[ Pobierz całość w formacie PDF ]
– Tato... – zaczęła Elizabeth – przepraszam, że nie
byłam z tobą szczera, ale...
ODROBINA SZALEŃSTWA
129
– Nie martw się tym. – Ojciec odchrząknął, lecz w je-
go głosie słychać było wzruszenie. – Źle postąpiłem. Nie
powinienem był was rozdzielać. Dopiero teraz to zro-
zumiałem. Wiedziałem, że nawiązałaś kontakt z Maude,
zresztą odkryłem to przez przypadek, ale wmawia-
łem sobie, że to tylko listy. – Urwał. Po chwili ciągnął:
– Znasz mnie, Elizabeth, nie potrafię mówić o swoich
uczuciach, ale chciałbym, żebyś wiedziała, że szanuję
twoje decyzje, nawet jeśli nie w pełni je rozumiem.
Maude jest twoją matką i masz prawo być z nią. Zobaczy-
my się, kiedy twój kontrakt dobiegnie końca.
Po skończonej rozmowie Elizabeth siedziała chwilę
nieruchomo, wpatrzona w matkę. Wzruszenie ściskało jej
gardło. Łzy napłynęły jej do oczu i przez jedno mgnienie
nie wiedziała, czy sprawiły to słowa ojca, czy perspek-
tywa wyjazdu. Powrót do Anglii wydawał jej się po-
wrotem do więzienia. To było ponad jej siły.
– Cały czas wiedział –szepnęła, nie mogąc otrząsnąć
się ze zdumienia. – Nigdy nie dał niczego po sobie
poznać.
– Pewnie nie wiedział, jak ci o tym powiedzieć.
– Maude starła się go tłumaczyć.
Ostry dzwonek telefonu poderwał je z miejsca.
– Kto znowu? – Elizabeth jęknęła. – Doktor Blake-
ny-Smith – odezwała się do słuchawki.
– Elizabeth? Tu Imogen.
– Czy coś się stało?
– Wypadek. W jednej kopalni...
– Mitch? – Elizabeth wpadła jej w słowo.
– Nie, nie on. Jakiś turysta wpadł do szybu w kopalni
BlueStar. Pierre nas zawiadomił. Chodzi o tego twojego
angielskiego znajomego.
130
LUCY CLARK
– Marcus wpadł do szybu?
– Tak mi przykro – odparła Imogen. – Pierre już
organizuje akcję ratunkową, ale nie mogę skontaktować
się z Mitchem. Próbowałam łączyć się z nim przez telefon
satelitarny. Nie odpowiada.
– Jego pikap stoi tu, przed domem. Mitch jest w ko-
palni. Wziął samochód Maude. Zaraz tam pojedziemy
i sprowadzimy go. Spotkamy się w BlueStar.
– Dobrze. Przekażę im tę wiadomość.
Elizabeth odłożyła słuchawkę i spojrzała na matkę.
– A miałam nadzieję, że jak na jeden dzień mieliśmy
dość atrakcji – rzekła. – Jedziemy. Czy Mitch zostawił tu
gdzieś swoje kluczyki?
– Nie dawał mi kluczyków. Pewnie są w stacyjce.
Kluczyków oczywiście nie było w stacyjce. Elizabeth,
tym razem bez sekundy wahania, zetknęła ze sobą koń-
cówki kabli i uruchomiła silnik.
– Zadziwiasz mnie, córeczko! – wykrzyknęła Maude.
Elizabeth wzruszyła ramionami i spytała:
– Jak daleko jest BlueStar?
– Niedaleko. Miniesz naszą kopalnię, a stamtąd to już
blisko.
Kiedy dotarły na miejsce, Elizabeth zatrzymała pika-
pa i wysiadła.
– Jaki jest najszybszy sposób skontaktowania się
z nim? – zwróciła się do Maude.
– Najlepiej zapytać jego samego – usłyszała za sobą
znajomy męski głos.
Odwróciła się gwałtownie i zobaczyła Mitcha wyła-
niającego się zza półciężarówki Maude.
– Jesteś już na powierzchni! Dzięki Bogu!
– Coś się stało?
ODROBINA SZALEŃSTWA
131
– Marcus wpadł do szybu.
Oczy Mitcha pociemniały, a Elizabeth ogarnęła fala
współczucia.
– Gdzie?
– W BlueStar.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]