[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Oczywiście nie dałaby mu świeżej ryby, gdyby nie oddał jej mapy.
Ci szaleńcy zarażeni gorączką złota będą się starali pokonać
profesora poinformowała kapibarę, która właśnie wskoczyła na
wystającą z rzeki skałę.
Zmarszczyła czoło, zastanawiając się, czy Jed chciał się pozbyć jej
dlatego, że opózniała pościg, czy dlatego, że chciał zagarnąć cały skarb dla
siebie. W końcu to on odkrył mapę.
Rysy twarzy rozluzniły się, gdy pomyślała, jak niezwykłym
człowiekiem jest Jed Smith. Przecież dbał o jej bezpieczeństwo. Troszczył
się, żeby nic złego jej się nie stało. Zaraz jednak pomyślała, że to
nieprawda. Ta rzeka była przecież taka spokojna. Nawet dziecko
poradziłoby sobie z nią bez kłopotu.
74
RS
Gładka jak jedwab powiedziała na głos, spoglądając na
kapibarę. Prosta jak drut. Uśmiechnęła się.
Po chwili jednak uśmiech zniknął z jej twarzy. Usłyszała dziwny
dzwięk. Nie mogła go zidentyfikować. Nasłuchiwała uważnie, zerkając na
kapibarę.
To brzmi, jakby ktoś nalewał wody do wanny. Co ty o tym
sądzisz? Starała się ustalić zródło dzwięku.
Nagle kapibara uniosła łeb, zastrzygła uszami i w ułamku sekundy,
szybciej niż kula z pistoletu, zniknęła.
Ciekawe, co ją tak przeraziło? Długo nie czekała na odpowiedz.
O, nie! Nie! wrzasnęła. Niee.... !
75
RS
Rozdział szósty
Z przodu majaczyło coś przerazliwego potężny wir. To było tak,
jakby cała rzeka obraziła się na Jane. Tak daleko, jak mogła sięgnąć
wzrokiem, widziała jedynie białą, spienioną wodę.
Wirów było więcej, wydawało się, że nie mają końca. Chciała
pomyśleć, która strona rzeki zapewni jej większe bezpieczeństwo, ale
rzeka zadecydowała za nią.
Aaaaaa... ! wrzasnęła przerażona, gdy porwał ją wściekły prąd
spienionej wody.
Nagle ze wszystkich stron otoczona była głazami. Woda znajdowała
ujście, porywając łódz przez skalny labirynt z szaloną prędkością. Aódz
ślizgała się z jednego wiru w drugi, obijając się o skały. To było jak jakiś
obłędny zjazd kolejką w wesołym miasteczku.
Woda co chwilę zalewała jej oczy, tak że nic nie widziała. Szum był
wszechogarniający, a gdzieś między większymi jego nasileniami słyszała
jakby odległe bicie dzwonów. Nagle uświadomiła sobie, że był to odgłos
jej metalowej łodzi, która pchana siłą wody odbijała się od głazów.
W tej szaleńczej drodze donikąd sekundy zamieniały się w minuty, a
minuty w godziny.
Za każdym razem, gdy wpadała w potężny wir między skałami albo
wyrzucana była do góry, stawała oko w oko z przeznaczeniem i
wszechogarniającym ją strachem.
W końcu, zapierając się wiosłem o głaz, zdołała uniknąć tragedii.
Wypchnęła łódz z wiru, w którym kręciła się, jakby była obracana
potężnym, wodnym palcem.
76
RS
Gdy spojrzała za siebie, zobaczyła z przerażeniem, przez co przeszła.
A właściwie spojrzała przed siebie, gdyż siła wody obróciła jej łódz.
Przeżyła kolejny potrzask, szczęśliwy o tyle, że znów płynęła z
prądem rzeki. To, co zobaczyła przed sobą, sprawiło, że zapragnęła wrócić
tam, gdzie przed chwilą omal nie umarła...
Przetarła ręką oczy, żeby upewnić się, iż nie śni i dobrze widzi.
%7ładna fantazja nie stworzyłaby tego, co ujrzała na horyzoncie. Woda aż
wrzała pod ścianą potężnego wodospadu. Nie była w stanie ocenić, jak
wielki czeka ją upadek, mogła jedynie modlić się o przetrwanie. Pchała ją
przepotężna siła. W dodatku miała wrażenie, że siedzi w wannie. Spojrzała
w dół i zobaczyła, że łódz jest pełna wody. Z plecaka wyciekło coś
czerwonawego, pomyślała, że to pewnie kosmetyki. Nie zważając na
zbliżający się wodospad, roześmiała się dziko, przypominając sobie, jak w
ostatniej chwili pakowała róż i cienie do powiek.
