[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podszedł do mnie, wciąż zwracając się do Hyrona. - Ja zażądałem wszystkiego, Gillan zażądała wszystkiego, a wy
potwierdziliście to przysięgą. Teraz dotrzymajcie tej przysięgi! Gillan! - Wziął mnie w objęcia, ale nie czułam jego
ramion. Zdołałam podnieść ręce - były cienkie, przezroczyste. Więz pękła... Byłam zmęczona, tak bardzo zmęczona
i pusta... i już nigdy nie zapełnię tej pustki... nigdy...
Szary świat
- Inny świat... - powtórzył Herrel. - Niech tak będzie. Masz klucz do jego bramy, Hyronie. Przekręć go teraz albo
stań się krzywoprzysięzcą! - Odwrócił się, obiegł spojrzeniem pozostałych Jezdzców. - Wszyscy jesteście
krzywoprzysięzcami!
- Nie wiesz, czego żądasz - powiedział dowódca Kompanii.
- Bardzo dobrze wiem, czego żądam. %7łądam, abyście dotrzymali umowy. Wyślecie nas...
- Was? - zapytał Hyron. - Chyba ją - wskazał na mnie ruchem głowy - ponieważ już tam była i przeżyła. I poznała to,
co się tam znajduje. A co do ciebie... nie masz niezbędnej do tego mocy...
Herrel podszedł do przywódcy, skradając się jak kot. Nie widziałam jego twarzy, ale każdym calem ciała zdradzał
swÄ… determinacjÄ™.
- Zaczynam odkrywać, że jestem kimś więcej i więcej mogę, niż mi na to pozwalałeś, Hyronie. A ta sprawa jest dla
mnie ważniejsza niż życie. Poślecie nas oboje i... Nie, nie zażądam nic dla siebie. Ale domagam się, żebyście
wspierali Gillan aż do granic waszej tak wychwalanej mocy. To wyją skrzywdziliście, więc musicie pomóc w
naprawieniu tej krzywdy.
Hyron wbił w niego wzrok, jakby nie chciał wierzyć własnym uszom. Wśród pozostałych Jezdzców powstało
poruszenie, rozległy się pomruki, lecz Herrel
nawet na nich nie spojrzał. Skupił całą uwagę tylko na dowódcy.
- Nie możemy tego zrobić tu i teraz - odparł Hyron.
- A gdzie i kiedy? - zapytał Herrel.
- W Szarych Wieżach...
- W Szarych Wieżach?! - powtórzył z niedowierzaniem Herrel. - Dokonaliście tego na pustkowiu, z dala od Szarych
Wież, dlaczego nagle musicie czuć wokół siebie ich mury, żeby przywrócić poprzedni stan, a przynajmniej otworzyć
ów świat dla nas dwojga?
- Zażądajcie, żebyśmy pomogli jej ze wszystkich sił, kiedy przejdzie przez Bramę Między Zwiatami. Ale nie jestem
pewny, czy zdołamy to zrobić. W każdym razie potrzebujemy dla siebie mocnego punktu zaczepienia, gdyż inaczej
grozi nam pochłonięcie i rozproszenie.
- Stąd do Szarych Wież? To daleka droga. Spójrz na nią. Czy myślisz, że czas jej sprzyja? Nie, jest jej wrogiem.
Ten spór wydawał mi się tak bardzo daleki i pozbawiony jakiegokolwiek znaczenia - słowa tylko wpadały mi do
uszu. Byłam bardzo zmęczona. Dlaczego nie odjadą i nie zostawią mnie samej, żebym mogła zasnąć? Tak dobrze
było spać... roztopić się w mroku i o niczym nie wiedzieć...
- Gillan! - Musiałam chyba trochę zagłębić się w mrok, ponieważ Herrel znów mnie obejmował i w jakiś sposób siła
tego uścisku stała się zaporą, która uniemożliwiła mi pływanie w ciemnościach. Odebrałam też niejasne ostrzeżenie.
- Herrelu?
- Gillan, spójrz, pomyśl... Musimy jechać, a ty musisz trzymać się życia. Tego życia trzymaj się!
