie musi ich od­
krywać - uśmiechnął się. - Nie rób takiej ponurej
miny, Nikki. Marzenia ciągle się spełniają.
- W moim życiu chyba nie.
Po wyjściu Mosby'ego jeszcze raz przyjrzała
się grubej kopercie. Czy rzeczywiście zawierała
coÅ›, co uratuje Claytona przed Haralsonem?
Kiedy Jurkins ponownie wszedł do gabinetu,
wydawał się jeszcze bardziej zdenerwowany. Jego
niepokój wyraznie wzrósÅ‚ na widok ciemnowÅ‚ose­
go, śniadego mężczyzny.
Zatrzymał się w drzwiach, niepewnie wodząc
wzrokiem po twarzach mężczyzn.
- Pan Cortez - Kane przedstawił gościa. - Will
Jurkins.
Mężczyzni podali sobie ręce. Dłonie Jurkinsa
były wilgotne i gorące. Facet trzęsie się ze strachu,
pomyślał Cortez.
- Pan mnie wzywał? - spytał Jurkins, siadając
ciężko na krześle.
- Tak... - Kane odchylił się w swoim fotelu.
- Chciałbym wiedzieć, w jaki sposób zapłacił pan
za kurację córki?
Gdy wybije północ
346
Jurkins zadrżał i po chwili gwałtownie wciągnął
powietrze.
- Kilka tysiÄ™cy dolarów - ciÄ…gnÄ…Å‚ Kane. - Za­
płacił pan gotówką, całą kwotę naraz.
Nie byÅ‚ przygotowany do tej rozmowy. Z po­
czątku zamierzał blefowac, ale ci dwaj nie daliby
się na to nabrać. Pozostało jeszcze jedno wyjście.
Zgarbił się i ukrył twarz w dłoniach.
- Wiedziałem, że to się nie uda - wyszeptał
chrapliwie. - Nie mogłem odmówić... Bałem się,
że przestaną leczyć moje dziecko. Nie mogę jej
stracić. Tylko ona mi pozostała.
Podniósł na Kane'a udręczony wzrok.
- Kiedy mi to wyjaÅ›niaÅ‚, nic nie podejrzewa­
łem. Miałem tylko powiedzieć, że jedna firma nie
wywiązuje się z zadań, i na jej miejsce wynająć
inną. To wszystko. Nigdy mi nie zdradził, że jest
w tym coś nielegalnego. Zamiast NPO kazał mi
wynająć Burke'a.
- Nie spytał pan dlaczego? - dociekał Kane.
- Moja córeczka ma białaczkę! - głos Jurkinsa
byÅ‚ peÅ‚en cierpienia. - MusiaÅ‚em uregulować ra­
chunki, żeby nie pozwolili jej umrzeć.
Kane rozumiał jego ból, jednak Cortez siedział
z niewzruszonÄ… minÄ….
- Pana dziecko jest leczone w szpitalu św. Judy
- odezwał się. - Płaci pan wyłącznie za wizyty
w przychodni, a na to nie potrzeba tysięcy dolarów.
To prawda, że jest chora na białaczkę, jednak pół
roku temu przeszła w fazę remisji. Niestety - mó-
Diana Palmer
347
wił cicho - pan jest narkomanem. Przychodnia,
którą pan odwiedza, jest terenem działania jednego
z największych baronów narkotykowych w obu
Karolinach. PieniÄ…dze od Haralsona potrzebne
były na nałóg, a nie leczenie córki.
Jurkins zerwał się na nogi, ale Cortez był
szybszy. Wystarczył jeden ruch i dyrektor znów
opadł na krzesło. Wiedział, że nie ma szans z tym
silnym, ciemnowÅ‚osym mężczyznÄ…, który staÅ‚ te­
raz nad nim nieruchomo.
- Przyznaję się... - wyjąkał. - Nic na to nie
mogłem poradzić. Nie mogłem...
- Proszę wezwać policję - Cortez zwrócił się
do Kane'a. - Powinniśmy wezwać też prokuratora
okrÄ™gowego i przedstawiciela Ministerstwa Zdro­
wia i Ochrony Zrodowiska.