Wiedziała, że ma zaledwie parę sekund na przygotowanie się do tej
ciężkiej przeprawy.
%7łegnaj, Alabamo Smith powiedziała łagodnie, gdy dziób łodzi
uniósł się w górę przed ostatecznym upadkiem w kipiel.
Jej umysł przestał pracować. Poczuła się, jakby została zatrzymana w
czasie. Gdy spadała wraz z łodzią, miała wrażenie całkowitej utraty
ciężaru. Początkowo chciała trzymać się burt łodzi, lecz w ostatnim
momencie instynkt podpowiedział jej, że należy wyskoczyć, aby móc,
mimo wszystko, dopłynąć do brzegu.
Nadludzkim wysiłkiem wydostała się z łodzi. Spadając uderzyła
ciałem o ukryte skały. Straciła przytomność i płynęła dalej, niesiona
prądem rzeki.
77
RS
Ostatnią jej myślą, nim pochłonęły ją kipiele, było to, że nigdy nie
zobaczy już Jeda Smitha.
Tego wieczora Garcia wszedł cicho do obozowiska. Jane siedziała
bez ruchu, gapiąc się w wodę. Wyjął butelkę tequilli, nalał trochę do
szklanki i bez słowa podał ją dziewczynie. Odsunęła szklankę, wyrwała
mu butelkę i pociągnęła trzy duże łyki. Garcia chciał odebrać jej alkohol,
ale ona nie pozwoliła. Postawiła butelkę na ziemi, między stopami, i
patrzyła na wodospad.
Sądziła, że upadła z trzydziestu metrów. Myliła się jednak.
Wodospad miał na pewno ponad sto metrów, a kocioł, do którego wpadła,
jakieś dziesięć metrów głębokości to ocaliło jej życie.
Roztrzaskana na pół łódz stała się teraz schronieniem dla kapibary,
która wylegiwała się spokojnie na brzegu, z zadowoleniem pożerając
resztki jedzenia z obozowej kuchni.
Jesteś szaloną kobietą powiedział Jed, klękając przy niej i
masując jej plecy.
Ojala por Dios wtrącił Garcia. To mi coś przypomina. To
dobry znak, amigo. Klepnął go po ramieniu.
Jane potrząsała głową.
Skąd niby miałam wiedzieć, że powinnam wysiąść z łodzi i
obejść tę część rzeki?
Właśnie dlatego zabraliśmy Garcię odpowiedział Jed.
Znam tę rzekę jak własny dom tłumaczył Garcia. Ona
potrafi być bardzo zdradliwa.
78
RS
Ona? %7ładna kobieta nie zrobiłaby czegoś takiego innej kobiecie!
Według mnie, Ucayali jest rodzaju męskiego. To jest on uparty,
okrutny, bezmyślny egoista, głupi, godny pożałowania...
Spokojnie, nerwy cię ponoszą odezwał się Jed.
Są tu jeszcze wodospady takie jak ten? westchnęła.
Wystarczająco dużo, żebyś zwariowała ze strachu
odpowiedział Garcia. To nie jest miejsce dla samotnej kobiety. Zresztą,
dla mężczyzny też nie. Nawet ja miałbym kłopoty, dzwigając samotnie
przez dżunglę łódz, ważącą pięćdziesiąt kilogramów i do tego
trzydziestokilogramowy plecak.
Spojrzała na resztki, które pozostały z jej łodzi.
Teraz płyniemy razem?
Nie będzie to łatwe, ale jakoś sobie poradzimy.
Pociągnęła jeszcze łyk tequilli.
No, może już wystarczy powiedział Jed. Jeszcze trochę i
będzie ci się kręcić w głowie szybciej, niż płynie ta rzeka.
Spojrzała na niego z politowaniem i wypiła kolejny łyk. Miał rację.
Poczuła się tak, jakby tequilla nie dotarła w ogóle do żołądka, a znalazła
sobie ujście do głowy.
Jed zauważył, że się zachwiała, więc chwycił ją mocno w ramiona.
Dosyć już powiedział stanowczo, starając się wyrwać jej
butelkę z dłoni.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]