Trzymać się? %7łycia? Może sznur... lecz tamten sznur pękł, już nie tkwił w moim ciele. Odpocząć... pozwólcie mi
odpocząć... byłam taka zmęczona, bardzo zmęczona.
- Gillan! Spójrz - rozejrzyj się wokoło! Zwiatło słoneczne? Ale przecież niedawno była noc, a tam leżał płaszcz, na
którym walczyli ze sobą dwaj ludzie - albo zwierzęta. Ktoś przycisnął mi do ust jakieś naczynie, czyjś głos nakłaniał
mnie do przełknięcia jego zawartości. Z wielkim trudem posłuchałam i na krótko mgła zniknęła. Jechaliśmy. Herrel
trzymał mnie w ramionach. Jechaliśmy bardzo szybko, prawie galopem. Płaszcze Jezdzców powiewały na wietrze. I
był jasny dzień.
- Trzymaj się... - Herrel nie odrywał ode mnie wzroku, jakby w ten sposób mógł wymusić na mnie wykonanie swego
rozkazu. - Trzymaj siÄ™!
I jego niezłomna wola w połączeniu z kordiałem, który prawie wlał mi do ust, sprawiła, iż nie straciłam
przytomności. Ale widziałam wszystko jak we śnie, który nie miał ze mną nic wspólnego. Herrel mówił z takim
żarem, jakby sądził, że jego głos mógł mnie zatrzymać. Wprawdzie słyszałam słowa, lecz nie budziły we mnie
żadnych skojarzeń.
- ...Wież, a potem wyślą nas tam i poszukamy tej drugiej. W innym świecie, gdzie ją stworzono, może wkrótce ją
odnajdziesz i łatwiej będzie się wam połączyć...
Drugiej? Jakiej drugiej? Ale pytania tylko wywoływały zamęt w głowie, lepiej o nich nie myśleć. Leżałam biernie,
przyglądając się, jak rosły i oddalały się wokół nas zielone-złote-zielone wzgórza. Wszystko w tym kraju zdawało
się przeistaczać i ciągle zmieniać - pamiętałam to niejasno - albo coś podobnego... Zielone ściany albo zburzone
mury, które płynęły, drżały, formowały się i rozpływały, by na powrót kształtować. Nie było nic stałego, chociaż
czułam wokół siebie ramiona, niewzruszone jak tkwiące w górach kamienie.
Zwiatło słoneczne zniknęło i pojawiła się szarość; obecnie cały świat był szary. A płynność krajobrazu powodowały
teraz falujące i przenikające się wzajemnie cienie. Raz wydawało mi się, że usłyszałam krzyki, i ci, którzy z nami
jechali, oddalili się na jakiś czas, lecz koń Herrela niezmordowanie mknął do przodu.
- Gillan! . Wszystko było snem, przyjemnym snem.
Już nie siedziałam na koniu, leżałam na łożu lub tapczanie. Nie, stanęłam z boku i spojrzałam na nieruchomą postać
dziewczyny, bardzo bladą, chudą i wynędzniałą.
Obok niej spoczywał mężczyzna, wyprostowany, gibki, muskularny, obnażony do pasa, gdyż odebrano mu kolczugę
i skórzany kaftan. Nie był jednak tak wymizerowany jak jego towarzyszka i nie spał. Usłyszałam jego słowa jak
cichy szelest liści na wietrze.
- Zróbcie, co trzeba, żeby zapewnić nam szybką podróż.
Dym buchnął do góry kłębiąc się wokół łoża, wirując, wirując, falując. Dotknął mnie, otoczył, porwał, ja też
wirowałam, dryfowałam razem z nim i stałam się jego częścią.
W tej chmurze dymu byłam jak wiatr, a może byłam samym wiatrem, który poniósł mnie do przodu, jakbym była
równie lekka i miała tyleż substancji co liść lub płatek kwiatu - pędził przez niewidoczne przestworza, przez krainę
widm...
Widm? Mój umysł, jeżeli nadal miałam umysł, skupił całą uwagę na tym słowie - "widmo".
We wszechogarniającym dymie zauważyłam cienie, ale nie popłynęły za mną, kiedy je minęłam. Pózniej niektóre z
nich pociemniały, stały się bardziej materialne: sękaty pień z wyciągniętymi ku górze krzywymi gałęziami na tle [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl