[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powrót w jego ramionach, zagarnięta mocnymi udami. Mack, wsparty na łokciu,
poruszał się rytmicznie, patrząc w jej zamglone oczy. Żar przenikał ją do szpiku
kości. Drżała, unosząc biodra i błądząc palcami po jego plecach.
Nagle odsunął się gwałtownie, zaciskając palce na jej ramieniu.
- Proszę cię... - jęknęła, przyciągając go rozpaczliwie do siebie.
- Nie. Nie ruszaj się. Na miłość boską, nie ruszaj się!
- Ale ja chcę... - Wtuliła twarz w jego koszulę, drżąca z pożądania i
nienasycona.
- Boże, myślisz, że ja nie chcę? Pragnę cię do szaleństwa. Ale nie tak,
Natalie! - Przycisnął jej głowę do piersi i pogładził po włosach.
- Dlaczego? - szepnęła żałośnie, kiedy już była w stanie mówić.
- Bo nie mogę się z tobą ożenić. A nie byłabyś szczęśliwa, żyjąc ze mną
bez ślubu.
Wszystkie jej marzenia pierzchły. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak
daleko się posunęli. Gdyby Mack nie zapanował nad sobą w porę, byliby już
kochankami. Na nic by się zdały zasady i siła woli, pomyślała smętnie.
Wyglądało na to, że jej ciało kieruje się własną wolą, o wiele silniejszą niż
rozsądek.
Nawet nie zauważyła, że płacze, dopóki nie poczuła, że koszula pod jej
policzkiem jest mokra.
- Gdybym wierzył, że to w czymś pomoże, też bym płakał - mruknął z
bezradną obojętnością.
- Jak mogłeś mi to zrobić? - Uderzyła go pięścią w ramię.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
- Wiesz, jaki mam stosunek do małżeństwa. Powtarzałem to dosyć często.
- Ale to ty zacząłeś! - zawołała z furią.
- Tak, ja - westchnął. - Od nieszczęsnego wieczoru w nocnym klubie o
niczym innym nie byłem w stanie myśleć. To był chyba największy błąd, jaki
popełniłem od wielu lat. Igranie z ogniem grozi wybuchem pożaru. Nie
wiedziałaś o tym?
Odsunęła się na bezpieczną odległość i patrzyła na niego w milczeniu, z
zaciekawieniem. Miał rozpalone policzki, zmierzwione włosy, opuchnięte od
pocałunków usta. Wyglądał jak po upojnej miłosnej nocy. Ona pewnie też...
Nowy dreszcz podniecenia przebiegł jej po plecach.
- Lepiej, żebyś stąd wyjechała - powiedział z krzywym uśmiechem. - Dla
własnego dobra.
Położyła rękę na jego torsie i powolnym, kuszącym ruchem rozsunęła
palce.
- Przestań. - Chwycił ją za nadgarstek. - Naprawdę mam ochotę cię
zgwałcić.
- Podniecające...
- Szybko zmieniłabyś zdanie. I miałabyś wyrzuty sumienia, nawet gdyby
ci się spodobało.
- Chyba tak. Nie jestem stworzona do wolnej miłości.
- A ja nie jestem stworzony do sakramentalnych więzów.
- Z powodu twojego rodzeństwa?
- Zebrałaby się cała lista powodów. Ale dajmy temu spokój.
Mimo
wszystko... - szepnął - oddałbym wszystko, co mam, żeby cię mieć, chociaż raz.
- Może byłbyś zawiedziony. - Zdobyła się na blady uśmiech.
- Może ty też... - Pochylił się i pocałował jej przymknięte powieki. -
Wtedy było tak samo. Trzymałem cię w ramionach, pocieszałem i pragnąłem
jak szaleniec.
- Ale miałam siedemnaście lat.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
Pocałował ją w czoło, odsunął delikatnie i wstał z kanapy.
- Niewiele się zmieniłaś.
- Jestem starsza.
- Gdybyś była nowoczesną kobietą, mielibyśmy mniej kłopotów.
- Ale nie jestem nowoczesna - odpowiedziała ze smutkiem. - I nie ma na
to rady.
Usłyszeli odgłos otwieranych i zamykanych drzwi.
- To pewnie nasz Romeo - powiedział Mack z drwiną. - Czy on musi
kręcić się koło ciebie w tak bezczelny sposób?
- Lubi mnie. - Natalie wzruszyła ramionami. - Ja też go lubię. Co w tym
złego?
- Vivian nie podziękuje ci, jeśli zawrócisz w głowie jej chłopakowi.
- Nawet gdybym spróbowała, tobie nie powinno to przeszkadzać. Nie
lubisz go. Może to otworzyłoby Vivian oczy? - Nie myślała tak, ale była zła na
Macka i coś ją podkusiło, żeby go zdenerwować.
- Nie rób tego - ostrzegł ją niskim, chrapliwym głosem.
- Bo...?
Nie odpowiedział. Spojrzał na nią z wściekłością, podszedł do drzwi i
otworzył je z hukiem, pokazując Natalie ręką drogę do wyjścia.
Zawahała się, ale tylko na moment. Jeśli naprawdę tego chce, proszę
bardzo! Wyszła, nic nie mówiąc i nie patrząc na niego.
Poszła do kuchni, żeby sprawdzić, czy jest tam Whit. Był. Nalewał do
dwóch filiżanek świeżo zaparzoną kawę.
- Nie wiesz, gdzie jest jakaś taca? - spytał, rozglądając się dookoła.
- Nie mam pojęcia. - Zajrzała do szafek, ale nie znalazła ani jednej tacy.
- Nieważne. Ja wezmę filiżanki, a ty śmietankę dla Vivian i poradzimy
sobie bez tacy.
- Dobrze.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
Zmierzył ją taksującym spojrzeniem, i nagle dotarło do niej, że musi
wyglądać niezbyt świeżo. Chciała pójść do łazienki i poprawić makijaż, ale
Whit był już za drzwiami. Ruszyła za nim do pokoju Vivian. Nie pomyślała o
tym, że Whit był na dworze i wiatr potargał mu włosy. Vivian na ich widok
skojarzyła bezładną fryzurę i opuchnięte wargi Natalie ze zmierzwionymi
włosami Whita i wpadła w szał.
- Wynoś się stąd! - syknęła złowieszczo. - Wynoś się natychmiast i nigdy
nie wracaj!
- Viv! O co ci chodzi?
- Nie udawaj, że nie wiesz! [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl