[ Pobierz całość w formacie PDF ]
głębi lądu. Zostaną ostrzeżeni przez tych, którzy stąd uciekli. Wiatry i fale służyły nam
zawsze w przeszłości, ale niewykluczone, że tym razem natrafiłyśmy na kogoś, kto
przewyższa nas mocą. Tylko za to... - wskazała szerokim gestem ruiny cytadeli i zabitych
- .. .za to upomnimy się o zapłatę, której wysokość same określimy!
Nie wiadomo, czy Foanna naprawdę miały władzę nad pogodą, w każdym razie ich
także nie oszczędzała ulewa. Oszołomionych, rannych tubylców sprowadzono z dziedzińca
do podziemnych korytarzy.
Z wyjątkiem tych uratowanych nie został nikt z oddziałów Aowców wcześniej
oblegających twierdzę. Niebawem zaczęli jednak powracać ci, którzy od pokoleń służyli
Foanna. Otworzono morskie wrota i korwety Tułaczy zakotwiczyły w zatoczce poniżej
zburzonych murów.
Wątłe to były siły, na dodatek zle wyposażone do walki z Aysawcami. Wśród gruzów
odnaleziono pięć ciał gwiezdnych ludzi, ale ich statek jednak odleciał, by ostrzec bazę.
Zdaniem Rossa, przewaga nadal leżała po stronie najezdzców. Hawaikańczycy natomiast nie
chcieli przyjąć do wiadomości, że nie mają dużych szans na zwycięstwo. Ledwie zelżał napór
burzy, zaraz korweta Ongala obrała kurs na pomoc, ku innym stanicom Tułaczy. Z tym
samym posłannictwem Afrukta wypłynął na południe. Część Aowców uwolniono, żeby
zanieśli swoim panom słowa przestrogi. Ziemianie zachodzili w głowę, jak duże siły można
zebrać takimi sposobami i czy będą one umiały skutecznie walczyć.
Karara zniknęła razem z Foanna, by przeszukać komory wydrążone w skale pod
cytadelą. Ashe i Ross zostali z Torgulem i jego oficerami, próbując uporządkować chaotyczne
informacje.
- Musimy dokładnie wiedzieć, gdzie obcy mają swoją siedzibę - oznajmił Torgul, choć
dla wszystkich było to oczywiste. - Przypuszczalnie w górach, dokąd latają podniebnymi
okrętami. - Rozłożył mapę. - W taki sposób biegną łańcuchy gór na tej wyspie. Maszerujące
tędy wojsko zostałoby dostrzeżone z wysoka. Poza tym gór jest mnóstwo. Której szukamy?
Upłynie wiele dziesiątków dni, zanim znajdziemy to miejsce, podczas gdy oni zawsze będą
wiedzieli, gdzie jesteśmy. Będą nas cały czas obserwowali i przygotują się na nasze
nadejście...
Ross spojrzał z uznaniem na Torgula, który miał dar szybkiego docierania do sedna
sprawy.
- Masz jakiś pomysł, kapitanie? - zapytał Ashe.
- Tutaj płynie taka jedna rzeka - rzekł Torgul w zamyśleniu. - Być może z
przyzwyczajenia biorÄ™ pod uwagÄ™ wodÄ™, bo jestem kapitanem statku. Tak czy owak, nasze
korwety mogłyby dopłynąć aż tutaj. - Wskazał palcem. - Ciągną się tu jednak ziemie
Glicmasa, a to dzisiaj najpotężniejszy Aowca Wraków. Często z nami walczy. Wątpię, czy
zdołamy go namówić...
- Glicmas? - przerwał Ross. Gdy spojrzeli pytająco, powtórzył im opowieść Loketha o
władcy Aowców, który usłyszał głos z góry" i tą drogą zdobył urządzenie do ściągania
okrętów na rafy, dzięki czemu został zarządcą prowincji.
-A więc to tak! - wykrzyknął Torgul. - Cień z gór rozsiewa wokół zło! W tych
okolicznościach nie powinniśmy chyba przekonywać Glicmasa, by pomagał nam w napaści
na tych, którzy wywyższyli go ponad jego współplemieńców. Należy się raczej spodziewać,
że wystąpi przeciwko nam.
- Jeśli nie popłyniemy statkami w górę rzeki - Ashe studiował mapę - mały oddział lub
oddziały mogłyby pomaszerować lądem i gdzieś tutaj, na wyżynie, dotrzeć do strumienia.
Torgul popatrzył na mapę z posępną twarzą.
- Nie wydaje mi się. Ludzie Glicmasa wyśledzą każdy oddział, zwłaszcza na otwartej
przestrzeni. On nie zechce dzielić się sekretami z innymi.
-A co ty na to, gdyby to był oddział Foanna? Kapitan podniósł oczy na Ashe'a.