Kane z niedowierzaniem kręcił głową.
- Mało panu było nieszczęść, Jurkins? - spytał
ze smutkiem.
- MiaÅ‚em ich... zbyt dużo - szepnÄ…Å‚ mężczyz­
na, zwieszając głowę. - Zbyt wiele nieszczęścia,
bólu, strachu... Za mało nadziei i pieniędzy. To
wszystko mnie pogrążyło. Z początku chciałem
tylko czegoś na sen, gdy mała była w szpitalu.
A potem musiaÅ‚em brać coraz wiÄ™cej... - Pod­
niósÅ‚ wzrok na Kane'a. - Przecież tylko wynajÄ…­
Å‚em firmÄ™, która miaÅ‚a wywiezć odpady - po­
wtórzył, jakby w ogóle nie rozumiał, o co tyle
hałasu. - Co w tym złego?
Kane i Cortez popatrzyli po sobie. Nie warto mu
348 Gdy wybije północ
tego wyjaśniać, mówiły ich spojrzenia. I tak do
tego człowieka nic nie dotrze.
Kiedy wyprowadzono Jurkinsa, Kane kazał
podać kawę.
- To moja praca. - Cortez powstrzymaÅ‚ biznes­
mena, który nie mógł znalezć słów wdzięczności.
- Niestety, czasami nie jest zbyt przyjemna. Naj­
bardziej ucierpi na tym córka Jurkinsa.
- Nie dopuszczÄ™ do tego - zapewniÅ‚ go Lom­
bard. - On również zostanie poddany kuracji
odwykowej. Postaram siÄ™, żeby ograniczono sta­
wiane mu zarzuty, a poza tym znajdÄ™ dobrego
adwokata.
Cortez uśmiechnął się drwiąco.
- Omal nie doprowadziÅ‚ do zamkniÄ™cia za­
kładów.
- Zgadza siÄ™. Jednak nie należy kopać leżące­
go, prawda?
Cortez dopił swoją kawę i wstał z fotela.
- Cieszę się, że wszystko skończyło się dla
pana dobrze.
- Jeszcze nie wszystko. Ale może reszta też się
uda. - Kane także się podniósł. - Jak właściwie
trafił pan na ślad Jurkinsa?
- Dzięki Haralsonowi. Zledziliśmy go od kilku
miesięcy. To on zaopatrywał przychodnię, gdzie
Jurkins kupował narkotyki.
- Któregoś dnia widziałem go z Claytonem
Seymourem. Zastanawiałem się wtedy, jak dorad-
Diana Palmer
349
ca senatora może sobie pozwolić na bmw - przy­
znał Kane.
- To pieniądze z narkotyków - odparł Cortez.
- Nie wyprowadzałem go z błędu, gdy myślał, że
jestem na urlopie. Nie wiedziaÅ‚em tylko, że za­
wziął się na pana. Szukałem jego powiązań z tą
przychodniÄ….
- Miałem więc szczęście.
- To prawda. Potrzebny mi byÅ‚ Å›wiadek. Haral­
son przypadkowo dziaÅ‚aÅ‚ na mojÄ… korzyść. Wy­
Å›ledziÅ‚em dzikie wysypisko i dotarÅ‚em do paÅ„s­
kiego pracownika, dzięki któremu zdobyłem
wszystkie elementy układanki.
- Co będzie teraz?
- Każę aresztować Haralsona i zniknÄ™ w Wa­
szyngtonie. - Cortez zniżyÅ‚ gÅ‚os. - Nie powinie­
nem działać na tym terenie.
- Przecież pracuje pan dla rządu federalnego
- przypomniał Kane.
- Czasem dla FBI, innym razem dla CIA
- dorzucił Cortez. - Jednak zajmuję się trochę
innymi sprawami. Tego roku mój przyjaciel zmarł
z przedawkowania. Haralson miał w tym swój
udział. Trafiła mi się znakomita okazja, żeby
wyrównać rachunki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl