[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Madame de Ventaille przyjrzała się badawczo Ariane.
Nie, wszystko w najlepszym porządku skłamała zwracając się ku
schodom.
Wchodziła powoli. Każdy stopień wydawał się jej przeszkodą nie do
pokonania. Była tak wyczerpana, że natychmiast padła na łóżko.
O wpół do ósmej Ariane przebudziła się z ożywczego snu. Wstała
jeszcze zupełnie oszołomiona.
Spojrzawszy w lustro, przestraszyła się swojej napuchniętej twarzy.
O, Boże szepnęła przerażona.
Jednakże po długim myciu w zimnej wodzie jej twarz znów nabrała
świeżego i różowego wyglądu. Tylko swojego nastroju nie mogła w ten
sposób poprawić.
Wprost przeciwnie, jej rozpacz wywołana położeniem bez wyjścia
jeszcze się powiększyła. Wciąż myślała o Jacques'u i jego nachmurzonej
twarzy. Te obrazy wymazały wspomnienia najwspanialszych rozkoszy,
jakich zaznała w jego ramionach.
Czerwona sukienka z szyfonu przypomniała jej dzień, w którym
kupowała ją będąc w znakomitym humorze. Teraz przyglądała się jej
markotnie i zastanawiała, po co w ogóle zapakowała ją na ten weekend.
Ariane wzięła prysznic ciesząc się, że ciepła woda ożywia jej ciało.
Potem mocno natarła się ręcznikiem i dokładnie, aż do połysku wy szczotko
wała włosy.
Włożyła czerwoną sukienkę i okręciła się przed lustrem.
Sukienka była cudowna, i leżała jak ulał. Zwietnie pasowała do włosów i
oczu. Szkoda tylko, że jej nastrój żadną miarą nie pasował do uroczystej
kolacji.
Zamknąwszy za sobą drzwi i wyszedłszy do galerii, Ariane usłyszała na
dole głosy. Spojrzała przez balustradę i obok madame de Ventaille
zobaczyła starsze małżeństwo. Nieco dalej dwóch młodych mężczyzn i
dziewczyna czekali na możliwość przywitania się z gospodynią.
Jacques'a nigdzie nie było widać.
RS
77
Ariane odetchnęła głęboko i wyprostowała plecy.
Z wysoko uniesioną głową wolnym krokiem zaczęła zstępować po
schodach. Nikt nie powinien zauważyć, jak podle się czuje.
Ach, oto i pani, Ariane powiedziała madame de Ventaille, kiedy
wszystkie głowy zwróciły się ku dziewczynie.
Ariane została przedstawiona gościom, małżeństwu D'Arcency,
Claude'owi Parquerowi i jego narzeczonej Louise Reville, jak również jej
kuzynowi Paulowi.
Poczuła zamęt w głowie od tych wszystkich nazwisk i twarzy.
Zjawił się Hugo i poprowadził ich do salonu. A tam był już Jacques!
Stał przy kominku rozmawiając z księdzem w sutannie i niezwykle
piękną kobietą, która przyglądała mu się wzrokiem pełnym uwielbienia.
Młoda kobieta ubrana była w prostą czarną sukienkę z głębokim
wycięciem w kształcie litery V". Na jej szyi połyskiwał sznur kosztownych
szmaragdów, które znakomicie harmonizowały z jej kocio zielonymi
oczami i płomiennorudymi włosami.
Ariane poczuła do niej niechęć od pierwszego spojrzenia. Wstydziła się
tej nieładnej myśli.
Jacques przedstawił je sobie. Reszta towarzystwa już się znała. Ariane
dowiedziała się, że ksiądz to pere La Valle. Kobieta o zielonych oczach
nazywaÅ‚a siÄ™ Natalie Vérin.
Jacques widocznie postanowił mnie nie dostrzegać, zauważyła w nowym
przypływie rozpaczy. Zachowywał się tak, jakby nie widział jej błagalnych
spojrzeń i był całkowicie pochłonięty odgrywaniem roli doskonałego pana
domu.
Madame de Ventaille weszła do salonu w towarzystwie jakiejś pary,
którą przedstawiła Ariane jako madame i monsieur Courbeau.
Niewielkie towarzystwo było już w komplecie. Ariane najchętniej
znalazłaby się gdziekolwiek indziej, byle dalej od tego salonu. Tu musiała
rozmawiać z ludzmi, którzy byli dla niej przerażająco obcy.
Natalie Vérin nie odstÄ™powaÅ‚a Jacques'a nawet na krok. Bez przerwy
spoglądała mu w oczy z oddaniem. Od czasu do czasu kładła mu nawet rękę
na ramieniu.
Ariane nie mogła oderwać wzroku od tej kobiety, choć w ten sposób
jeszcze bardziej się zadręczała. Wydawało się jej, że Jacques chętnie
rozmawia z tą Natalie. Musieli się znać już od dawna, gdyż w ich
zachowaniu wyczuwało się jakąś poufałość.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]