- Bałby się im przeszkadzać, to nie ulega wątpliwości. Jeszcze nie dorósł do tego, by
chwytać za miecz przeciwko nim. Tylko czy Foanna pójdą?
- Jeżeli nie Foanna, to ludzie przebrani w ich szaty - oświadczył Ashe dobitnie.
- Ludzie przebrani w ich szaty? - powtórzył jak echo Torgul z niepewną miną. - %7ładen
człowiek nie włoży szaty Foanna, z miejsca padłby trupem pod wpływem ich mocy. Niech
Foanna poprowadzą nas osobiście. Chętnie za nimi podążymy, bo będą nas wspierać swoją
magiÄ….
- Jest jeszcze coś - dodał Ross. - Aysawcy mają skrzelopaki odebrane Baleku i
Lokethowi, poza tym uwięzili Loketha. Zechcą poznać nas bliżej. Mieliśmy nadzieję, że
cytadela posłuży za przynętę i tak się stało. Tylko nieszczęśliwy przypadek pozwolił im ujść z
zasadzki. Jestem przeświadczony, że skoro Aysawcy dowiedzą się o naszym marszu,
zaniechają frontalnego ataku, żeby wziąć nas żywcem. Podejmą takie ryzyko.
Ashe skinÄ…Å‚ twierdzÄ…co.
- Zgadzam się. Jesteśmy niewiadomą, która nie daje im spokoju. Jedno jest pewne:
przyszłość tego świata i jego mieszkańców zależy od naszego słusznego wyboru. Mam
nadzieję, że taki wybór zostanie dokonany.
Torgul uśmiechnął się blado.
- %7Å‚yjemy w niepewnych czasach, skoro Mroczni potrzebujÄ… naszych mieczy do walki
z Cieniem!
18. NIEPEWNY ZWIAT
Dzień był ponury, a niebo szare. Odkąd zaczęli z mozołem przetrząsać tę górzystą
okolicę, zasłaniały je chmury. Ross nie mógł uwierzyć, że Foanna rzeczywiście potrafią
kierować wiatrem i falą, burzą i słońcem, o czym tubylcy byli absolutnie przekonani, jednak
do tej pory sprzyjała im posępna pogoda. Dotarli właśnie do miejsca ostatniego odpoczynku
przed zagłębieniem się we wrogie terytorium. Ross snuł własne plany co do dalszych działań.
Nie zwierzał się z nich nawet Ashe'owi i Kararze, chociaż wtajemniczył z konieczności osobę
stojÄ…cÄ… teraz u jego boku.
- A więc nadal jesteś zdecydowany, młodszy bracie? Nie odwrócił głowy, by
popatrzeć na postać w płaszczu.
- Nadal! - odpowiedział stanowczo Ross.
Ziemianin cofnął się z punktu widokowego, skąd obserwował głęboką dolinę, gdzie
spoczywał gwiezdny statek Aysawców. Powstał z klęczek i spojrzał na Ynlan. Wiatr szarpał
jego szary płaszcz, odsłaniając łuskowatą zbroję Tułaczy.
- Możesz to dla mnie zrobić? - zapytał towarzyszkę. W ciągu ostatnich dni Foanna
przyznawały, że osobliwa bitwa w cytadeli znacznie nadwątliła i uszczupliła ich magię".
Zeszłej nocy oddział natrafił na pole siłowe, ale zbiorowa teleportacja nie wchodziła w
rachubÄ™.
- Tak, dla ciebie jednego. Potem moja różdżka będzie przez pewien czas wyczerpana.
Ale co zdziałasz w pojedynkę w twierdzy najezdzców? Pokonają cię.
- Niewielu ich tam zostało. To mały statek. Stracili pięciu swoich w cytadeli, trzech
Tułacze wzięli do niewoli. Nigdzie nie widać patrolowca, który na pewno mają, a zatem ktoś
nim poleciał. Nie będę musiał się zmierzyć z całą armią. Wszystko, co im służy za broń,
prawdopodobnie zasilają urządzenia na pokładzie, które można by uszkodzić. Nawet gdyby
statek wystartował... - Tak naprawdę nie wiedział, co by wtedy zrobił. Misja jego polegała
przede wszystkim na improwizacji w nieoczekiwanych sytuacjach.
- Planujesz odesłać statek?
- Nie wiem, czy to możliwe. Mógłbym chyba tylko odwrócić ich uwagę i wyłączyć
pole siłowe, żeby umożliwić reszcie atak.
Ross zdawał sobie sprawę z konieczności podjęcia tej misji; aby pozostać dawnym
Rossem Murdockiem, musiał znowu stać się aktorem, a nie widzem.
Foanna nie próbowała go zniechęcać.
- Tylko jak? - Zafalował długi rękaw, kiedy wskazała na dolinę. Pomimo
zaciągniętego chmurami nieba, w kotlince było jasno, zbyt jasno, zwłaszcza na pustej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]